Czyli nasze opowiadania XD
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Rejestracja Zaloguj

Rany Boskie, czyli kolejne opowiadanie xD
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum zUo Strona Główna -> Nasze Historie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Yo-chan
Widmo
Widmo



Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:37, 06 Lut 2009 
Temat postu:

Debitto opierał się o framugę drzwi i obserwował uważnie. Przyglądał się raczej Tatsu niż jej wojowniczce. Nie czuł do niej nienawiści - właściwie trochę ją rozumiał - lecz nie potrafił jej polubić. Prawdopodobnie dlatego, że przyjaźniła się z Tykim...
Tak się zamyślił, że nie zauważył, że Tatsu skończyła trening. Z zamyślenia wyrwał go zdziwiony głos dziewczyny:
- Debitto? Co ty tu robisz?
Popatrzył na nią zakłopotany.
- Akurat przechodziłem... - wyjaśnił nerwowo.
Pokiwała nieufnie głową i poszła w kierunku wyjścia. Przystanęła w drzwiach i popatrzyła na niego.
- Lepiej, żeby ci się nie zdarzało tak przechodzić obok mojego pokoju - powiedziała i wyszła z sali. Debitto westchnął i poszedł do kuchni po kakao.

Trening nieźle ją wykończył. Początkowo nie rozumiała dlaczego - w końcu to Fauna walczyła, nie ona - ale już zrozumiała. Były ze sobą połączone pewną więzią i jeśli jedna z nich oberwie, druga też poczuje ból z tym związany.
Rzuciła się na łóżko i prawie natychmiast zasnęła. Obudziło ją głośne pukanie do drzwi. Mruknęła wściekła coś pod nosem i wstała otworzyć.
- Cześć, Tatsu.
Rozczochrany, w ludzkiej postaci Tyki wyglądał, jakby brał udział w maratonie. W ręku trzymał jakąś flaszkę.
- Co to? - wskazała ją palcem.
- Whisky. Earl dał mi ją na ostatnie urodziny - powiedział z uśmiechem. - Napijemy się?
- Jasne.

Po pół godzinie była tak pijana, że kompletnie nie panowała nad językiem. Opowiedziała Tykiemu zarówno o tym, jak była kiedyś cheerleaderką, jak i o swoim pierwszym razie. Tyki, który miał od niej o wiele mocniejszą głowę, słuchał tego wszystkiego z zaciekawieniem i zażenowaniem jednocześnie. Nigdy jeszcze nie widział tej spokojnej i niewinnej dziewczyny w takim stanie.
- Może to zrobimy? - wybełkotała nagle pijackim tonem.
Tyki popatrzył na nią zaskoczony. Mimowolnie na jego twarz wyskoczył rumieniec.
- S... Słucham?
- Nie krępuj się... Przecież lepsze to niż walenie gruchy każdego ranka - powiedziała i wyciągnęła ku niemu ramiona. Odsunął się szybko, a ona spadła na podłogę. Usłyszał jej chrapanie. Odetchnął z ulgą i upewniwszy się, że nie udaje, przeniósł ją na łóżko. Wyszedł szybko z pokoju, zamykając drzwi. Miał nadzieję, że nie będzie pamiętała o swoich słowach następnego dnia. Lubił ją, ale nie na tyle...

Obudziła się z okropnym bólem głowy. Leżała w ubraniu na łóżku. Zdała sobie szybko sprawę, że poprzedniego wieczoru się upiła. Zauważyła na stole dwa puste kieliszki i butelkę whisky opróżnioną do połowy. Próbowała sobie przypomnieć, z kim piła. W końcu przypomniała sobie o Tykim. Resztkami sił podniosła się, chwyciła whisky i zapukała do pokoju obok. Otworzył jej zaspany Tyki. Zdziwiła się, kiedy zauważyła, że w jego oczach mignął na jej widok strach.
- Hej... Wczoraj chyba popiliśmy, co? Masz tu to, co zostało z naszego spotkania.
Wziął od niej whisky i pokiwał niepewnie głową. - Dzięki - wyszeptał.
- Czy coś się stało? Jakiś dziwny jesteś...
- Wydaje ci się - powiedział zakłopotany. - Teraz sorki, ale chciałbym jeszcze pospać. Jest dopiero siódma...
- Spoko. Dobranoc.
Zatrzasnął szybko drzwi. Poszła do swojego pokoju i spróbowała jeszcze zasnąć, ale jej się nie udało. Postanowiła pójść na spacer. Earl chyba na to pozwalał, a jeśli nie, to jego problem - spacery to w końcu samo zdrowie. Wyszła z budynku. Nie odczuła już takich zawrotów głowy jak wcześniej, więc raźno ruszyła przed siebie. Okolica była bardzo ładna. Górzysty horyzont, świeże powietrze i dużo otwartej przestrzeni. Prawdziwy raj. Zaczęła radośnie biec po polach. Jak za dawnych czasów...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Sob 0:28, 28 Lut 2009 
Temat postu:

- Pierwszy raz w życiu cieszę się z twojego widoku, Tyki.- Hikari wisiała na ścianie, przyczepiona jakimiś dziwnymi rzemieniami do sufitu. wisiała już tak ponad godzinę, machając nogami na wszystkie strony. W końcu postanowiła zawołać swojego największego wroga. I tak oto pojawił się najseksowniejszy facet, jakiego widziały jej oczy. A dlaczegóż to wisiała? Koleżanki tak się uchlały, że na drugi dzień postanowiły iść na misję na kacu. Ale to nie akumy tak je urządziły. To ludzie. Koleżanki były gdzieś po drugiej stronie całej tej piwnicy i w ogóle nie wiadomo gdzie się znajdowała Hikari.
- Cóż to się stało mojej ukochanej dziewczynce?- Mężczyzna podszedł do kobiety, chwycił ją delikatnie za tyłów i wypuścił jednego ze swoich motyli. Kiedy ten przegryzł więzy, Hikari opadła na Tykiego, jak szmata. Ręce odmówiły jej posłuszeństwa. Na szczęście noah trzymał ja bardzo mocno i nie upadła na ziemię. Popatrzyła mu w oczy. Po chwili postanowiła mu splunąć w jedno z nich, wynikiem czego mogła się od niego oddalić.
-Zamknąłbyś się kiedyś...- popatrzyła na dość pokaźnych rozmiarów motyla, który usiadł jej na palcu. co najdziwniejsze, nic jej nie zrobił. Z tego co słyszała, motyle, nad którymi panował Tyki zjadały wszystko i wszystkich na swojej drodze. Dlaczego ten tylko usiadł, i machał swoimi wrednymi, czarnymi różko-czółkami? W końcu odleciał do swojego pana i połączył się z jego ramieniem.- Chodź za mną. Przydasz mi się jeszcze. nie chcę tutaj zginąć...- popatrzyła dookoła. Swoją śmierć wyobrażała sobie wokół swoich bliskich i przyjaciół. Nie w jakiejś spleśniałej norze z tym pedalskim człowiekiem.

Szli dość długo. Małe okienka były umieszczone bardzo wysoko, tylko od nich biło jakiekolwiek światło. Rozmieszczone co kilka metrów, dawały nikły obraz tego, co powinno się tutaj widzieć. Czarnowłosy szedł za nią. nie przeszkadzał jej w rozglądaniu, wąchaniu i innych takich ludzkich sprawach. Jednak nagle poczuł obecność innych ludzi. Pociągnał ją do ciasnego pomieszczenia, które akurat omijali. Był to jakiś schowek na miotły. Ledwo się zmieścili tam razem. Zamknął szybko drzwi i słuchał kroków.
- E-ej, co ty robisz?!
- Cicho!- pierwszy raz podniósł na nią głos. Od razu domyśliła się o co mu chodzi. Po kilku minutach i braku dźwięków za drzwiami, Hikari mruknęła do siebie:
- Jestem za gruba żeby cisnąć się z tobą do szafy...
- W którym niby miejscu jesteś za gruba?! No chyba że ci chodzi o to kolano które mam między nogami... Ale to i tak nie znaczy, że jesteś gruba, po prostu masz...no...
- Odwal się ode mnie zboczeńcu!- wyrwała się z ciasnej skrytki i poszła dalej korytarzem. On tylko pokręcił głowa i poszedł za nią.

Kiedyś musiało się coś stać. Były dwa zakręty. Tyki nie mógł się zdecydować, dlatego tez Hikari opieprzyła go z góry na dół i wyszła zza zakrętu. Odwróciła się bokiem do mężczyzny. Nagle usłyszała kilka strzałów. Poczuła ciepło w brzuchu. Położyła obie ręce na zakrwawionym mundurze egzorcysty. Ostatnie co zrobiła to popatrzyła się błagalnie na Tykiego, stojącego jak słup soli, blisko niej. Powiem tyle: strzelec miał teraz przesrane.
Noah spuścił głowę, patrząc się na powiększającą się kałużę krwi. Uklęknął przy ciele dziewczyny. Jego twarz nie wyrażała żadnego uczucia. Nagle z jego ramienia wyfrunęło kilka motyli. W tym czasie on wsadził swoje "uzdrawiające ręce" w brzuch dziewczyny. Kiedy próbował przywrócić jej funkcje życiowe, w oddali można było usłyszeć krzyki ludzi, którzy byli zjadani żywcem. nieprzyjemna sprawa. Trzeba było nie strzelać.
Tyki był spokojny. wiedział, że ją uratuje. Mogła być tylko trochę osłabiona z powodu utraty dużej ilości krwi. Tak właśnie było. Popatrzyła się na niego, po czym wymamrotała ciche przepraszam i padła jak bela- czyli zasnęła. Wziął ją na barana. Była lekka jak piórko. Jeżeli Road wejdzie w wiek dojrzewania, to on chyba nie przeżyje trzech kobiet, które mówią, że są grube, brzydkie... Jednak Tyki był twardy. Jakoś to będzie, pomyślał przez chwilę i podążał w stronę celi koleżanek Hikari. Tam czekała na nich niemiła niespodzianka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yo-chan
Widmo
Widmo



Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:40, 28 Lut 2009 
Temat postu:

Kiedy wróciła, w swoim pokoju na stole zauważyła karteczkę.
"O 11 w moim gabinecie!
Earl"
Westchnęła i spojrzała na zegarek. 10:00. Postanowiła przed spotkaniem z Earlem coś zjeść. Zeszła do kuchni i z niezadowoleniem ujrzała Debitto, siedzącego przy stole i sączącego kakao. Westchnęła i postanowiła go zignorować. On tylko na nią spojrzał, po czym wrócił do picia. Tatsu wyciągnęła z lodówki kilka jajek z zamiarem zrobienia omleta. Z zakłopotaniem zdała sobie jednak sprawę, że nie umie go przyrządzić, jak zresztą żadnej potrawy - potrafiła przypalić nawet wodę na herbatę. "Dobra, jakoś sobie poradzę" - pomyślała. Wbiła jajka do miski i zaczęła je mieszać widelcem. Debitto zaczął ją uważnie obserwować. "Trzeba chyba dodać trochę wody", zaświtało jej. Niestety, nieco źle zapamiętała przepis, gdyż zamiast łyżki wody, wlała jej pół szklanki. Debitto cicho zachichotał. Zignorowała to i kontynuowała przyrządzanie. Kiedy zabrała się do smażenia, zrozumiała, dlaczego Debitto się śmiał.
- Cholera! - zaklęła pod nosem, po czym wylała wodnistą, niejadalną masę do zlewu. Debitto śmiał się teraz wniebogłosy. Wściekła na siebie i na niego, otworzyła lodówkę i zaczęła szukać jakiegoś jogurtu.
Debitto zlitował się nad nią.
- Jak chcesz, mogę ci coś ugotować - powiedział przez łzy (te łzy ze śmiechu, rzecz jasna).
- Nie, dzięki - odburknęła, po czym zasiadła przy stole z kubeczkiem jogurtu naturalnego.
- No weź, chcesz na tym przeżyć cały dzień? - zapytał kpiąco Debitto.
- Pieprz się! - warknęła. Boże, czemu ten przygłup się przyczepił?
Na chwilę zamilkli, jednak Debitto po chwili odezwał się nieśmiało:
- Ta twoja wojowniczka... Chyba spodobała się mojemu bratu - powiedział z uśmiechem na twarzy.
Tatsu ledwo przełknęła jogurt.
- Fauna?? Jasdero? Wolne żarty - powiedziała niepewnie. Przecież Fauna nie była prawdziwym człowiekiem, tylko zjawą! Chociaż... czy na pewno?
- Czemu nie? Niezła z niej laska - odparł.
- To przecież tylko zjawa - powiedziała z przekonaniem. Debitto popatrzył na nią jak na wariatkę.
- To ty nie wiesz??
- Czego niby?
Debitto przełknął ślinę.
- To córka Earla.
Teraz Tatsu wybałuszyła oczy.
- No coś ty? Earl wygląda mi na impotenta - powiedziała z uśmiechem, po czym władowała do ust czubatą łyżeczkę jogurtu.
Debitto zaśmiał się.
- Widać nim nie jest.
- A jej matka to kto? Lulubell? Zauważyłam, że zawsze się do niego przymila, może coś jeszcze ich łączy?
- Nie sądzę. Nie wiem, kto mógłby nią być.
Tatsu pokiwała głową i po opróżnieniu kubeczka wstała i wrzuciła go do kosza, a łyżeczkę umyła.
- Dobra, ja idę - powiedziała, gdy skończyła. - Idę spotkać się z naszym ogierem.
Debitto uśmiechnął się. Tatsu nigdy nie widziała, żeby tak sympatycznie to robił. Dotąd widziała go tylko z kpiącym uśmieszkiem lub wyszczerzonymi zębami.
- Nara.
- Cześć.
Po wyjściu z kuchni była dziwnie zadowolona i podniecona. Czy możliwe, żeby rozmowa z Debitto miała na nią taki wpływ? Może była po prostu zaskoczona tym, że on potrafi rozmawiać jak normalny człowiek?

Poszła do Earla. Ku jej zdziwieniu, nie miał dla niej żadnej misji, tylko upomnienie. Że powinna uprzedzać o swoich wyjściach, mówić, kiedy wróci i tym podobne pierdoły. Pokiwała głową, a po powrocie do swojego pokoju wróciła myślami do swojej rozmowy z Debitto, głównie do tematu Fauny. Skoro to nie jest tylko duch, tylko człowiek (bądź Noah), to może nawiązać z nią bliższe kontakty?
Po chwili zastanowienia wywołała ją. Dziewczyna wciąż miała bezosobowy wyraz twarzy. "Nie dziwota, że wzięłam ją za ducha", pomyślała Tatsu.
- Ehmm... No więc, Fauno... Witaj. Jestem Tatsu, co może już wiesz - zaczęła. Dziewczyna popatrzyła na nią ze zdziwieniem, ale i zainteresowaniem w oczach.
- Pomyślałam, że mogłybyśmy utrzymywać kontakt nie tylko na polu walki - dodała. Fauna wciąż milczała. Tatsu westchnęła, po czym spróbowała po raz ostatni:
- Chyba nie chcesz wciąż tam siedzieć? - wskazała na swoją klatkę piersiową. - Świat jest naprawdę o wiele ciekawszy.
Dziewczyna-zjawa w końcu się odezwała.
- Tam mi dobrze - powiedziała nieco zachrypniętym, dziecinnym głosem. Nieco zniecierpliwiona Tatsu dodała:
- Może spróbujesz, co? Jak ci sie tam nie spodoba - wskazała widok za oknem - to wrócisz do mnie, dobra?
Fauna nieśmiało pokiwała głową. W jej wielkich, czarnych oczach widać było strach, ale i ciekawość. Zresztą kto nie byłby ciekaw wielkiego świata po siedzeniu w czyjejś piersi?
- Hmm... Od czego zaczniemy? - spytała Tatsu sama siebie, po czym zwróciła się do Fauny: - Lubisz chodzić po sklepach?
- Nigdy tego nie robiłam... - odparła.
- No fakt, zapomniałam... To w takim razie się wybierzemy. Pewnie ci się spodoba, a ja muszę sobie kupić jakieś nowe ciuchy, nieco mniej... mroczne - powiedziała Tatsu z uśmiechem na ustach. - Wiesz... masz strasznie długie i zaniedbane włosy. Co ty na to, żebym coś z nimi zrobiła?
- Jak chcesz... - odparła Fauna nieśmiało.
Po pół godzinie wyglądała jak nowa. Miała sięgające do łopatek włosy, przedziałek na boku, a jej wcześniej niemyte włosy teraz dzięki Tatsu lśniły. Fauna nie potrafiła ukryć podekscytowania.
- Wielkie dzięki, Tatsu-chan! Jesteś cudotwórczynią! - wykrzyknęła uradowana.
- Nie ma za co. Teraz przydałyby ci się jakieś nowe ciuchy. Chodź, pójdziemy do Earla i powiemy mu o naszym wyjściu.
Zauważyła, że kiedy wymówiła te słowa, twarz dziewczyny stężała, ale pokiwała jednak głową. Earl powiedział Tatsu, by zabrała ze sobą okulary przeciwsłoneczne, by nikt jej nie rozpoznał, a poza tym sypnął nieco groszem. Dobry wujek. Faunę jakby zignorował.

Postanowiły pojechać do Tokio. Nie brały ze sobą Lero, żeby nie wzbudzać zbytniego zainteresowania gadającą parasolką, i pojechały pociągiem. Podczas jazdy gadały ze sobą, jakby znały się od lat. Może naprawdę tak było...?
Tatsu bywała w Tokio nieraz, więc świetnie się w nim orientowała. Słońce prażyło, więc rozpięła koszulę. Na chwilę zapomniała, że jest Noah, nie zwykłym człowiekiem, i wydawało jej się, że jest w Tokio ze swoją najlepszą przyjaciółką, Aoi, jak co weekend. Z zamyślenia wyrwał ją jednak strachliwy głos Fauny, całkowicie się różniący od mocnego głosu Aoi:
- Hej, Tatsu-chan, gdzie idziesz?
Zdała sobie sprawę, że weszła do sklepu z męską odzieżą. Zakłopotana, wyjaśniła, że się nieco zamyśliła. Fauna pokiwała głową.
- Chodźmy do tego sklepu - Tatsu wskazała na wielki sklep z odzieżą. - Najlepsze i najtańsze ciuchy.
Fauna weszła, ale Tatsu została na zewnątrz.
- Nie idziesz?
- Zaraz do ciebie dołączę.
Okulary, które przez cały czas, wbrew rozkazowi Earla, spoczywały na jej głowie, postanowiła schować do torebki. Odpędziwszy wspomnienia, weszła do sklepu.

Po powrocie z zakupów podsumowały zakupione rzeczy. Dla skromnej Fauny czerwona, rozcinana kiecka z rozcięciem po prawej stronie (by przypiąć pochwę na miecz), a na bal, który miał odbyć się za kilka miesięcy (tak, w kwaterze Noah też plotkują! xD), małą czarną i czarne buty na obcasie-kaczuszce. Dla Tatsu na bal fiołkową sukienkę do połowy uda w czarne kwiatki i czarne buty na koturnie, a na co dzień dżinsową mini i biały top. Wyposażyła się także w mnóstwo kosmetyków. Oczywiście, chciała kupić więcej rzeczy (zakupoholiczka normalnie!), ale "zaskórniaki" od wujka Earla nie wystarczyły. Mimo wszystko zadowolone dziewczyny zaczęły planować już kolejny wypad do Tokio.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yo-chan dnia Pon 18:11, 25 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Czw 21:32, 09 Kwi 2009 
Temat postu:

Rozszarpane zwłoki leżały na podłodze. Krew spływała po szczęce potwora, który dosłownie wszamał ciała kobiet.
- Miałeś ich nie jeść, pacanie!- wrzasnął do Akumy, na szczęście Hikari smacznie spała, śliniąc mu przy okazji ramię. Mężczyzna jakoś się tym specjalnie nie przejmował. Był przyzwyczajony do młodej Road. Kobieta wydała mu się jeszcze słodsza, kiedy kurczowo chwytała go za szyję, żeby nie spaść. I tak by jej się to nie udało- za mocno ją trzymał. Ale mniejsza z tym. Teraz trzeba było to wszystko posprzątać. Na szczęście, Tyki miał taką wspaniałą moc, że wystarczyło wypuścić kilka krwiożerczych motyli, aby ciała natychmiast zniknęły. Gdy Hikari się obudziła, zauważyła tylko plamy krwi. Puściła Tykiego, odpychając go z obrzydzeniem. Akuma już dawno zniknęła. Ale i tak wiedziała co się stało. Upadła na kolana, tak jakby ktoś podciął jej sznurki. Czuła się jak drewniana lalka bez aktora. Nie potrafiła wstać. Łzy same popłynęły jej z oczu. Nagle z jej gardła wydobył się wściekły pisk. Zebrała resztki sił i zaczęła bić Tykiego po klatce piersiowej, klęła na jego jak szewc, lecz w końcu nie mogła znaleźć słów. On w końcu chwycił ją za nadgarstki i szybko do siebie przytulił.
- To nie moja robota...
- Nie wierzę ci!!- próbowała się od niego oderwać, jednakże trzymał ją za mocno. Czemu miał zawsze taką poważną minę!? Jakby naprawdę połknął jakąś tyczkę! Wreszcie walnęła go tak mocno, że musieli wyjść z pomieszczenia. Mężczyzna cały czas się cofał pod gradem ciosów, to nie były silne uderzenia, jednakże przygnębiały go. Kobieta przestała płakać. Teraz rosła w niej złość. Jednakże Tyki miał już tego dość. Korytarz w końcu musiał się skończyć. Obrócił się na druga stronę i przygwoździł jej nadgarstki do ściany.
- Czy naprawdę chcesz żebym wyrwał twoje serce??!! Uspokój się!! Inaczej nie przeżyjesz następnych pięciu sekund!
Spuściła głowę. Był tak blisko, że jej włosy dotykały jego klatki piersiowej. Był bez rękawiczek. Jego zimne ręce powodowały u niej dreszcze.
- Wiedz, że twoje serce i tak będzie należeć do mnie, czy tego chcesz, czy nie...
Nie wiedziała co ją ugryzło. To był impuls. Jego zimne palce. Jego zapach. Jego oddech. Pierwszy raz była tak blisko z mężczyzną. Nienawidziła go? Jednak koledzy mieli rację... Miłość i Nienawiść są skrajnymi uczuciami.
- Chcę...- szepnęła bardzo cicho, jednakże Tyki mógł to spokojnie usłyszeć. Jego wzrok wyrażał zdziwienie, kiedy powoli zbliżała swoje usta do jego zimnych i szarych ust. Zimno. Trzeba cię ogrzać. Cieplej. Bliżej. Poczuła jak jego palce coraz mocniej zaciskają się na jej nadgarstkach. Zamknął oczy. Był coraz bliżej. Poczuła jego kolano między swoimi nogami. Dłonie. Coraz niżej. Zimno. Ogrzej mnie! On o to błagał. Ich języki plątały się w coraz szybszym rytmie. Uwiązała się na jego szyi. Jednakże Tyki przestał. Powoli oddalił się od niej. Nie mogę ci sprawić takiego bólu. Za dużo ze mną zachodu. Jeszcze niedawno mnie nienawidziłaś. Co się z tobą dzieje?. Jego oczy wyrażały tak wiele uczyć. Sięgała mu tylko do ramienia, patrzyła się w górę. Jego oczy jaśniały w nikłym świetle jak gwiazdy- JEDYNE jego źródło.
- Tyki, przynajmniej w takim momencie mnie nie wkurzaj!- uśmiechnęła się do niego promieniście. Zrozumiał, że ją nie obchodzi, czy jest zabójcą, czy króliczkiem, czy tam innym kaczorkiem. Ważne, że jest.

Skończyło się na postanowieniu, iż Hikari umarła. Tak, Tyki ją zabił razem z innymi dziewczynami. Zorganizowali jej nawet pogrzeb. Ludzie są naprawdę śmieszni...
Już miesiąc po śmierci kobiet, postanowiono na ich ostateczne pożegnanie, choć nie znaleziono jeszcze ciała Hikari. Jednakże wystarczyła im krew w korytarzu. Ceremonia odbyła się na przy zamkowym cmentarzu, gdzie leżeli wszyscy zasłużeni egzorcyści. Siedziała na wzgórzu razem z Tykim. Ubrani oboje na czarno, z daleka i tak nikt by ich nie zauważył.
- Ale mnie wnerwia ten twój cylinder...- siedziała dość blisko niego. Nie rozmawiali ze sobą o tym co wydarzyło się po odnalezieniu ciał kobiet. Dalej utrzymywali ze sobą stare kontakty. Ona go opieprzała, on próbował załagodzić sprawy. Ściągnęła mu nakrycie głowy i rozczochrała włosy.- Teraz o wiele lepiej wyglądasz.
Popatrzył się na nią leniwie swoimi złotymi oczami.
- Wiesz, jak cię nie interesuje ten pogrzeb, chciałbym z tobą pogadać. Ten pocałunek to był taki przyjacielski. nie żeby coś... nie jesteś brzydka ani nic takiego. Ty to zaczęłaś, a ja chciałem cię tak jakby pocieszyć...
- Jak będziesz miał do wszystkiego takie podejście, to niedługo będziemy uprawiać seks przyjacielski i przyjacielsko wychowywać nasze dzieci. Weź się chłopie w garść!!
I znów zaczęła po nim krzyczeć...
- Jesteś przystojnym dżentelmenem i w końcu to powinieneś wykorzystać, a nie zachowywać się jak ciota!- Tyki nagle uśmiechnął się.
- Tyki, nie patrz się tak na mnie!- Hikari zarumieniła się. Jego rozczochrane włosy zasłaniały jedno oko, a drugie jaśniało, jak na małą gwiazdkę przystało. Jeszcze ten uśmiech. Kobieta szybko schowała głowę między kolana, żeby nie pokazać swoich czerwonych policzków. Tyki uśmiechnął się jeszcze szerzej i przytulił ją.
- Nie tul mnie- mruknęła, dalej trzymając głowę nisko. Jak kazała, tak zrobił. Wciąż się w nią wpatrywał. Czekał tylko aż podniesie głowę i zobaczy jej piękne zielone oczy.

Ludzie są żałośni... ale warto się w takim jednym człowieczku zakochać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aqua dnia Czw 23:33, 09 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yo-chan
Widmo
Widmo



Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:15, 13 Kwi 2009 
Temat postu:

Tatsu w świetnym nastroju schodziła na kolację. Udało jej się wynegocjować z Earlem wstawienie do jej pokoju drugiego łóżka dla Fauny, której nowy świat spodobał się tak bardzo, że nie chciała go już opuszczać. Tatsu także była zadowolona, bo zyskała świetną przyjaciółkę.
A za miesiąc miał odbyć się bal... A ona kochała imprezy!

Miesiąc później; wieczór balu

- Zaczekaj, poprawię ci tylko tą kreskę... No, już. Ślicznie wyglądasz!
Dziewczyny kończyły przygotowania do balu. Rano były u fryzjera, który zrobił Tatsu anielskie fale, a Faunie wycieniował włosy. Wyglądały świetnie i wiedziały o tym.
- Możesz być pewna, że Jasdero zaprosi cię do tańca! - zaśmiała się Tatsu.
- Jakby mi zależało - wzruszyła ramionami Fauna.
Bal miał odbyć się na sali treningowej. Przygotowania i dekorację sali rozpoczęto już tydzień temu. Teraz wyglądała nie do poznania. Białe ściany zostały okryte ciemnofioletowym płótnem. Pod sufitem zawieszone zostały nietoperze. Na środku sali stał długi, czarny stół, na którym stało pełno półmisków i talerzy z jedzeniem, a na samym środku wielka miska z ponczem. Pod ścianami umieszczone zostały małe stoliczki z krzesłami wokół. Były jednymi z pierwszych przybyłych - na sali poza nimi były jedynie Road i Lulubell, kończące ostatnie przygotowania.
- Tatsu-chan! Fauna-chan! Witajcie! - rozradowana Road podbiegła do nich. Miała na sobie króciutką, czarną sukienkę z koronką. - Podoba wam się sala?
- Bardzo, Road - przytaknęła Tatsu. Popatrzyła w górę. Ogromny zegar zawieszony na ścianie wskazywał 19:54.
- Zaraz będzie 20:00, a jeszcze nie wszystko przygotowane - mruknęła Road. - Pomóżcie nam to zawiesić - wskazała na dwa nietoperze.
- Ja to zrobię - powiedziała Fauna i zanim ktoś zdążył coś powiedzieć, ona już była w górze i zawieszała ozdobę na suficie.
- Świetnie, Fauna!

20:10
Na sali byli już wszyscy, poza Tykim, Hikari i Jasdebi. Wszyscy uczestnicy (poza Earlem, rzecz jasna) byli w swojej ludzkiej postaci. Był to rozkaz Earla, który chciał, by Hikari dzięki temu bardziej poczuła się jak u siebie.
Tatsu dobrze się bawiła z Fauną i Road, jednak odczuwała lekką tęsknotę. Czy to za Tykim, którego nie widziała tyle czasu, czy też za Debitto? Tego nie wiedziała. W końcu spytała Road:
- Czemu oni się tak spóźniają? To przecież bal Hikari...
- Ale pytasz o Tykusia? Tykuś niedawno dzwonił i mówił, że pociąg się spóźnił, a Jasdebi... - zastanowiła się. - W sumie nie wiem czemu ich nie ma. Może Jasdero ma kolejny atak schizofrenii i Debitto się nim musiał zaopiekować? Nie wiem.
- Rozumiem.
Popijała Martini, gdy nagle go zobaczyła. Omal się nie zakrztusiła. Wyglądał lepiej niż zwykle, gdyż był w swojej ludzkiej postaci. Nie miał make-upu i był w garniturze, który o dziwo bardzo mu pasował. Za nim dreptał jego zgarbiony, blondwłosy brat, który teraz wyglądał jak dziewczyna.
Na chwilę ich spojrzenia spotkały się. On się uśmiechnął, ona odwzajemniła uśmiech, po czym odwróciła wzrok i wróciła jak gdyby nigdy nic do rozmowy z dziewczynami. Jednak nie mogła się skupić. Po chwili na salę weszli spóźnieni Tyki i Hikari. Tatsu ze zdziwieniem zauważyła, że nie pałają już do siebie taką wrogością jak wcześniej. Przedtem ich nienawiść do siebie było czuć na kilometr.
- No, nareszcie! - krzyknął uradowany Earl i podszedł do gości. - Impreza dawno już się zaczęła! - Teraz odwrócił się w kierunku reszty Noah. - Podejdźcie do stołu, musimy wznieść toast!
Tatsu, podchodząc do stołu, zauważyła spojrzenie, jakim Hikari obdarzyła Tykiego. "Coś się musiało między nimi wydarzyć", przemknęło jej przez myśl.
Earl zaczął nalewać poncz do kieliszków. Pierwszy podał Hikari. Po chwili wszyscy wznieśli swoje kieliszki w górę.
- Za naszą niezastąpioną Hikari!
Tatsu, wypijając swojego szampana, łypnęła okiem na Tykiego. Wpatrywał się w zielonooką jak w obrazek. "Będę musiała co nieco powęszyć", pomyślała i poczuła narastającą ciekawość.
Po chwili wszyscy wrócili do stolików. Tatsu dyskretnie obserwowała Hikari i Tykiego, siedzących przy jednym stoliku. Nagle z głośników popłynęła muzyka, taka idealna do walca. Ku zdziwieniu Tatsu, Tyki nagle wstał i... poprosił zielonooką do tańca! Teraz to już wytrzeszczyła oczy. Wpatrując się w nich, nie zauważyła, że do jej stolika zbliża się Debitto...
- Mogę panią poprosić? - zdziwiona odwróciła się w jego kierunku i zobaczyła wyciągniętą ku sobie rękę. Czarnowłosy uśmiechał się promiennie. Chyba już nic jej nie zdziwi dzisiejszego wieczoru!
- Ta.. jasne... Ale najpierw muszę z tobą pogadać - powiedziała i podniosła się z krzesła. Zdziwiony Debitto popatrzył na nią pytająco.
- Yyy... Pójdźmy może gdzieś, gdzie jest cicho, np. do kuchni - powiedziała. On pokiwał głową i wyszli z sali, odprowadzani zdziwionym wzrokiem Noah, szczególnie płci żeńskiej.
Kiedy weszli do kuchni, Tatsu zapaliła światło, przysiadła na blacie i zapytała:
- Dobra. Teraz mi powiedz, co się tutaj dzieje.
- A co ma się niby dziać?
- Tyki i Hikari wyglądają jak para dobrych przyjaciół, ty jesteś dla mnie ostatnio bardzo miły, a Jasdero zakochał się w Faunie... Coś się chyba dzieje, no nie?!
- Nie wiem, co się z nimi ostatnio dzieje... Przecież mieliśmy wam dokuczać, a teraz to szkoda gadać...
- No właśnie, mieliście. A ty to co? Jesteś moim wrogiem czy przyjacielem? Zdecyduj się, bo mam już tego dosyć!
Debi przewrócił oczami.
- Jezu, musisz być taka dociekliwa?
- Tak, muszę!
W ułamku sekundy był przy niej. Poczuła, jak po jej plecach przebiega zimny dreszcz.
- C... Co robisz? - zapytała trzęsącym się głosem.
- Pytałaś, więc zaraz zobaczysz, jakimi jesteśmy wrogami.
To stało się tak szybko... Jego wargi nagle dotknęły jej. Ona, początkowo oszołomiona, po chwili się ocknęła i odskoczyła od niego jak oparzona.
- Co ty wyprawiasz?! - spytała, po czym szybko wybiegła z kuchni. Debitto nie zdążył nic powiedzieć.
Postanowiła wrócić na bal, by ich wyjście nie wydało się podejrzane. Spróbowała się opanować, poprawiła fryzurę, po czym weszła z powrotem na salę. Tańce wciąż trwały. Zauważyła Tykiego, stojącego przy bufecie. Był sam. Postanowiła teraz do niego podejść i go wypytać o niego i Hikari...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Wto 21:59, 14 Kwi 2009 
Temat postu:

Tyki stał przy barze, popijając poncz, który dopiero co dostał do ręki. Był głodny i spragniony, choć u noah te uczucia nie powinny w ogóle istnieć. Jednakże nie jadł przez cały dzień przez durną podróż pociągiem, trwającą dwanaście godzin. Nie dziwił się więc, że Hikari ma tak zły humor. Nagle poczuł czyjąś rękę na ramieniu. Była to Tatsu w swojej ludzkiej postaci. Z resztą, wszyscy byli w swoim normalnym "imadżu" jak to zazwyczaj określał Jasdero.
- Witaj!- dotknął jej policzka, lecz dziewczyna od razu się wycofała. Przeszły ją dreszcze. Efekt Debitto...- Coś się stało?
- Chciałabym z tobą porozmawiać, Tyki...- kobieta podeszła bliżej, widząc że opuszcza ręce.- Co ty robisz z tą cizią?
- Masz na myśli tą idiotkę?- Tyki uśmiechnął się niejednoznacznie- Próbujemy się jakoś ze sobą dogadać, co nie wychodzi nam za bardzo.
- Nie wyglądacie na pokłóconych...
- A zdziwiłabyś się! wiesz co mi zrobiła w pociągu?.. Hmm... lepiej ci tego nie powiem... O, wbiła mi widelec do oka!- było to tuż po tym kiedy próbował ją pocałować. Hikari naprawdę ma zły humor.
- Ale uśmiecha się do ciebie!
- Naprawdę, nic nas nie łączy, kochana Tatsu-chan! Wystarczysz mi ty...- w tym momencie kobieta wzięła głośno oddech- i Road! Moje dwie kochane siostrzyczki...- poczochrał ją po głowie. Nagle Tatsu zauważyła Debitto wychodzącego z kuchni.
- Wiesz co, "braciszku"?- to słowo ledwo przeszło jej przez gardło- muszę już lecieć...

W tym samym czasie, Hikari rozmawiała z Earlem i kilkoma dość starszymi rangą noah o tym, czego dowiedziała się u egzorcystów. Niektórzy byli zaskoczeni, z jaką dokładnością dziewczyna podaje wszelkie informacje, choć sama jest człowiekiem i przez nią jej przyjaciele mogą umrzeć.
- A mam ich w dupie!- skomentowała rozwścieczona tym, że nikt jej nie chce żarcia podać.- Wracając do naszej rozmowy, wujaszku Earl... Allen jest słaby. Zabić go może jego własny miecz. Jako pianista nie ma szans. Jego miecz sam go chce wyczyścić. Wystarczy mu odebrać tą metalową pałę i mocno przywalić. A reszta to już luzik. Przecież was dużo jest i jesteście silną grupą, nie? Ja chcę tylko żyć normalnym życiem i dacie mi spokój, co?
- Oczywiście, że damy radę... Spokojnie, już masz pewne, że będziesz żyła w nowym świecie, po potopie...
- Jak u Sienkiewicza...
- Mickiewicza.
- Chcesz się kłócić grubasku?- aż wstała z miejsca kiedy to powiedziała.
- Mickiewicz!
- Sienkiewicz!!!
- TYKI!!!!!
- Nosz to kur*a przesadziłeś.
Earl tylko zawołał mężczyznę, aby upewnić się w swoich racjach. Wiadomym było, że Tyki był oczytany we wszystkim co ludzie napisali. Można się go było spytać o byle jaką książkę, on opowiedziałby całą fabułę.
- Tyki, czy "Potop" napisał Sienkiewicz?- pierwsza odezwała się Hikari. Słychać było zmianę w jej głosie, nawet sam Earl się zdziwił.
- Przykro mi, ale młoda ma rację.- popatrzył na nią, po czym spuścił wzrok.- Mogę już ją ze sobą zabrać, Jest zmęczona po podróży. Uwierzcie mi, jazda pociągiem jest bardzo wyczerpująca...
Udało mu się wyciągnąć ją z tłumu, przy czym pokłócił się z nią o jakąś rzeczową pierdołę i sama poleciała do swojego pokoju. Przyszedł do niej po kilkunastu minutach. W pomieszczeniu było ciemno Światło docierało tylko z okna. Widział jak wsypuje sobie tabletki do ust.
- Wiesz, że już tego nie potrzebujesz?- Tyki zamknął za sobą drzwi i usiadł przy niej.- Na samym początku, jak siedziałaś w katakumbach, wyleczyłem cię ze wszystkiego. Po co to jeszcze bierzesz.
- A co cię to obchodzi?! Boli mnie i tyle.- wstała i zaczęła ściągać z siebie kurtkę. Dopiero co przyszli, od razu wciągnięto ich na salę.
- Nie boli cię, tylko tak myślisz.- wyjął jej z ręki opakowanie i wyrzucił przez okno.
- Tyki, co żeś zrobił...- nawet na niego nie wrzeszczała. Była za bardzo zmęczona.- Jestem chyba chora, albo coś...- przeszła się w miejscu, on usiadł z powrotem.- Jak zamierzasz tu być, to nie przeszkadzaj mi w myciu się, okej? Jak wejdziesz, to cię uduszę.
Siedział pod drzwiami od łazienki i słuchał jej narzekań. W końcu drzwi otworzyły się, a że otwierały sie do środka, padł jej prosto pod nogi. Na szczęście dziewczyna była już w piżamie. Kopnęła go w głowę i spokojnie przeszła do łóżka.
- Mógłbyś stąd wyjść?
- Nie.
- A czemuż to?
- Bo mnie nie wyganiasz, a ja chętnie spędzę z tobą kolejną noc.- tak, nie przesłyszeliście się, kolejną. Tyki liczy nawet noce spędzone w pociągu jako wspólne.
- Tyczek, weź idź spać. wiesz dobrze, że nam nie wyjdzie, bo jesteś pedałem i dobrze o tym wiesz, więc wynoś się z mojego pokoju.
- Jak sobie życzysz...- wymamrotał bez słowa skargi i wyszedł z pokoju.
- Nie no to naprawdę pedał! Myślałam, że się rzuci na mnie albo co...- obróciła się w łóżku i szybko zasnęła.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yo-chan
Widmo
Widmo



Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 18:25, 17 Kwi 2009 
Temat postu:

Postanowiła zignorować Debitto i wrócić do swojego stolika. Po drodze zauważyła, że Road rozmawia ze Skinnem przy innym stoliku, a Fauna tańczy z Jasdero (zonk). Westchnęła i siadła sama. Miała nadzieję, że nikt się do niej nie przysiądzie. Chciała wszystko na spokojnie przemyśleć.
Wszystko wydało jej się strasznie dziwne. Może to jakiś spisek przeciwko nim? Może trójka ich wrogów tylko udaje przyjaciół, by potem nagle zaatakować? Jedno było pewne - pocałunek Debitto nie był szczery, nie był takim, jakiego daje się ukochanej dziewczynie. Wzdrygnęła się na samo jego wspomnienie.
Wolno podniosła wzrok, by nie napotkać spojrzenia Debitto. Z ulgą zauważyła, że stoi przy stole i pałaszuje przekąski. "Gdyby był zakochany, nie obżerał by się beztrosko, tylko zacząłby mnie błagać na kolanach o przebaczenie", pomyślała z ulgą. Postanowiła dołączyć do Road i Skinna. Prowadzili właśnie pogawędkę na temat landrynek. Skinn uważał, że najsmaczniejsze są te sprzedawane na wagę w sklepie jego przyjaciela. Natomiast Road upierała się, że najlepsze są te firmowe, np. Brando. Tatsu szybko zmęczyła ta rozmowa. Ona sama nigdy nie jadała słodyczy, by utrzymać figurę. Co prawda teraz, kiedy była Noah, nie odgrywała ona większej roli, ale i tak na nic z bufetu się nie skusiła - z przyzwyczajenia.
Znudzona kątem oka dostrzegła, że Fauna i Jasdero, którzy już przestali tańczyć, stali teraz przy bufecie i zaśmiewali się wniebogłosy. "To pewnie część ich planu", pomyślała. "Fauna niestety dała się nabrać. Biedaczka będzie zawiedziona...".
Zachciało jej się spać. Uznała, że i tak nie ma nic tu do roboty, więc postanowiła wrócić do pokoju. Postarała się wyjść niezauważona.
Weszła do pokoju. Przed pójściem do łóżka postanowiła wziąć prysznic. Chłodnym strumieniem starała się spłukać wspomnienia z nieszczęsnego balu. Wyszła z łazienki i od razu wskoczyła pod kołdrę. Kiedy już zasypiała, obudziło ją głośne trzaśnięcie drzwiami. Usłyszała głos Fauny, która zaśmiewała się w najlepsze i powiedziała, a właściwie krzyknęła: - Oj, Tatsu-chan śpi, lepiej bądźmy cicho, po czym usłyszała śmiech jej i kogoś jeszcze. Po charakterystycznym "hihi" Tatsu poznała Jasdero. Postanowiła udawać, że śpi, i poczekać na dalszy rozwój wydarzeń. Usłyszała odgłos, podobny do pocałunku połączanego z mlaskaniem i lizaniem. Wzdrygnęła się z obrzydzeniem. Ta Fauna na serio jest naiwna! Co prawda obydwaj byli najprawdopodobniej pijani (świadczyło o tym choćby to, że wleźli tutaj z wielkim hałasem, a teraz obmacywali się w najlepsze, co byłoby raczej niemożliwe dla Fauny po pierwszej randce), no ale jakoś kontrolować się trzeba!
Po chwili łóżko Fauny skrzypnęło, i to nie dlatego, że ona na nim usiadła. Tatsu wiedziała, co za chwilę nastąpi, więc aby temu zapobiec, zerwała się prędko z łóżka, czego nie zauważyli liżący się Fauna i Jasdero, i podbiegła prędko do łóżka. Teraz ją zauważyli.Stała nad nimi z groźną miną i rękami na biodrach.
- Cześć, Tat... tu... su.... - chan... - wybełkotała Fauna, po czym znowu obydwoje się roześmieli.
- Wy-no-cha z mo-je-go pokoju!!!!!! - wrzasnęła wkurwiona Tatsu tak głośno, że obydwoje natychmiast podnieśli się z łóżka (dzięki Bogu, byli jeszcze ubrani) i widząc jej groźny wzrok wybiegli prędko z pokoju, zaśmiewając się po drodze. Dziewczyna westchnęła. Zamknęła drzwi na klucz, by zapobiec dalszym niespodziankom, i wróciła do łóżka. Tym razem zasnęła bez problemów i przespała całą noc. Rano, wychodząc z pokoju, zastała pod drzwiami śpiącą na siedząco Faunę. "Jak się obudzi, będzie miała kaca", pomyślała z troską, ale też ze szczyptą złośliwości i zeszła na śniadanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Nie 22:44, 19 Kwi 2009 
Temat postu:

Hikari od rana siedziała w ogrodzie. Jeśli wychodziłeś z posiadłości noah, Z przodu domu był wielki las, w którym nawet stały bywalec potrafił się zgubić. Pamiętała taką sytuację. Debitto jest zdolny do wszystkiego, nawet jeżeli urodził się w tym miejscu, potrafi zgubić się we własnym pokoju. Z tyłu wielkiego domu był sporych rozmiarów ogród, w którym można było znaleźć wiele różnych odmian róż. Najładniejsze były te niebieskie. W normalnym świecie nikt nie spotkałby się z takowym kolorem dla tego kwiatu. Jednakże tu było wszystko możliwe. Kobieta znalazła tu psa. Był to labrador. Przyjazny jak każdy pies tej rasy. Uwielbiała zwierzęta. To była jej największa słabość. Na szczęście jeszcze nikt z noah o tym się nie dowiedział. Gdyby Tyki wiedział... Lepiej o tym nie mówić. Wykorzystałby ją jeszcze. On uważał, że nienawidzi wszystkiego. Niech tak dalej uważa. Przynajmniej będzie z dala od niej. Siedziała na ławce w tymże ogrodzie, głaskając psa, któremu kupiła już smycz i obrożę. Wyglądał słodko. Był jeszcze młody- miał z 2 czy 3 latka.

Zauważył ją dopiero, kiedy przeszedł przez główną bramę. Siedziała przy niebieskich różach. To był jeden z jej ulubionych kolorów. Uśmiechała się, głaszcząc ogromnego psa. Był złotej maści i ślinił się wściekle. Po chwili wskoczył na ławkę, na której siedziała i zaczął ją lizać. Hikari śmiała się w niebo głosy.
- Jestem zazdrosny.- wymamrotał Tyki podchodząc do niej. Dowiedział się. Teraz ma po prostu przekichane. Nie odpuści jej. Wymyśli jakiś sposób, żeby się do niego przekonała. Ale, jeżeli się postara...- Lubisz psy?
Pokiwała głową przy czym zrzuciła labradora z ławki. Chciała się oddalić od mężczyzny. Z dnia na dzień bała się go coraz bardziej. Wiedziała, że w końcu wybuchnie.
Był ubrany normalnie. Zwykła biała koszula i te jego czarne spodnie. Jak go tak widziała, rumieniła się. Zawsze. Całe szczęście, miał rozczochrane włosy...
- Ja też mogę być twoim psem- wiedziała, że palnie hasło w tym stylu, ale nie podejrzewała go o psie czynności. Chwycił ją za ręką, a ona upuściła smycz. Trzymał bardzo mocno. Zaczął ją lizać po szyi, aż w końcu doszedł do jej policzka. Dostała dreszczy. Zarumieniła się jeszcze bardziej, ale nie ruszyła się z miejsca.
- C- co ty robisz...- popatrzył mu się w oczy. Nie uśmiechaj się tak, Tyki! Patrzył na nią tak, jakby chciał ją zjeść, albo wylizać. Nagle wstał i podszedł do psa. ściągnął mu obroże i sam sobie założył na szyję. Nie żeby nie wyglądał śmiesznie, ale Hikari nie było do śmiechu. Naprawdę się go bała. Uklęknął przed nią i pociągnął do siebie za smycz, którą znów trzymała w ręku. Padła w jego ramiona. Jedna z jego rak wylądowała na jej tyłku. Czy to możliwe, żeby była jeszcze bardziej zawstydzona? Jemu się to widocznie podobało. I to bardzo. Powtarzała jego imię, tylko po to, żeby się wreszcie odwalił. Położył ja na ziemi i wziął ją między nogi. Na ziemi? Przy psie?? Podniósł się i zaczął ściągać swoje rękawiczki zębami.
- Tyki, przestań... wstań ze mnie... Tyki...
Była cała pośliniona, ale udało jej się uratować dziewictwo. No ludzie, nie na ziemi i nie przy psie, okej?
Trzymała go na smyczy. Za te jego pomysły to naprawdę można by się w nim zakochać... Chyba tak naprawdę było. Po drodze spotkali dwie noah, które dopiero co się obudziły po imprezie. Nie zauważyły obroży i zaczęły przystawiać się do Tykiego, który je znał już od dawna. Hikari pociągnął go i wyrwała z rąk dwóch kobiet. Były naburmuszone jak stado os. Ta smycz to jest jednak plus!
- Dlaczego mnie odciągnęłaś od nich?- ten uśmiech. Jezu, dlaczego on jest taki seksowny?
- Bo jestem zazdrosna matole!- odwróciła się w jego stronę i zauważyła zadrapanie na jego szyi.- Ja ci to zrobiłam?- pogłaskała go w tym miejscu i po chwili ściągnęła obrożę.- Przepraszam...
I znów ten impuls. Dlaczego on tak na nią działa. Ma ochotę go widzieć codziennie, codziennie się z nim całować i codziennie z nim zasypiać. Egh. Te uczucia to jednak człowieka ograniczają. Pocałowała go w miejsce gdzie było zadrapanie, tłumacząc, że podobno dzięki psiej ślinie rany się szybciej goją. On uśmiechnął się i pocałował ją w usta.
- Ej, co wy tu robi... Tyki... co ty z Hikari...- Road przechodziła korytarzem i zauważyła parę. Mężczyzna nagle odkleił się od niej i zaczął tłumaczyć małej jak to jest, że bawią się w pieska i kotka, czy coś w tym stylu.

Będzie z niego dobry ojciec Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yo-chan
Widmo
Widmo



Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:56, 27 Kwi 2009 
Temat postu:

Zaskoczona Road pobiegła na górę podzielić się z kimś tym, co przed chwilą zobaczyła. Biegnąc korytarzem natknęła się na idącą z kubkiem kawy Tatsu. Dziewczyna była śpiąca po nocnym wtargnięciu... wiadomo kogo do jej pokoju, a tylko kawa mogła ją postawić na nogi.
- Tatsu-chaaaaan! Tatsu-chaaaan! - wołała z daleka Road. - Nie uwierzysz co się stało!
- Cóż dziwnego mogło się jeszcze wydarzyć? - spytała Tatsu bardziej siebie niż Road.
Dziewczynka dobiegła do niej i przystanęła, by nabrać tchu. Kiedy już oddychała w miarę normalnie, powiedziała:
- Przed chwilą widziałam Tykiego i Hikari. I oni robili... dziwne rzeczy. Byłam zdziwiona... i przerażona. Ale nie chcę o tym mówić tutaj, bo ktoś jeszcze podsłucha. Chodźmy lepiej do ciebie.
Kiedy już były w pokoju Tatsu, Road siadła na jej łóżku, a właścicielka pokoju przysiadła na stoliku.
- No to opowiadaj, co się takiego stało? - zapytała, pociągając łyk kawy.
- No więc... Schodziłam do ogrodu, bo chciałam się pobawić... Po drodze ich zobaczyłam. Tyki... i Hikari... Macali się i całowali. I to było takie dziwne... I straszne. W sumie nie wiem jak to określić. Ale się przestraszyłam na początku, bo myślałam, że Hikari go zabija albo coś... - Głos dziewczynki drżał z podenerwowania. Tatsu zrobiło się jej żal. Podeszła do łóżka i usiadła obok niej.
- Nie martw się. Przecież wszystko jest ok. Nawet jeśli oni są razem... - ledwo jej to przeszło przez gardło - to nic to nie zepsuje w waszych relacjach. Więc głowa do góry!
Road rozpromieniła się.
- Pewnie masz rację. Bo inaczej z kim się będę bawić?

***

Tatsu, wracając wieczorem do swojego pokoju, rozmyślała o Tykim i Hikari. Podczas kolacji nie zwracali na siebie uwagi; nie zachowywali się ani jak śmiertelni wrogowie, ani jak zakochana para. Cieszyła się z tego. Mimo iż rano udała, że opowieść Road jej nie rusza, to tak naprawdę coś ją ściskało w dołku. Może była zazdrosna...?
Rozmyślania przerwał jej dziwny odgłos, dochodzący zza drzwi, obok których przechodziła. Był to składzik, w którym sprzątacz trzymał swoje miotły. Brzmiało to jakby ktoś się tam chował. Pomyślała, że Road chce ją nastraszyć. Otworzyła z uśmiechem drzwi.
- Road, co ty tam...
Nie dokończyła. Ktoś o sile znacznie przewyższającej siłę Road złapał ją z tyłu, zasłonił jedną ręką usta, a drugą zaczął... ściągać jej spódnicę. Oszołomiona zaczęła się szarpać i wyrywać, ale bezcelowo. Nie poddawała się jednak. Z całej siły ugryzła napastnika w rękę, a on wydał krzyk bólu (stłumiony przez jakąś chustę na twarzy) i ją puścił. Nie przepuściła tej szansy. Ściągnęła z siebie jego drugą rękę, szybko się odwróciła i grzmotnęła go z całej siły w twarz. Kiedy upadł, wybiegła szybko ze składzika i, nie zdając sobie do końca sprawy z tego co się stało, zaczęła biec w stronę swojego pokoju, poprawiając po drodze spódnicę. Na rogu zderzyła się z Tykim i przerażona aż krzyknęła.
- Hej, Tatsu-chan, co jest? - zapytał zdziwiony jej reakcją.
- Nie... nic - odparła, po czym nie czekając na jego odpowiedź, znowu zaczęła biec.
Dotarła w końcu do swojego pokoju. Zamknęła drzwi na klucz, po czym z głębokim westchnieniem klapnęła na łóżko. Kiedy już nieco doszła do siebie, zwróciła uwagę na to, że Fauny wciąż nie ma. Nie widziała jej od rana. Podejrzewała, że uciekła gdzieś z Jasdero.
Postanowiła wziąć szybki prysznic. Chłodny strumień otrzeźwił jej umysł. Zastanowiła się, co robić dalej. Powiedzieć komuś o tym? Ale co by miała powiedzieć? "Ktoś próbował mnie zgwałcić, proszę tego kogoś ukarać". No właśnie, nawet nie wiedziała kto to. Zaczęła się zastanawiać i typować potencjalnych sprawców. Ten ktoś na pewno był z kwatery, bo raczej żaden Egzorcysta nie ryzykowałby spotkania z bandą Noah tylko po to, żeby ją zgwałcić!
Odrzuciła od razu Tykiego i Jasdero. Na tego pierwszego natknęła się kilka sekund po zdarzeniu, a on nie umiał się teleportować. Poza tym mu ufała. A drugi nie widział świata poza Fauną, zresztą nie było go w kwaterze. Po namyśle odrzuciła sprzątacza, który nigdy nie zwracał na nią uwagi (i vice versa), a poza tym kochał tylko swoje miotły. Tak samo Skinn - w głowie mu tylko słodycze. Earl? Nie, raczej nie. To dobry wujek, ale nie wujek-pedofil. Została ostatnia osoba do rozpatrzenia. Aż ciarki ją przeszły.
Debitto... Ta wersja była najbardziej prawdopodobna. W końcu ostatnimi czasy zdradzał jej swoje zainteresowanie nią. Co prawda myślała, że to tylko żarty, ale myliła się...
Niestety, nie miała żadnego dowodu. Co prawda zostawiła sprawcy sporą śliwę pod okiem, ale cóż to za problem dla Noah wyleczyć ranę? Wystarczy pójść do wujka Earla albo braciszka Tykiego. Tak więc nie miała żadnego dowodu - będzie musiała się męczyć ze swoimi podejrzeniami i bać się kolejnego ataku sprawcy.
A jutro Hikari wyjeżdża i będzie zbiorowe pożegnanie... Spotkanie z Debim nieuniknione. Przerażona poszła spać, a w nocy śnił jej się... Tyki, który dzielnie bronił jej przed gwałcicielem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Yo-chan dnia Czw 19:16, 30 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Pon 22:36, 27 Kwi 2009 
Temat postu:

W końcu ten dzień musiał nadejść. Poprosiła Earla, aby pozwolił jej wrócić do rodzinnego domu. Oddał jej nawet jej innocence, które i tak nie zdałoby się jej na nic. Jednakże grubas miał rację- musi uważać na akumy i tak i tak. Nie mógł nimi kierować bezpośrednio, a do Hikari miał przywiązanie i nie chciał jej stracić (ależ ten Earl jest wzruszający). Chciała wrócić do swojego brata, którego nie widziała od ponad dwóch lat. chciała też iść na grób ojca. Cieszyła się, że umarł. Choć dobrze wiedziała, że to zniszczyło całe ich życie.
- Road, błagam cię, nie płacz!!- stała przed domem noah i prosiła małą dziewczynkę, aby się nie rozklejała.- przecież możesz mnie odwiedzać. Ty, Tyki, Debii, Jas. Wszyscy razem!!
Dziewczynka chlipała jak oszalała, jednakże zrozumiała słowa kobiety. Wtuliła się w nią, po czym puściła, aby mogła się pożegnać z resztą grupy. Oczywiście, wszyscy wiedzieli, już tydzień przed całym wyjazdem. Debi był twardy. Zaśpiewał "Nie płacz kiedy odjadę", po czym wszyscy zaczęli się z niego nabijać. Szczególnie Tatsu- chan, która pożegnała się z nią zwykłym podaniem ręki. Nie rozmawiały ze sobą za dużo, jednak rozumiały się. Wiecie, podobna sytuacja- nagle wyrywają cię z domu i już nigdy nie zobaczysz swoich bliskich. Na szczęście Hikari ma taka możliwość, aby do nich powrócić. Jasdero pomachał ręka i uśmiechał się jak kretyn. Uwielbiała tego pajaca.
Na samym końcu długiego rządku szarych kosmitów, jak to ich nazywała na samym początku, stał Tyki. Bała się do niego podejść. Najchętniej przytuliłaby się do niego i już nigdy nie puściła. Tak naprawdę nie wiedziała czy czuję do niego cokolwiek. Przecież to on zawsze się na nią rzucał... ale ona mu na to pozwalała. Chciała z nim zostać...
- Mam nadzieję, że nic nie zmalujesz z moim psem.- mruknęła podając mu rękę. On podniósł ją do swoich warg i lekko musnął jej dłoń. Zarumieniła się, co spowodowało szepty między Tatsu a Jasdero. Z Debim nie gadała z wiadomych przyczyn. Gdy puścił jej rękę, poczuła jakąś kartkę między palcami. Czy chciał się z nią inaczej pożegnać? Tego już nie mogła się do wiedzieć. W pociągu czytała ją setki razy. Napisał tylko, że się jeszcze spotkają. Przecież wiadomym było, iż już nigdy w życiu go nie zobaczy! To jest po prostu niemożliwe! Podróż trwała krótko, szczególnie, że przez całą drogę rozmyślała o Tykim. Tylko ta tyka i tyka!! Mogłaby przestać o nim myśleć? Co? Zakochała się?! W noah?! W pedale??!!!
Tak naprawdę, to przecież on nie jest gejem... Jest męski, przystojny, szarmancki, umie zrobić śniadanko, nosi wszystko do łóżka. Cud miód, nie ma przebacz. Tylko jest taki jeden malusieńki problem. Może zabić cię jednym spojrzeniem, a jak nie spełnisz jego pragnień, to tak właśnie zrobi. Dlatego też, lepiej trzymać się od niego z daleka. To co robi jest najlepszym rozwiązaniem. Szybko o niej zapomni. Tyle już lasek przeleciał, że jedna w te czy we wte nie zrobi mu żadnego problemu.

***

Ogród był jak zwykle zadbany. Brat wiedział, jak uszczęśliwić ja po długiej nieobecności. Ogród pełen róż wystarczył jej w pełni. Zadzwoniła i czekała na reakcję. Nagle zza drzwi dostrzegła swojego brata. Wysoki szczupły brunet z jaskrawo zielonymi oczami, oczywiście bez koszuli, w samych portkach. Nagle jego oczy powiększyły się ze zdziwienia, kiedy zobaczył swoją sisotrę w czarnej sukni, którą dostała od Earla.
- O Boże... Hika..sukienka... Słoneczko ty moje, co oni ci zrobili?- Zawsze tak do niej mówił. "Hikari, bez ciebie to by było ciemno". Pobiegła w jego stronę ze łzami w oczach i wtuliła się w jego klatkę piersiową.
- Nie chodź bez koszuli bo się przeziębisz!- wrzasnęła na niego.
- Ah... nic się nie zmieniłaś.- mruknął mężczyzna. Był od niej starszy o pięć lat. W dodatku był już po rozwodzie. Alex był totalnym przeciwieństwem swojej siostry. Pozwalał sobie na wszystko, a na dodatek był miły i uprzejmy. Okropieństwo. Ale kochała swojego starszego braciszka.
Popołudnie spędzili na rozmowach i różnych innych rzeczach. Hikari odwiedziła swojego ojca i matkę na cmentarzu, po czym postanowiła nakarmić konie. Mięli parę, która spodziewała się źrebiąt. Konie to wspaniałe zwierzęta. Takie duże psy na kopytach. Potem, musiała się umyć z tego całego syfu. Gówno końskie naprawdę nie pachnie przyjemnie. Był już wieczór. Przez cały dzień czuła spojrzenie, którego się spodziewała, jednakże nie była pewna do kogo należało.

***

Tyki wiedział, że długo nie wytrzyma. Na drugi dzień był już w jej rodzinnym mieście. Śledził ją krok za krokiem, aż w końcu nadarzyła się okazja. Była sama. widział ją przez okno, była zamazana. Para wzbiła się w powietrze, kiedy wychodziła spod prysznica. Nigdy nie widział jej nagiej. Nie mógł usiedzieć na drzewie, przez które ją podglądał. Przed chwila stał tam, kiedy ona spokojnie podnosiła do góry ręce, aby woda równomiernie spływała po jej ciele. Gdyby on był ta wodą... Chciał jej dotknąć, lecz wystraszył się. Cofnął rękę i wylądował tu- na drzewie. Jednakże nie dał za wygraną. Na drugi dzień, zamienił się w człowieka i po porstu, zapukał do drzwi...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aqua dnia Pon 22:42, 27 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yo-chan
Widmo
Widmo



Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:22, 30 Kwi 2009 
Temat postu:

Aby jak najkrócej przebywać z Debitto, zaraz po pożegnaniu Hikari wróciła do siebie. Jasdero z Fauną wrócili w nocy. Dzięki Bogu, nie byli już pijani i poszli do swoich pokojów. Rano dziewczyny ucięły sobie krótką pogawędkę. Tatsu widząc, jaka Fauna jest szczęśliwa, nie wspomniała nic o tym, że jest za wcześnie na jej związek z Jasdero albo coś w tym stylu. Za to zapytała, gdzie byli przez cały dzień. Dowiedziała się, że wyjechali do Tokio, a kiedy już otrzeźwieli, wynajęli na noc pokój w hotelu (tu Fauna się zarumieniła), a w dzień, korzystając z tego, że są już w stolicy, pozwiedzali miasto.
- A ty co robiłaś wczoraj, Tatsu-chan? - padło niespodziewane pytanie.
- Hmm... Powiedzmy, że nie miałam tak fajnego dnia jak ty.

***

Na śniadanie nie zeszła, tłumacząc się, że nie jest głodna. Za to poszła do kuchni po jogurt. Skojarzyło jej się to z niedawną rozmową z Debitto. Czyżby ich serdeczna wymiana zdań była tylko przykrywką do jego prawdziwych zamiarów? Jeśli tak, to musi być naprawdę świetnym aktorem. Tak się zamyśliła, że nie zauważyła, że obiekt jej rozmyślań właśnie wchodzi do kuchni...
Kiedy go dostrzegła, początkowo się przestraszyła. Szybko się jednak opanowała i jak gdyby nigdy nic kontynuowała jedzenie. Dyskretnie też schowała pod stół nogi, by nie prowokować go czarnymi pończochami.
On nic nie powiedział. Tylko patrzył na nią jak na kosmitkę. Nie odpłaciła mu się tym samym, gdyż w ogóle na niego nie patrzyła. Tylko rzuciła okiem, co robi. A on wyjął z szafki dwa kartony soku i wyszedł z kuchni, rzucając na nią spojrzenia. Kiedy wyszedł, westchnęła z ulgą i zaczęła szybciej jeść, żeby się na niego znowu nie natknąć.

Dwie godziny później, siedząc w ogrodzie i przeglądając jakiś nudny magazyn, rozmyślała o Tykim. Był przybity po wyjeździe Hikari, chociaż udawał, że tak nie jest. Tatsu jednak znała się na ludziach. Domyśliła się, że on nie traktuje Hikari jak przyjaciółkę. Próbowała przetrawić jakąś tą informację, ale nie udawało jej się to. Zrozpaczona próbowała zabić jakoś czas. Pobawiła się z labradorem Hikari i poopalała się. Ale ani trochę nie poprawiło jej to nastroju. Kiedy więc Earl wezwał ją i powiedział, że ma dla niej misję, ucieszyła się. Bo co miała innego do roboty...?

Tym razem nie wysłał jej na jakieś kompletne zadupie, tylko do ładnego, całkiem dużego miasta. Musiała tam zostać na kilka dni, bo miała znaleźć dwa Innocence, a poza tym zabić jakiegoś Egzorcystę, który kręcił się w pobliżu. Ucieszyły się z Fauną, kiedy zobaczyły, że wynajęty przez Earla domek dla nich jest bardzo ładny i przytulny. Postanowiły poświęcić dzień na zwiedzanie miasta, a wieczorem wybrać się na łowy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Pią 21:31, 01 Maj 2009 
Temat postu:

- C-co ty tu robisz?!- wrzasnęła Hikari, opierając się o swojego brata, który akurat otworzył drzwi. Po minie Tykiego było widać że jest zazdrosny.- Miało cię tu nie być!!- wyskoczyła z domu, zamykając za sobą drzwi.
- Kim jest ten facet?
- A co cię to obchodzi?! Zostaw mojego brata w spokoju! Chodź nad jezioro, albo cię wykastruję!!
Akurat ta sytuacja nie przeszła przez myśl mężczyźnie, dlatego też grzecznie pomaszerował za dziewczyną. był w ludzkiej formie, ponieważ spodziewał się jakiejś rodziny Hikari. Jednakże mężczyzna, nazwany później przez nią bratem, był dla niego wielkim zaskoczeniem. Dlaczego nic nie mówiła o swojej rodzinie. W końcu w ogóle się nie znali...
Wreszcie, dotarli do pobliskiego bajorka. Żaby kumkały jak szalone- w końcu nadeszła upragniona wiosna.
- Czego ode mnie chcesz?- stała przy nim. Dlaczego on był taki wysoki? Nie patrz się tak na mnie, bo ci oczy wydłubię!
- Kocham cię.
No to teraz żeś chłopie przesadził! Coś ty powiedział? Mnie? Człowieka, który boi się z tobą zadawać? Który cię nienawidzi? Czy nienawidzi, to inna sprawa... ale mnie!!?? Przecież jestem zwykłą dziewczyną, na dodatek niezbyt ładną, z fioletowymi włosami, nie lubię każdego!! Przecież to był żart. Żartowałeś?? Miałeś mnie tylko pocieszyć!! Nie!!
Cofnęła się do tyłu, jednakże jej ruchy były o wiele wolniejsze niż ruchy napalonego noah, który wie do czego zmierza i jakie są jego priorytety.
Ona...
Kocham cię!! Jak to jest możliwe? Przecież jesteś ohydnym zawszonym noah, którego już dawno powinnam zabić!! To ty mnie zabij! Zabij mnie!
- Tyki...- odkleiła się od niego na chwilę.- Co się dzieje?
Mężczyzna tylko się uśmiechnął i szybko przytulił ją do siebie.
- Jestem twój...- nagle dotknął jej prawego oka. poczuła pieczenie. Nagły ból spowodował dreszcze na całym ciele. Padła na ziemię jak kłoda. Zaczeła krzyczeć. Nagle nie widziała nic. Na jedno oko, oczywiście.- nie martw się, zaraz odzyskasz wzrok.
Otworzyła oko, na którym znajdowała się teraz pieczęć. Kolor jej oka zmienił się na jasno- fioletowy, ładnie kontrastujący z jej włosami.
- Coś ty mi zrobił głupku!!- Już wcześniej zauważyła, że przestała na niego kląć, nawet jeżeli zrobił coś głupiego. Pochylił się nad nią i po raz kolejny przytulił do siebie.
- To jest pieczęć, dzięki której będziesz mogła nade mną panować. Im bliżej oka, tym o wiele lepsze działanie...- powiedzmy szczerze, nie słuchała go w ogóle, ponieważ jeszcze nigdy facet jej nie przytulał, nie mówił takich rzeczy, a do takiej sytuacji Hikari nie była przyzwyczajona.- Możesz mnie wezwać kiedy tylko chcesz.
- To... fajnie...- zemdlała na jego ramieniu. Ból który przed chwilą przeżyła, widocznie był dla niej za duży.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yo-chan
Widmo
Widmo



Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:08, 02 Maj 2009 
Temat postu:

Do wieczora następnego dnia zdążyły znaleźć obydwa Innocence. Teraz pozostało im trudniejsze zadanie - rozprawić się z Egzorcystą. Na szczęście do umiejętności Noah należało także wyczuwanie obecności Egzorcystów, więc szybko go namierzyły. Siedział w barze i sączył drinka. Miał rude włosy i piracką opaskę na oku. Wyglądał na zrozpaczoną osobę, która myśli tylko o tym, żeby się upić. Ucieszyły się z tego, gdyż automatycznie ułatwiało im to zadanie.
- Dobra - zaczęła Tatsu, stojąca z Fauną przed barem. - Musimy go jakoś stąd wywabić. Nie chcę go zabijać na oczach wszystkich.
- Jaki masz plan?
Tatsu zaczęła go uważnie obserwować. Jednak nic jej nie przychodziło do głowy. Nie wyglądał na głupka, więc raczej nie pójdzie nigdzie z obcymi dziewczynami. Nagle coś zauważyła. Kiedy usiadła obok niego jakaś dziewczyna, on, mimo iż jeszcze nie był pijany, zaczął się od razu do niej przystawiać. I nie było to podrywanie w stylu "umówisz się ze mną? Jeśli nie, to zrozumiem...", tylko raczej "Prześpij się ze mną, nie pożałujesz!".
- No, Fauna - powiedziała po chwili. - Chyba mamy szczęście. Trafił nam się lowelas!
- Więc?
- Więc któraś z nas zacznie się do niego przystawiać, postara się go upić, a potem pod pretekstem... no, wiesz czego, zwabimy go do jakiegoś zaułku. I wtedy go zaatakujemy.
- Świetny pomysł! Ty to zrobisz.
- Czemu ja?
- Bo ty na to wpadłaś, poza tym jak ty będziesz się z nim miziać, to ja go zaatakuję od tyłu, nie? A jakbym miała przy nim wyciągać miecz, to by zdążył wyciągnąć swoją broń i mnie zaatakować.
- No tak... Ehh, czemu w mojej pierwszej poważnej misji mam być dziwką?
Fauna roześmiała się. - Myślę, że nie będziesz narzekać, jak już wykonamy zadanie.
- Racja. To do roboty!

Wróciła prędko do domu i przebrała się w bardziej seksowne ciuchy. Swój skórzany komplet, składający się z topu i ultra krótkiej spódniczki, którego nigdy nie nosiła, gdyż za bardzo jej się kojarzył z "panienkami spod latarni" (kupiła go kiedyś w ramach żartu w sex-shopie) i wysokie, czarne kozaki na wysokich obcasach. Poza tym bardzo mocno się umalowała i natapirowała włosy.
- Mam nadzieję, że nie będę musiała tego powtarzać... - mruknęła pod nosem i wróciła pod bar. Wzięła głęboki wdech i weszła do środka. Starała się zachowywać jak najnaturalniej, ale to było trudne, biorąc pod uwagę, że gapili się na nią wszyscy faceci. Czuła, że wręcz rozbierają ją wzrokiem. Uważała, by żaden nie złapał jej za tyłek.
W końcu podeszła do Egzorcysty. Jak gdyby nigdy nic usiadła obok niego i zamówiła drinka. Kiedy na nią spojrzał, zauważyła żywe zainteresowanie w jego oczach. Ucieszyła się w duchu.
Podczas czekania na drinka posyłała mu jednoznaczne spojrzenia. Widziała jego rosnące podniecenie.
Kiedy dostała napój, zaczęła go pić w sposób... no, kojarzący się z czymś innym. Wiedziała, że teraz już niedługa droga do zagadania jej.
- Hej, Lavi jestem... - wyjąkał w końcu, wyraźnie podniecony. Popatrzyła na niego.
- Miło poznać - wyszczebiotała radośnie, po czym wróciła do picia.
- Co taka piękna dziewczyna robi tutaj sama?
"Typowa zagrywka napalonych facetów", pomyślała.
- Wiesz, różnie się w życiu układa... - powiedziała, po czym zachichotała jak idiotka. Czuła się źle, odgrywając taką rolę, więc chciała jak najszybciej zakończyć ten cyrk.
- A ty? Nie jesteś tu z jakąś dziewczyną?
Zauważyła, że nagle zrzedła mu mina.
- Pokłóciłem się z moim... partnerem - powiedział.
- Aha... Przykro mi - powiedziała nieszczerze. Kiedy dopiła swojego drinka, zaproponowała: - Co ty na to, żebyśmy utopili swoje smutki w alkoholu? - Chętnie przystał na tą propozycję. Zamówił kilka kieliszków, tłumacząc barmanowi, że to "dla mnie i dla tej dziewczyny". Tak naprawdę jednak sam je wypił, gdyż Tatsu się wykręciła "bólem głowy". Kiedy skończył i wyraźnie zaczęło mu już huczeć w głowie, zapytał:
- Może stąd wyjdziemy? Trochę tu tłoczno...
- Jasne - powiedziała z radością.
Wyszli z baru. On od razu położył rękę na jej talii. Skrzywiła się, jednak udawała, że jej się to podoba.
- Znam takie miłe miejsce niedaleko... Tam moglibyśmy porozmawiać - powiedziała z radością.
Ledwo doszli na miejsce, on już zaczął ją obmacywać. Kiedy byli już w zaułku, gdzie umówiła się z Fauną, on oparł ją o ścianę i zaczął całować. Nie zawsze trafiał w usta, co niezbyt jej się podobało. Kiedy zaczęła mieć już dość, odepchnęła go lekko, tłumacząc, że musi ochłonąć. On niechętnie się od niej odsunął. Odwróciła się od niego i zaczęła poprawiać włosy.
- Wiesz... - zaczęła - to chyba za wcześnie dla mnie... No rozumiesz, niedawno rozstałam się z moim chłopakiem, nie jestem jeszcze gotowa na nowy związek... - łkała, odwrócona do niego plecami. Włożył ręce do kieszeni i przewrócił oczami.
- A kto mówi o związku? Jeden numerek i po wszystkim.
- Jesteś okropny...
Dalsze wydarzenia rozegrały się w ciągu sekundy. Nie zauważyła, jak wyciąga z kieszeni mały młotek, który szybko okazał się jego Innocence. Ledwo zdążyła się odwrócić, dostała nim w plecy. Odrzuciło ją na drugi koniec uliczki i uderzyła w ścianę. Z jej gardła dobył się głośny jęk z bólu.
- Myślisz, że jestem taki głupi, Noah?! - wykrzyknął. Na jego twarzy malował się gniew.
- J... Jak na to wpadłeś...? I dlaczego nie jesteś pijany? - spytała słabym głosem. Kręciło jej się mocno w głowie i czuła, ze zaraz zemdleje. Poza tym, gdzie jest Fauna?!
- Mam mocną głowę i jestem dość dobrym aktorem. I wyobraź sobie, że mnie też ostrzeżono, że w okolicy kręci się Noah. Ponoć bardzo atrakcyjna kobieta. A że taka się do mnie dzisiaj dostawiała.. to szybko skojarzyłem fakty. - Uniósł swój młotek w górę i zaczął się do niej powoli zbliżać. - Miałaś dobry pomysł, Noah, ale nie doceniłaś swojego przeciwnika. I teraz tego pożałujesz!
Przerażona Tatsu zamknęła oczy. Wiedziała, że to koniec. Bez Fauny była bezbronna, a poza tym była mocno ranna. Pomyślała o Tykim. Czy będzie za nią tęsknić...?
Wybawienie przyszło nagle. Usłyszała znajomy trzepot skrzydeł motyli. Poznała jego głos, kiedy krzyknął "Zostaw ją!". Usłyszała jęk Laviego. Kiedy otworzyła oczy, zobaczyła go, leżącego w kałuży krwi. Był martwy. Ujrzała też swojego wybawiciela.
- Tyki! - krzyknęła. Ogarnęła ją nieopisana radość pomimo bólu i przeżytego przed chwilą ogromnego strachu.
Podszedł do niej i się nad nią pochylił. - Wszystko w porządku?
- Tak, chyba... - na dowód spróbowała wstać, ale zaraz upadła.
- Chyba jednak nie... - powiedział z troską w głosie. - Krwawisz...
Zanim zdążyła coś powiedzieć, on przywołał swoje motyle i zaczął ją uleczać. Poczuła w sobie dziwne ciepło. Po chwili ból przeszedł jak ręką odjął.
- Dzięki... - wyjąkała. Spróbowała się podnieść, ale znowu jej się to nie udało.
- Wciąż jesteś osłabiona - wyjaśnił jej Tyki. - Lepiej cię poniosę.
- Co zrobisz?! - wykrzyknęła, ale zanim zdążyła zaprotestować, jej ciało już leżało w jego ramionach. - Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł... - powiedziała, ale trochę bez przekonania.
- Nie martw się, przy mnie jesteś bezpieczna - uśmiechnął się szarmancko. Pokiwała głową i westchnęła z udawanym gniewem, ale w głębi duszy była szczęśliwa. Nie spostrzegła nawet, kiedy zasnęła w jego ramionach...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Pią 22:36, 15 Maj 2009 
Temat postu:

Przechodziła obok gigantycznego zbiegowiska. nie zatrzymałaby się, gdyby nie zobaczyła klęczącego przyjaciela. Co tutaj robił Kanda? Przecież to jest mieścina zabita dechami. Przyszła tu tylko po mleko do kawy dla brata. Nagle karton białego płynu wypadł jej z ręki i roztrzaskał się na chodniku, mieszając z jeszcze niezabezpieczonymi śladami krwi Laviego. Podeszła bez słowa do Kandy. Dalej klęczał przed pokrojonym ciałem mężczyzny. Od razu wiedziała kto to zrobił. Takie dokładne cięcia mogła przeprowadzić tylko jedna osoba.
Czarnowłosy nie zdziwił na widok Hikari. wiedział, że coś kombinowała, jednakże nikomu o tym nie powiedział. Na szczęście, był jedynym egzorcystą na miejscu. Dziewczynie chciało się płakać. Całą złość wniosła w swój krzyk.
- CHODŹ TU!!!!!
Spotkała się z nim w ślepym zaułku, tak aby nikt ich nie mógł zobaczyć. Jego uśmiech. Z czego się tak cieszył? Zabił jej jedynego przyjaciela. Podeszła do niego pokazując palcem na ziemię.
- Klękaj.- jej głos uspokoił się. Ale nie na długo.
- A-ale...- chciał się wytłumaczyć. Wiedział o co chodzi. Jednakże widząc jej zawistne spojrzenie, ściągnął cylinder i uklęknął przed nią.
- Co zrobiłeś?- zaczęła spokojnie, patrząc na niego z góry.
- Ja...- od razu się odwinęła i przyłożyła mu w twarz. Tyki musiał się oprzeć o ziemię, aby utrzymać się na klęczkach. Pozwalał jej na to tylko z jednego powodu...
- CO ZROBIŁEŚ??!!- nie chciała się przed nim popłakać. Ale w tej chwili była za słaba, by powstrzymywać jakiekolwiek uczucia. Nie czekała nawet na odpowiedź. Znów przyłożyła mu, tym razem z buta. Siła uderzenia, przewróciła ją samą na ziemię. Siedziała, bawiąc się piaskiem i becząc. Noah pluł krwią i nie zamierzał się wyleczyć. Chciał wyciągnąć do niej rękę, jednakże ona szybko wstała i pomaszerowała do Kandy. Teraz jego trzeba pocieszać. Ona nie potrzebuje pomocy. Nikogo.

***

- Spokojnie, wszystko będzie dobrze...- I kto mówił, że to jego trzeba będzie pocieszać? Położyła głowę na jego kolanach i ryczała jak bóbr. Przepraszała go za to co się wydarzyło. On naprawdę nie rozumiał, że to przez nią stało się to, co stać się nie powinno. Kanda jak to Kanda. Nigdy nie wyraża uczuć. Nawet jeżeli umrze mu najważniejsza osoba w życiu, on będzie pocieszać innych.
- Nie będzie dobrze... to wszystko moja wina... gdybym nie poszła za nimi... gdybym nie zemdlała...
Zabiję go... zabiję... Albo będę ko[pać, aż będzie błagał o tą śmierć. Zrobiłeś sobie pieczęć na moim oku? No to teraz masz kochany przesrane. Zrobię ci z dupy jesień średniowiecza.
Lavi, jak mogłeś się nie obronić? Przecież mogłeś go walnąć tym swoim młotkiem... Lavi...

Postanowiła wyjechać od brata. Wyjechała do miasta. Tam, gdzie jest pełno ludzi, będzie mieszkać w bloku, nikt jej tam nie znajdzie. Przede wszystkim jej kolegom nie stanie się krzywda. Ona tego nie chce.
On jej nie znajdzie.
Nie potrzebuje go. Po co jej jakiś pacan, który ją zawsze denerwował, jest zawsze miły i nagle zabija jej najlepszego kumpla?
W przeprowadzce pomógł jej nawet Kanda. Rozumiał ją. Jako jedyny.
- Jeszcze raz, wielkie dzięki...- powiedziała, gdy wnosił ostatnie pudło do jej nowego mieszkania. Popatrzyli po sobie i nagle rzucili sobie w ramiona. Jak zwykle, Hikari rozbeczała się.
Dziękuję...

Dwa dni jej nowego życia były normalne. Jednak musiał to zniszczyć. Musiał ją znaleźć i musiał jej się tłumaczyć.
Dokładnie trzeciego dnia jej nowego zamieszkiwania w mieście, pojawił się On.
- Co tu robisz?- powiedziała od razu przy wejściu. Był w ludzkiej postaci. Teraz mu jego seksapil nie pomoże.- Chcesz znowu dostać po pysku?- Stare ślady jeszcze się nie zagoiły. Dlaczego ich nie wyleczył?
- Chciałbym cię przeprosić. - powiedział silnym i pewnym głosem. Oho, teraz to mu raczej nie podskoczy. Wpuściła go do mieszkania i udali się razem do jednego z pokoi. Oczywiście, jedynym pokojem w tym siedmio-gwiazdkowym apartamentowcu, była sypialnia. Stolik? Oczywiście, przy łóżku. Kiedy wspomniał o pomocy dla Tej-Wrednej-Suki, przyłożyła mu po raz trzeci w tym tygodniu. I znów się pobeczała.
- To przez ciebie ty pacanie!! Becze i becze, a wcześniej tak nie było!! Musiałeś to zrobić??!! Musiałeś??!!!- Gdy wymierzyła czwarty cios, chwycił ją za ręce i położył na łóżku.
- Nie wiedziałem, że to twój przyjaciel!!- trzymał ją tak mocno, że ślady siniaków miała potem przez tydzień. Uświadamiając to sobie, popuścił ją trochę, jednakże niecałkowicie.- Moim obowiązkiem jest ochrona mojej rodziny! Przepraszam...
Zbliżył się do niej i mocno przytulił.
Eh... Znowu się rozbeczała...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yo-chan
Widmo
Widmo



Dołączył: 12 Sie 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:35, 30 Maj 2009 
Temat postu:

Obudziła się rano w swoim pokoju w kwaterze. Siedziała nad nią Fauna.
- Tatsu! W końcu się obudziłaś! - przyjaciółka pisnęła z zachwytu i chciała ją objąć, ale szybko się powstrzymała. - No tak, przecież Tyki zabronił... Jesteś jeszcze obolała i masz odpoczywać.
Tyki... Tatsu zaczęła sobie przypominać wydarzenia zeszłej nocy. "Randka" z Lavim, bolesne uderzenie młotkiem, wizja śmierci przed oczami... I cudowne wybawienie. Nagle zdała sobie z czegoś sprawę.
- Hej, Fauna - wykrztusiła - czemu cię tam wczoraj nie było? Przecież się umówiłyśmy...
- No bo my się umówiłyśmy na pół godziny po twoim wejściu do baru. A ty wyszłaś wcześniej. Ja w tym czasie byłam u nas w domku. A jak dotarłam do tego zaułku, gdzie się umówiłyśmy, nie było cię tam, tylko leżał ten martwy Egzorcysta. Więc zaczęłam cię szukać i spotkałam Tykiego, niosącego cię. Powiedział mi o wszystkim i kazał mi się tobą zająć, bo miał coś do zrobienia. Więc ja cię przyniosłam tutaj.
- Dzięki... Cholera, ale się pomyliłam z tym czasem. Myślałam, że nam więcej czasu zleci na tych zalotach.
- Przynajmniej miałaś okazję być z Tykim sam na sam - Fauna popatrzyła na nią znacząco. Tatsu wzruszyła ramionami.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Normalne, że teraz więcej czasu poświęca swojej dziewczynie.
"Jakby to jeszcze było takie łatwe do zaakceptowania...", pomyślała z goryczą.

***

Debitto i Jasdero siedzieli w ogrodzie i rozmawiali.
- No, normalnie gadałem se dzisiaj z Hikari, hihi, mówiła, że jest zrozpaczona i potrzebuje pocieszenia, hihi, no i mówiła, żebyśmy do niej przyjechali, najlepiej całą ekipą - powiedział Jas.
- Całą ekipą? W sensie wszyscy Noah?
- No, hihi, tak!
- Czyli Tatsu też?
- No! Chyba!
- Cholera...
"Ona chyba mnie podejrzewa", pomyślał. "Jak wypaple o tym Tykiemu, to będę miał przesrane..."
- Coś się tak zamyślił, braciszku? Nie cieszysz się, że jedziemy do Hikari?
- Bardzo się cieszę. Idź zawiadomić wszystkich.

***

Fauna, która poszła do kuchni po coś do picia, wróciła po chwili z butelką soku w ręce i przejęciem na twarzy.
- Spotkałam Jasdero... Powiedział mi, że Hikari zaprosiła nas wszystkich do domu swojego brata. Podobno jest smutna, bo straciła swojego najlepszego przyjaciela.
- Laviego?
- No.
- Mnie też zaprosiła? W końcu to przeze mnie zginął...
- Nie wspomniała nic o tobie. Wszyscy to wszyscy.
- Nie wiem czy chcę się z nią widzieć... Pewnie teraz mnie nienawidzi.
- Do Tykiego ma pewnie większy żal. A on przy niej teraz jest.
- No dobra... Kiedy mamy jechać?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum zUo Strona Główna -> Nasze Historie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
MSHandwriting Theme Š Matt Sims 2004
phpBB  © 2001, 2004 phpBB Group
Regulamin