|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aqua
Administrator
Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Amestris
|
Wysłany: Sob 21:32, 01 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Kolejna sobota. Juri obudziła się z wesołą miną, ponieważ od razu przypomniała sobie co się stało wczorajszego wieczoru. Najbardziej ucieszyła się z powrotu brata i jego przeprosin.
- Kurogane, wstawaj!!!- Dziewczyna po chwili była w pokoju chłopaka i już zaczęła go budzić, gdy zobaczyła puste łóżko.- Gdzie ten kretyn??
Zeszła na dół i zobaczyła całą familię na...kolacji. Wilkołak przespał calutki dzionek.
- Ale mi się spać chciało!!
- Jak zwykle, Juri...- powiedział Kosho odsuwając jej krzesło nogą.- Teraz coś zjedz i znów idź spać.
- No chyba ci coś odbiło...
- No to pograsz ze mną...- powiedział Shun pokazując na PS2 i stos gier.
- Eh...no dobra- dziewczyna podrapała się po głowie i zaczęła jeść.
******************
- Kurogane, źle tym sterujesz!!
- No to co mam zrobić??
- x!! Wciskaj x!!- shun podpowiadał jak mógł, żeby znów nie wygrać z wampirem.
- A...już łapię...- Nagle Kurogane załatwił wilkołaka.
- Ej...jak żeś to zrobił jednym guzikiem??
- Moja technika jest niezawodna...
- To teraz ja z Czarnym- powiedziała Juri ześlizgując się z kanapy na podłogę i podnosząc pad.- przygotuj się na tortury!!!
- Zobaczymy, kto pierwszy padnie!!
**********************
Całą noc spędzili na graniu. Shun zasnął w cudnej pozycji na glonojada, czyli leżał na plecach z otwartą buzią, nogi miał na oparciu sofy, a głowa wisiała, a włosami szurał po podłodze. Juri skuliła się na fotelu, a Kurogane rozwalił się na podłodze.
Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Beatrix otworzyła. Gdy zobaczyła młodego mężczyznę w garniturze, od razu zawołała swojego brata. On podszedł do drzwi i nie zdołał nic powiedzieć.
- Wreszcie cię odnalazłem...Kurogane...
- Dawno się nie widzieliśmy...Fye...
- To wy się znacie??- wtrąciła się Beatrix do rozmowy, lecz kiedy Kurogane popatrzył na nią, od razu cofnęła się i więcej nie wtrąciła do rozmowy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Yoko.
Warlock
Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: z mHroku.
|
Wysłany: Nie 12:56, 02 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
- Kto to.?
- Kto przyszedł.?!
Do przedpokoju wbiegła cała hołota. Wyglądali dość ciekawie, bo Juri miała we włosach coś przypominającego majonez, Kosho miał przyklejoną gumę do żucia do nosa, a włosy Shuna wyglądały niezwykle oryginalnie po tapirowaniu przez Kanitę. Jedynie najmłodsza wampirzyca wyglądała normalnie, bo miała dwie różne skarpetki.
- Dzieciarnia na górę.. - odezwała się Bea.
- Jaka znowu dzieciarnia.?! - oburzyły się Kanita i Juri.
- Ruchy. - tym razem był to Kurogane, który wpatrywał się w przybysza. On stał uśmiechnięty.
Cała piątka posłusznie poszła na górę i weszli do pokoju Beatrix. Juri uwaliła się na łóżko dziewczyny, ale widząc jej minę, szybko z niego zeszła.
- Co to za ziut.? - zapytała Juri siadając obok Shuna i opierając się o jego ramię.
- Nie wiem, nie znam. - odparł srebrnowłosy. - A ty Kosh.?
Chłopak pokiwał przecząco głową, usiadł obok Bei i objął ją ramieniem.
- A ty Kanita.? - Shun rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu wampirzycy. - Ej, gdzie Kanita.?
- Pewnie poszła do siebie spać, bo jest już późno. - odpowiedziała Beatrix, patrząc na zegarek.
- Podobno krwiopijcy zazwyczaj nie śpią w noc... - zaczęła Juri. - No na przykład, Czarnulek to jak... - urwała widząc, że każdy się na nią patrzy i uważnie słucha co mówi. Zmieszała się i dodała pośpiesznie. - No ale po Kanicie to wszystkiego się można spodziewać.
Zapanowała cisza, podczas której Shun chyba zaczął sobie przysypiać oparty o siostrę, ta natomiast nuciła jakąś piosenkę, wykonując szybkie ruchy nogami.
- Masz ADHD, Juri.? - zapytała Beatrix sięgają za łóżko po soczek.
- A ty downa.? - wilkołak pokazał język. - A właśnie.. a ty znasz tego zioma, co przyszedł.?
- Nie.. Znaczy mam wrażenie, że go kiedyś widziałam, ale może mi się tylko wydaję...
I znów wszyscy pogrążyli się we własnych myślach, czekając na dalszy rozwój sytuacji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mitsu
Drużyna Asafy
Dołączył: 26 Lut 2007
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: a żebym to ja wiedziała
|
Wysłany: Nie 18:11, 02 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
" Strasznie dużo gości ostatnio sie tutaj zleciał' pomyślała Kanita maszerując do swojego pokoju. "Najpierw jakiś rudasek, potem Zdzisław na drzewie, a teraz jeszcze ten Ziut co do Kurogane przeyszedł". Pokręciła głową " Nie no kurde coś tutaj jest nie tak, co ich nagle wszystkich do nas nawiałao? Co to Caritas czy jak? -- Egh chrzanić to- mruknęła cicho sama do siebie wchodząc już w "swój " korytarz.
" Nghhh, cza by tylko zapamiętać żeby więcej po drzewach nie łazić" uśmiechnęłą się pod nosem przypominając sobie wzcorajszą sytuację. Nacisnęła na klamkę i weszła do pokoju. Gdy zamknęła drzwi i się odwróciła momentalnie ją zatkało. Na jej łóżku jak gdyby nigdy nic siedziała wysoki mężczyzna w długim czerwonym płaszczu i czarnych włosach. Obok niego leżał wysoki kapelusz. Dziewczyna stanęła jak wryta nie mogąc wykrztusić ani jednego słowa, on tymczasem najwyraźniej dostrzegł jej obecność, bo oderwał swój wzrok od okna, spojrzal się na nią i lekko się uśmiechnął, błysnęły śnieżnobiałe kły.
- Dobry wieczór- powiedział spokojnie patrząc się na dziewczynę. Jednak widząc jej minę uśmiech zszedł mu z twarzy.
- DE***U JEDEN, PO JAKĄ CH****Ę TUTAJ RZEŚ PRZYLAZŁ CO?- rozdarła się czarnowłosa na cały dom najwyraźniej odzyskując pewność siebie.
- CZY CIĘ JUZ...- kontynuowała jednak nie dane jej było skończyć, bo owy wampir numer dwa zerwał się na równe nogi i jednym susem znalazł się przy niej zatykajac jej usta dłonią.
- Cichoooo- powiedział szeptem.
- Chcesz żeby cała okolica dowiedziała sie gdzie jesteAUUUUUU- wrzasnął gdy Kanita ugryzła go w rękę.
- Cza było tutaj nie przyłazić krAtynie jeden- warknęła dziewczyna starając się nad sobą zapanować.
- Egh no dobra...- mruknęła-... może troszeczkę przesadziłam.....eee no moze więcej niż troszeczkę?- dodała widząc jego minę.
- Okay... więc Jirou, tak? Powiesz mi po jakiego czorta tutaj przylazłeś, a przy okazji i paru innych gości którzy podobnie jak ty urwali sie z choinki?
- Eee to znaczy- chłopak najwyraźniej nie był za bardzo w temacie.
- Nieważne- westchnęła czarnowłosa - ... więc, ty po co tutaj jesteś- zapytała przypatrując mu się badawczo.
- Otóż- odparł wstajac - Przyszedłem z pytaniem czy nie znajdzie Panna jakiegoś ciepłego i przytulnego miejsca dla swojego wybawiciela- dokończył kłaniając się przy tym lekko i wywijajac zamaszyście swoim wielkim czerwonym kapeluszem. Z uwagi na to iż w odpowiedzi usłyszał tylko głuchą ciszę podniósł lekko głowę, po czym oberwał z buta Kanity w łeb i wywinął orzełka na jej szafę.
- Czy cie już do zreszty zgięło palancie? Gdzie niby mam cię tutaj wsadzić co? Do piwnicy, czy moze wolisz zamrażalnik bo tylko w te dwa miejsca żadko ktoś przychodzi.
- Nie no ja sie tylko tak pytałem- zaczął sie tłumaczyć, jednak tym razem dziewczyna był nieubłagalna. Wsadziła mu kapelusz na głowę, złapała za frak (jak to moja mama mówi) i wywaliła przez okno.
- Ejjjj- krzyknął wstając ze śniegu - Nie uważasz że to niesprawiedliwe?
- Nie drzyj się- odkrzyknęła mu dziewczyna, chcąc odejść od okna. Jednak w głębi serca poczuła, ze naprawdę postąpiła troszeczkę nie fair w stosunku do niego.
- Tak sie nie robi- krzyknął znowu wampir strzepując śnieg z kołnierza płaszcza.
- Dobra, już dobra. Czekaj momęt- odparła po czym założyła na siebie pierwszy lepszy sweter i sama zeskoczyłą na dół.
- Choć- mruknęła do niego kierując się nad rzekę
- Gdzie?- zapytał sie podejrzliwie Jirou patrząc się na nią niepewnie.
- No nie bój się. Idziemy do starej stajni. Jak jeszcze żyli moi rodzice to hodowaliśmy tam konie, po ich śmierci nie mieliśmy już czasu się nimi zajmować i trzeba byało sie ich pozbyć- Kanita maszerowała pierwsza odgarniając śnieg i jednocześnie robiąc drugiemu wampirowi miejsce. Nagle przystanęła.
- Zaraz, dlaczego ty wyglądasz prawie tak samo jak ja?- warknęłą odwracajac się w jego stronę.
- Że ja cie co?
- Wczoraj juz to zauważyłam...
Po chwili po okolicy rozległ sie kolejny wrzask Kanity wyzywającej na nowego "kolegę". Dalszą drogę pokonywali już w milczeniu.
- Dobra- powiedziała gdy dotarli na miejsce jakieś pół godziny później - póki co to czuj się jak u siebie w domu. Narazie musi ci wystarczyć to co tam znajdziesz, a jutro ci coś doniosę. To... to by było na tyle, ja muszę już lecieć, żeby rodzinka nie musiała sie zastanawiać gdzie mnie znowu wcieło, tak ze przed pierwszą muszę już grzecznie leżeć w łóżeczku- uśmiechnęła, się pokazując swoje białe kły.
- Oczywiście, dzięki i... do jutra- wampir również sie uśmiechnął, po czym sam wszedł do starej stajni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aqua
Administrator
Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Amestris
|
Wysłany: Nie 22:03, 02 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
- Widzę, że się nie zmieniłeś...po tylu latach- mówił z uśmiechem Fye idąc z wampirem przez park.
- Ty też się nie zmieniłeś...dalej wszystko ukrywasz za tym swoim uśmieszkiem...
- Ja już nic nie mam do ukrycia...a jak się czuje twoja rodzinka??
Kurogane nagle przygniótł mężczyznę do drzewa łokciem.
- Nigdy więcej nie mów o mojej rodzinie!
- Ojej, dobrze!!
Chłopak puścił go i szli dalej w ciszy. W końcu odezwał się Kurogane.
- Dlaczego dałeś mi krew?- Zatrzymał się i popatrzył na blondyna.
****************
- Ja za nim idę!!- powiedziała Juri próbując wydostać się z ramion Bei.
- Nie możesz!!
- Mogę!!- odepchnęła wampirzycę i wyszła z domu przez okno, mijając przy tym Kanitę. Jednak nie przejęła się nią i pobiegła w stronę parku.
****************
- Dlaczego to zrobiłeś??
-...chciałem cię chronić...
- Zabijając moich rodziców??!!!
W całym parku nastała cisza. Liście, które jeszcze pozostały na drzewach, szumiały poruszone przez wiatr. Juri, stojąc za jednym z drzew wstrzymała oddech i nie wiadomo dlaczego, łzy poleciały jej z oczu.
- Oni by cię zabili...
- Gówno prawda!!
- Oni cię nie akceptowali...mnie też nie akceptowali...
***********
Beatrix poszła razem z rodzicami do domu dziecka. Oni postanowili zaadoptować jednego z młodych wampirów. Przedstawiono im dwóch braci.
- Oto Fye i Kurogane- powiedziała jedna z opiekunek.- Blondyn był wampirem od urodzenia. Ich matka była wampirem. Są braćmi przyrodnimi. Kurogane nie był wcześniej wampirem. Fye dał mu swoją krew...
Malutka Beatrix podeszła do czarnowłosego. Od pierwszego spojrzenia wolała jego niż chłopczyka , który stał w kącie.
- Fye jest zamknięty w sobie...- ciągnęła dalej opiekunka.
- A co się stało z ich rodzicami?
- Zginęli...w pożarze, który spowodował Fye. Podobno umyślnie. Swojemu bratu przybił lewą rękę do drzewa, aby nic nie mógł zrobić...Nie udowodniono tego, ponieważ Kurogane opowiedział to tylko mi...
***********
- Zabiję także ich...oni odebrali mi ciebie...są jak choroba...
- Nie!!!!- Juri wyskoczyła zza drzewa i szybko podbiegła do wampirów.- Oni go akceptują, ty nawet nie wiesz jak wszyscy go kochają!! Może nie widać tak tego na pierwszy rzut oka, ale tak na prawdę on dałby za nich wszystko a oni za niego!! Ja też go kocham i dlatego nie pozwolę, abyś skrzywdził jego rodzinę!!
- Juri, idź stąd...
- Nie pójdę!!
- A więc mam jedną osobę więcej do zabicia...- Fye wyciągnął swój miecz.- Ty też chcesz mi go odebrać...wilkołaku...
- Skąd wiesz, że...- Kurogane popchnął ją za swoje plecy i także wyjął miecz.
- Zostaw ją!!
Zaczęli ze sobą walczyć. Dziewczyna cofnęła się o kilka kroków i patrzyła jak na serio walczy Kurogane. Nie mogła dostrzec wielu jego ciosów. Był tak szybki, że ją spokojnie mógłby zabić już dawno. Krew zaczęła tryskać na wszystkie strony. Kurogane chyba po raz pierwszy był tak poważnie zraniony. Jednak Juri zauważyła, że wampir zmienił swoją katanę. Ta, była srebrna.
*********
- Fye, posprzątaj cały salon i kuchnię!!
- Ale mamo...
- Nie waż się nazywać mnie mamą!! I pomoże ci też ten, którego zamieniłeś...-kobieta załkała- jak mogłeś mi to zrobić...zamienić jedynego syna??
- Sama jesteś wampirzycą!!!
Chłopczyk dostał z pięści od własnej matki.
- Sprzątaj!! Ty też!!
Tym razem powiedziała to do chłopczyka o czerwonych oczach
- Fye, nie martw się...
- Mam już tego dość!!! Dzisiaj zrobię to!!
- Nie pozwolę ci na to!!
- Zobaczymy...
Wieczorem bracia poszli po drewno do lasu. Fye przybił rękę swego brata do jednego z drzewa, które było najbliższe domu.
- Przestań!!- Chłopak wrzeszczał na cały głos, lecz nagle przed jego oczami dom zapłonął...
*********
Fye opadł na kolana. Czarnowłosy przebił mu serce srebrnym mieczem, który dostał od matki. Od tej prawdziwej matki.
- A jednak nie chciałeś, abym mieszał się w twoje życie...przysięgałem ci to...przepraszam...
Ciało wampira opadło na ziemie w bezruchu. Kurogane opadł przy nim i oparł się o swój miecz.
Juri podeszła do niego i przytuliła się. Ona płakała już przez pewien czas.
Ona płakała za niego. On nie umiał tego zrobić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yoko.
Warlock
Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: z mHroku.
|
Wysłany: Pon 17:18, 03 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Beatrix siedziała w salonie i czekała na wszystkich. Kosho z Shunem poszli spać, bo byli zmęczeni, a jutro w końcu trzeba było iść do szkoły. Dziewczyna wściekała się na siebie o to, że nie powstrzymała Juri, zawsze była dla niej okropna, ale nie pozwoliłaby jej skrzywdzić. Nie mogła sobie darować również tego, że nie wiedziała gdzie jest Kanita. Przeszukała cały dom i jej nie znalazła. Czuła się zupełnie jak siedem lat temu, kiedy Kurogane i Kanita poszli na spacer i długo nie wracali. Było to noc po tym, jak zginęli ich rodzice. Bea nie mogła siedzieć spokojnie i ciągle martwiła się o rodzeństwo. Tak samo było teraz. Myślała, że coś im się stanie. A nie była pewna, czy dałaby radę, gdyby ich straciła.
Nagle drzwi do domu się otworzyły i wszedł Kurogane z Juri, kapiąc krwią dookoła.
- Matko... Co się stało..? - Bea szybko do nich podeszła i chciała pomóc bratu wejść do domu, ale ten tylko ją odepchnął. - Czekaj, idę po bandaże...
Wróciła z powrotem uznając, że nie ma sensu budzić Shuna. Wampir leżał na łóżku, a na podłodze obok siedziała Juri. Na widok wampirzycy podeszła do niej, wzięła bandaże i zaczęła opatrywać chłopaka.
- Więc.. co się stało.? - zapytała powoli Beatrix.
- Długa historia... - mruknął Kurogane.
- To może.. - Juri się podniosła. - Ja już pójdę.
- Czekaj. - wampirzyca zatrzymała wilkołaka ręką. Patrzyła się prosto przed siebie i powiedziała spokojnym głosem. - To pewnie dotyczy naszej rodziny.. Wiesz.. rodzina powinna się wspierać..
Juri z niedowierzaniem cofnęła się i usiadła z powrotem na ziemi.
- No to zaczęło się jak.. - zaczął Kurogane.
***
- No cóż.. - odezwała się pierwsza Bea.
Juri nic nie mówiła, tylko roniła łzy.
- Mnie martwi inna sprawa. - wampirzyca podeszła do okna.
- Co.? - zapytał Kurogane.
- Gdzie jest Kanita...
W tym momencie ktoś wszedł drzwiami wejściowymi do domu mrucząc pod nosem:
- No na prawdę.. Nie mogę.. Co za dureń zamknął to solone okno do mojego pokoju... - Kanita zrzuciła glany i po cichu weszła.
- Boże.. tak się martwiłam.. - powiedziała cicho Bea podbiegając do siostry i rzucając się jej na szyję.
- E... Bea.. .Czy ty się dobrze czujesz.?! - dziewczyna nie wiedziała o co chodzi.
- Gdzie ty byłaś do cholery jasnej.?! Martwiłam się.!
- Byłam na spacerze, co już mi nie wolno.?!
- Nie pyskuj.!!
- Nie pyskuję.!! - dziewczyna poszła z uniesioną głową do góry i zaczęła się wspinać po schodach.
Beatrix również udała się do swojego pokoju. Chciała wziąć do ręki telefon i zadzwonić do Lucka, który wygrał Taniec Z Gwiazdami, i od razu po werdykcie pojechał do siebie do domu, ale wpadła na lepszy pomysł. "Rodzina powinna się wspierać.." Uśmiechnęła się do siebie i wzięła plecak.
***
Młoda, czarnowłosa kobieta stała na stacji kolejowej i w śniegu czekała na autobus. Miała kręcone włosy i długie, białe kły. Na imię miała Beatrix Black. Postanowiła odwiedzić swojego kuzyna, który mieszkał w centrum kraju, w stolicy; żeby oderwać się od tego wszystkiego. To miasto przywoływało za dużo wspomnień. Jeszcze pół godziny wcześniej stała w swoim pokoju, w domu na uboczu miasta i pakowała się. Nie zostawiła żadnej karteczki swojej rodzinie, jedynie położyła swoją złotą bransoletkę na poduszce, obok czarnowłosego chłopaka, śpiącego w jej pokoju.
Gdy nadjechał pociąg szybko do niego wsiadła, nie odwracając się. Wiedziała, że dwa tygodnie przerwy dobrze jej zrobią. Teraz mknęła pociągiem na północ, starając się nie zasnąć mimo zmęczenia.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aqua
Administrator
Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Amestris
|
Wysłany: Pon 17:49, 03 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
- Juri...- wampir poprawił się na kanapie. Był zabandażowany od pasa w górę.
- Tak??- Dziewczyna powycierała swoje załzawione oczy w rękaw.
- Ja ciebie też kocham...
Dziewczyna zaczerwieniła się. Schowała twarz w swoje dłonie. Chłopak podciągnął ją na kanapę. Przytulił mocno i tak zasnęli.
*******
- Kiedy macie test??
- W lutym...i kończymy szkołę...
- Zadzwoniliście do Bei??
- Tia...ma się dobrze...u Lucka...
- Czemu ja się nią przejmuje??- dziewczyna podrapała się po głowie. Właśnie szła razem z całą "rodziną" do szkoły.
- Dobra...idziemy na swoje lekcje..- powiedział Kurogane- trzymajcie się, dziewczyny...
**********
- Juri, co się z tobą dzieje??!!!- wrzasnęła na nią pani z matematyki- nie robisz na lekcji nic!!
- To przez nią...- pokazała na Kanitę, która była zajęta jakimś trudnym dla niej przykładem.
Nagle zabrzmiał dzwonek. Dziewczyna uszczęśliwiona wyskoczyła z ławki i pobiegła do klasy, w której mieli chłopcy.
Kurogane stał z jakimiś kolegami. Gdy ją zobaczył od razu do niej podszedł.
- Coś się stało?? Źle wyglądasz...
- Chora chyba jestem...dobra, muszę lecieć na lekcję...pa!- chciała odbiec od chłopaka, ale ten ją zatrzymał i pocałował.
- To teraz tak się żegnamy??
- Czemu nie??
Dziewczyna puściła jego rękę i pobiegła w stronę boiska szkolnego, na którym miała następną lekcję.
Jednak ktoś zatrzymał ją przy śmietniku.
- Hej, pieseczku...- jakiś chłopak ze swoimi kumplami podszedł do niej. Widać było, że to wampir.- Może nas też rozweselisz??
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yoko.
Warlock
Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: z mHroku.
|
Wysłany: Pon 20:55, 03 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Beatrix przeciągnęła się leniwie. Leżała w wieeelkim łóżku gościnnym swojego kuzyna. Po przyjeździe do centrum kraju, czyli Warszawy, jej wzrok przykuły okładki gazet z jej kuzynem trzymającym kryształową kulę. No w każdym bądź razie, przypominało to kryształową kulę. Już chciała zadzwonić do mężczyzny, kiedy przypomniało jej się, że nie wzięła ze sobą komórki. I tak, mała Bea w wielkim mieście zostałaby stracona, gdyby nie dwie wybawczynie, które kłóciły się w pobliskim sklepie o buty, których była niestety ostatnia para.
Tak więc, nasze cudowne Ruri i Hari zostały bohaterkami dnia, i wybawiły zagubioną Beę z opresji.
Wampirzyca musiała przyznać, że jednak życie w show biznesie daje spore zyski. Lucek mieszkał na ostatnim piętrze apartamentowca. Kiedy dziewczyny jechały windą, Beatrix miała okazję spotkać dwie znane jej aktorki i jednego prezentera telewizyjnego.
Kiedy weszły do mieszkania.. No to Bei opadła tak zwana szanowna kopara. To.. COS było takie jak dwa jej domy. Sam salon mógłby służyć za boisko do gry w piłkę nożną. W późniejszym penetrowaniu apartamentu, okazało się, że na przykład garderoba, ma wielkość pokoju Bei. Po mieszkaniu ciągle przemykały się jakieś sprzątaczki bądź służące, ubrane w niezwykle skromne stroje.
Ruri i Hari po mało szczegółowym oprowadzeniu wampirzycy, udały się do swojego pokoju, który (o dziwo) był wściekle różowy.
- No no.. Kuzynku.. Muszę przyznać, że całkiem nieźle ci się powodzi.. - uśmiechnęła się, kiedy mężczyzna wszedł do mieszkania.
- O.. Beuś.! Co tu robisz.? - Lucek podszedł i przytulił dziewczynę.
- Cholera.. Ile razy mam mówić, żebyś nie nazywał mnie Beuś.?
- No dobra, dobra... Więc.?
- A.. zrobiłam sobie małe wakacje..
- Że niby wagary.?
- Mniej więcej..
- A nie macie przypadkiem za niedługo testów.?
- O kusza... zapomniałam...
- ...
- No co.?
- E.... Nieważne.. Chodź, pokażę ci twój pokój. A na ile zostajesz.?
- Dwa tygodnie...
Pokój dziewczyny również był ogromny. Ale w przeciwieństwie do pokoju Ruri i Hari, ściany były białe. Okno zajmowało całą ścianę, a po środku stało łóżko. I nic więcej. Bądź, co bądź, Lucek dobrze znał preferencje swojej kuzynki.
Więc Beatrix po totalnym przebudzeniu się, spojrzała na zegarek i uznała, że już jest trzecia po południu. Wyszła z pokoju i udała się do kuchni. Zauważyła, że na lodówce jest karteczka z jej imieniem. Podeszła do niej i przeczytała: "Bea.! Jestem na sesji zdjęciowej. Na czwartą masz wizytę u kosmetyczki, a na piątą u fryzjera. Potem pójdziesz z moim doradcą na zakupy, jego numer jest poniżej. Kupisz sobie jakieś ciuchy, bo o ósmej idziemy na kolacje. Twój kochany Lucek." Dziewczyna omal się nie przewróciła, kiedy to przeczytała. Przebiegła całe mieszkanie w poszukiwaniu telefonu. Gdy go znalazła, pośpiesznie wykręciła numer do kuzyna, nie będąc w pełni pewna, czy jest dobry.
- Halooo.? - odezwał się.
- Lucek, co to do k**** nędzy ma znaczyć.?! Ta karteczka.?!
- No wiesz.. To jest duże miasto. Tu obowiązują pewne zasady i jeśli się do nich nie stosujesz, jesteś nikim. Teraz reprezentujesz mnie. A to powinno ci wystarczyć jako wyjaśnienie. - mówiąc to rozłączył się.
Beatrix z niechęcią zaczęła sobie przygotowywać śniadanie, powoli odczuwając, że pobyt tutaj wiele ją nauczy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aqua
Administrator
Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Amestris
|
Wysłany: Pon 23:49, 03 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Juri stała między trzema wampirami. Nie patrzyła się nawet na nich. Wyciągnęła swój miecz. Od momentu walki z Beatrix, zawsze nosi go przy pasie. Założyła na ręce karwasze i czekała na ruch wampirów.
- O, jakaś ty niebezpieczna!- jeden z nich rzucił w nią kamieniem, ale on szybko odbił się od miecza i wrócił do właściciela. Jeden sam się wyeliminował. Niestety, Juri wiele nie powalczyła, ponieważ Kurogane przypomniał sobie, że pożyczył od niej zeszyt...
Ci chłopcy chyba już nigdy więcej nie podejdą do Juri. Jak jeszcze będą mogli chodzić.
- Kurogane, nie musiałeś...
- Musiałem...
- Poradziłabym sobie...słabi byli jak ich gołymi rękami załatwiłeś...
- To nie znaczy, że byś sobie poradziła...
Dziewczyna kopnęła go w łydkę i z wielkim fochem poszła na lekcję wf-u, tłumacząc się bolącym brzuchem.
******
Wf, jak zwykle, dziewczyny spędziły wesoło, ponieważ zawsze zamiast ćwiczyć, biegały 10 kółek, a potem miały wolne pół godziny. Juri była najszybsza na czterech kończynach, ale nauczyciel nigdy jej nie pozwalał tak biegać.
- No to Kanita...Gramy w karty??
- Jasne...a o co??- wampirzyca spojrzała na to co dziewczyna wyciąga z kieszeni.
- O tą żelkę truskawkową!
- Zgoda!!
I tak właśnie wyglądał wf dziewczyn...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yoko.
Warlock
Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: z mHroku.
|
Wysłany: Wto 16:11, 04 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Po wyjściu z gabinetu kosmetyczki, paznokcie Beatrix były o wiele krótsze, a na jej twarzy nadal było czuć jakąś okropną maseczkę. Teraz, wraz z stylistą Lucka Tomem, dziewczyna z niezmierną niechęcią, zmierzała do fryzjera. Kiedy oboje weszli do pomieszczenia z zielonymi ścianami, powalił ich zapach lakieru do włosów. Tom podszedł do fryzjerki w króciutkich, brązowych włosach, cmoknął w policzek i powiedział coś na ucho. Ta po chwili się uśmiechnęła i wskazała Bei na czerwony, skórzany fotel.
- Wampir.? - zapytała dziewczyna patrząc badawczo na fryzjerkę.
- No oczywiście. Inaczej byś tu zapewne nie siedziała...
Wzięła do ręki jej włosy i zaczęła oglądać pod każdym kątem, mrucząc coś pod nosem. Po dokładnych oględzinach zabrała się do pracy, a wampirzyca już czuła, że tę bitwę przegrała.
Godzinę później, kiedy dziewczyna spojrzała w lustro, omal nie spadła z krzesła. Już mogła się pożegnać ze swoimi kruczoczarnymi włosami, które bądź co bądź lubiła. Teraz na jej głowie znajdowały się.. no.. jeszcze to mieściło się pod kryterium włosów. Nadal sięgały ramion, nadal się kręciły. Co było nie tak.? Otóż, były koloru pięknej platyny. Siedziała tak i co chwila otwierała usta, żeby coś powiedzieć, aż w końcu Tom zrobił to za nią.
- Chodź, Bea. Musimy jeszcze zrobić parę rzeczy, a Lena pewnie ma jeszcze wiele klientów..
Dziewczyna osłupiała podniosła się z krzesła i grzecznie udała się do wyjścia. Miała jeszcze cichą nadzieję, że to wszystko jej się śni. Lecz z tego przekonania wyrwał ją Tom, który zaczął wybierać Beatrix sukienkę..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aqua
Administrator
Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Amestris
|
Wysłany: Śro 16:54, 05 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
- Dobra, wygrałaś tą żelkę...
- Jeeesss!!- wrzasnęła Kanita zbierając się do pójścia na anstępne lekcje.
- Ja nie idę...
-Czemu??
- Muszę coś załatwić...
Juri skierowała się w stronę śmietnika. miała nadzieję spotkać tam tych samych gości. Chciała sama się ich pozbyć..
- A ty tu czego??
- Chcecie się zabawić??- wyjęła miecz z pochwy i chwyciła go pewnie.
- Oj, gołąbki się pokłóciły...
Trójka zaczęła się śmiać i w tym momencie dziewczyna zaatakowała ich z impetem. Jeszcze nigdy tak się nie wkurzyła. Kopała, drapała, gryzła i ciachała ile wlezie. Nawet nie zauważyła, że Kurogane przygląda się tej zaciętej walce.
Kiedy cała trójka miała dość, dziewczyna powycierała katanę o ich ubranie i obróciła się akurat w stronę wampira.
- Co tu robisz?
- No dobra...przyznaję, że umiesz sobie sama poradzić...
Juri uśmiechnęła się i zbliżyła do chłopaka...
- Ale jeszcze musisz popracować nad techniką...
...i mu przywaliła z otwartej ręki w twarz.
- Co takiego powiedziałem?? ała...
Dziewczyna odstawiła focha, przeszła przez jakiegoś chłopaka i pobiegła w kierunku drzwi do szkoły.
*****
- Kosho no czemu on tak we mnie nie wierzy...
- Oj siostra, on wierzy w ciebie...my faceci już tak mamy, że chcemy chronić takie fajne suczki jak na przykład Bea...znaczy eee...
Juri roześmiała się i rozczochrała włosy brata.
- Tak, tak...wiem co chciałeś mi przez to powiedzieć...
- Naprawdę??
- Tak...żebyś wiedział...
Dziewczyna poszła do salonu i tam zobaczyła wampira siedzącego z lodem na twarzy.
- No nie mów, że aż tak ci przyrżnęłam...
-No niestety...ał...
- Ah...i przepraszam, że nie pozwalam mnie chronić...jak będę potrzebowała twojej pomocy w walce to dam ci znać...
Chłopak odwrócił głowę w jej stronę, a ona uśmiechnęła się tylko i wróciła z powrotem do swojego pokoju
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yoko.
Warlock
Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: z mHroku.
|
Wysłany: Śro 18:42, 05 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Beatrix obudziła się i od razu spadła z fotela. Ból głowy omal nie rozsadzał jej czaszki. Próbowała się podnieść, ale wszystkie mięśnie odmawiały jej posłuszeństwa. Widziała jakby przez mgłę, ale po pewnym czasie zorientowała, że jest w mieszkaniu Lucka. Wytężyła cały swój umysł, żeby sobie przypomnieć, co działo się poprzedniej nocy...
W szafirowej sukience sięgającej kolan, weszła do zatłoczonego pomieszczenia. Byli tu sami producenci i wpływowi ludzie w branży, przynajmniej tak mówił Lucek. On sam miał na sobie seledynowy frak i kiedy wszedł, wszystkie kobiety zaczęły się do niego kleić, jak lep do muchy. Dziewczyna zrezygnowana podeszła do baru, nalała sobie wina i wyszła na balkon. Był początek nocy i księżyc nieśmiało zaczął sięgać swojego szczytu. Widok rozciągał się na wielki ogród. Była to willa jednego z reżyserów, a to było przyjęcie wydane z okazji mikołajek. Beatrix musiała na nim być, bo Lucek powiedział, że sam nie pójdzie, a po za tym, jego kuzynka musi się edukować.
- Piękna noc, prawda.? - odezwał się zza jej pleców głos.
Dziewczyna szybko się odwróciła i zobaczyła młodego mężczyznę opierającego się o ścianę budynku. Miał czarne włosy a grzywka (tak tak... gHrabkiii .xD) opadała mu na oczy. Uśmiechnął się nonszalancko ukazując białe kły i podszedł do dziewczyny.
- Ciekawy jestem, czy też zdobędę piękną towarzyszkę.
Beatrix spojrzała na niego z pogardą i oparła się łokciami o barierkę.
- Wątpię.
- Br... aż powiało chłodem.. - nieznajomy nadal się uśmiechał. Muzyka trochę zmieniła rytm. Mężczyzna podszedł do Beatrix i poprosił ją do tańca. Ona się zgodziła i po rytmie poznała, że to tango. On okazał się bardzo dobrym tancerzem i biorąc wampirzycę pod rękę, udali się do baru.
Tam Beatrix się bardzo rozluźniła. Może to było spowodowane sympatyczną atmosferą panującą dookoła, może paroma głębszymi, które dziewczyna miała już za sobą. Tetsu, bo tak miał na imię ów nieznajomy, okazał się być skrzypkiem, który właśnie wyjeżdża na stypendium za granicę. Oboje lubili tą samą muzykę, wykonawców. Po jakiejś godzinie i wielu głębszych, Tetsu zaczął zbliżać się coraz bardziej do Bei, ale niestety w tym momencie, film dziewczyny zupełnie się urwał..
- Haha.! Nieźle balowałaś wczoraj... Kacyk trzyma.? - zapytał wesoło Lucek, stawiając przed dziewczyną butelkę wody.
- Daj spokój.. Nic nie pamiętam.. - wampirzyca sięgnęła po picie.
- Może to i dobrze.
- Co zrobiłam.?!
- Ale.. e...
- Gadaj.!
- No... zaczęłaś się całować z tym Tetsu.. skrzypkiem czy kimś takim.. potem zaczęłaś ryczeć jak wariatka i powiedziałaś, że wolisz Kosha..
- ...
- No i przez CIEBIE musiałem wyjść WCZESNIEJ i zawieść cię do domu.. A było tak blisko.. prawie ją.. eh... dzieci same problemy sprawiają.. - westchnął, wstał i poszedł do łazienki.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Yoko. dnia Pią 19:45, 14 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aqua
Administrator
Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Amestris
|
Wysłany: Pią 18:23, 14 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
- Kosho...co ty robisz??
- Wieszam się...
- Na papierze toaletowym??
Kosho klęczał przy kaloryferze. Był przywiązany do niego papierem toaletowym i jak sam określił- chciał się zabić. Juri spokojnie oderwała papier i spytała się brata o przyczynę jego złego humoru.
- Bo Bea długo nie dzwoniła...
Juri powstrzymała śmiech. Zaczęła pocieszać swojego brata różnymi wytłumaczeniami. Może nie miała czasu, a może telefon zepsuł się Luckowi, a może śpi...ostatni argument został przyjęty z wrogością, ponieważ Bea nie może spać trzech dni. Dziewczyna nie prosiła o udowodnienie tej tezy. W końcu wpadła na pomysł, aby on zadzwonił do niej. Lecz Kosho uparł się przy swoim...sam pojedzie do Warszawy i znajdzie ją tam. Juri już się nie odezwała. Myślała, że to dobra decyzja, skoro Kosho ją podjął. Uśmiechnęła się tylko i wyszła z łazienki w domu Blacków.
Szukając wampira, jadła paluszki, które dostała od Shuna. Kupił je wczoraj w sklepie, ale nie ma czasu na jedzenie, co zupełnie zbiło z tropu Juri. Zeszła do salonu i zobaczyła Kanitę siedzącą po turecku przed telewizorem. Podeszła do niej i dała jej trochę paluszków. Oglądała jakiś dziwny film. W tym samym czasie jakieś dziwne odgłosy dobiegały z kuchni. Wilkołak szybko podszedł do lodówki i zauważyła, że się zepsuła.
- Kto wsadził to lodówki gorącą herbatę??!!
Nikt nie odpowiedział. Nagle usłyszała skrzypienie drzwi od ogrodu. Kurogane był cały mokry od śniegu. Na pole wyszedł tylko w samej koszulce.
- A ciebie pogieło coś??!! Zachorujesz!!
- Ta...jasne...- chłopak podszedł do lodówki i zaczął pić herbatę, którą sam tam włożył.- A czemu lodówka nie działa??
W tym momencie Juri straciła cierpliwość. Zaczęła się drzeć na wszystkich, ale nie wychodziło jej to tak dobrze jak Bei. Dlatego też postanowiła do niej zadzwonić, aby wreszcie wróciła. Jej psychika dłużej nie wytrzymałaby warunków domowych. Po zatelefonowaniu, zaczęła się drzeć na Kurogane, o to, że zepsuł lodówkę. On tłumaczył się tym, że nie chciał długo czekać na picie. Wtedy dziewczyna położyła na stole butelkę Nestea i z wielkim fochem odwróciła się na pięcie i pomaszerowała do pokoju. Kiedy wchodziła na schody, zaczęła jeszcze wołać, że jak Kurogane nie naprawi tej lodówki, to całą krew diabli wezmą, a szczególnie zaczęła ubolewać nad biednym mięsem, którego było bardzo dużo w zamrażarce.
W jej pokoju był straszny bałagan. Wchodząc do niego od razu poczuła się jakoś...źle. Dlatego też pomaszerowała do pokoju wampir, w którym był niesamowity jak na niego porządek
Pewnie był tutaj Kosho...fajnie by było, gdyby wszedł od czasu do czasu do mojego pokoju
Juri położyła się na łóżku przytulając się do poduszki. Spod łóżka wyjęła książkę do biologii i zaczęła się czegoś uczyć. Zasnęła po kilkunastu minutach. Obudził ją Kurogane. Był już wieczór
- Czego chcesz...
- Naprawiłem...
- Brawo...- dziewczyna odwróciła się na drugi bok, próbując pokazać, że dalej chce spać, ale wampir przeszkodził jej w tym.
- Hej, jest jeszcze wcześnie...
- Nauczyłeś się że nie można wsadzać takich rzeczy do lodówki??
- Tia...- pociągnął ją na skraj łóżka tak, że nogi opadły jej na podłogę
- Hejj...ja chcę spać...
- Chodź ze mną- Kurogane uśmiechnął się i podniósł dziewczynę. Ona nie przejęła się tym zbytnio, usadowiła się wygodnie w jego ramionach i znów próbowała zasnąć.
- Nie śpij!!- Potrząsnął nią dwa razy. Juri uśmiechnęła się i znów wyglądała tak, jakby była w głębokim śnie. Choć w ogóle nie wiedziała co się dzieje, została ubrana w kurtkę i założono jej buty. Znowu wylądowała na rękach chłopaka i nagle poczuła chłód. Otworzyła wreszcie oczy i zobaczyła ulicę przed domem.
- Gdzie idziemy??
- To ja chyba idę...
- No to...gdzie idziesz??
- Zjemy kolację na mieście...dobrze??
- Mi to tam pasuje!- dziewczyna uśmiechnęła się i sturlała z rąk wampira. Weszła do samochodu i czekała, aż chłopak odpali silnik. Dojechali do pizzerii w pół godziny. Uliczka, na której znajdowała się w pizzeria, była ciemna, lecz światło księżyca odbijało się od śniegu, który leżał nieruchomo na kamiennej ulicy. Śnieg nie padał od dwóch dni, ale leżał bardzo długo. Juri przy wejściu otrzepała buty i kurtkę (przy okazji wrzuciła Kurogane do zaspy, a on zareagował podobnie).
- Dobra, jaką zamawiamy??- spytał wampir patrząc na otrzepującą włosy dziewczynę.
- Ja tam nie wiem...jesteś pewny, że wampiry mogą...
- Wampiry mogą wszystko jeść, ale nic im to nie da...tylko pełny brzuch...
- No to dlatego lubisz jeść?
- Proszę??
- Lubisz mieć uczucie pełnego brzucha- dziewczyna z uśmiechem poklepała go po brzuchu.
- Heh...chyba tak...takie przyzwyczajenie...
- To jeszt bałdzo dobłe przyzwyczajenie- Juri już jadła jakąś bułkę, którą do przegryzienia. Kurogane uśmiechnął się. Dziewczyna nigdy nie widziała, aby kiedykolwiek tyle razy się uśmiechał.
Kiedy pizza dotarła do ich stolika, Kurogane od razu chwycił się za jakiś kawałek. Dziewczyna z resztą też. Wampir patrzył się na nią ciągle. Ona zupełnie nie wiedziała o co mu chodzi. Wytarł jej ketchup z ust, a ona zawstydzona już nie ruszyła żadnego kawałka, choć była dopiero po pierwszym. Kurogane, widząc to dał jej na talerz drugi.
- Lubię patrzeć na ciebie jak jesz...
- Takiego komplementu to ja jeszcze nie słyszałam!- dziewczyna zaczęła się śmiać i z jeszcze większą chęcią zaczęła gryźć kawałek podany przez chłopaka. Właściwe to wampir zjadł większość, ponieważ tak na prawdę Juri nie miała zbyt dużego spustu.
Później Kurogane wyciągnął ją na spacer po uliczkach miasta. Świąteczne ozdoby choinkowe były wszędzie. Tyle świecidełek widzi się tylko w ten jeden tydzień w roku. Szli obok siebie. W końcu Juri chwyciła go za rękę na co on mocno ją trzymał, jakby nie chciał jej już nigdy puścić. Weszli w jakąś bardzo ciemną uliczkę, w której nie było nawet śniegu. On chciał jej coś pokazać. Szła przy nim i wypatrywała czegoś ciekawego. Zatrzymali się przy jednym z drzew. Z tego miejsca nie było nawet widać świateł, które były już dość daleko. Wyglądało to tak, jakby budynki otoczyły to jedno drzewo. Dlaczego go nie wycięli?? Juri nie zastanawiała się długo. Drzewo było po prostu... białe. Rosła na nim tylko jemioła. Dziewczyna patrzyła się na nie z zadziwieniem. Nagle poczuła, że Kurogane klęka.
- Juri...
- T- tak??- dziewczyna podeszła do tego z lekkim przerażeniem. Wampir wyciągnął z kieszeni średnie pudełko. Otworzył je, a w nim znajdowała się śliczna bransoletka z szafirami. Była złota.
- Czy...chcesz chodzić ze mną??- chłopak założył na jej prawy nadgarstek bransoletkę. Trzymała ją za rękę oczekując odpowiedzi.
- No pewno, że tak!!- dziewczyna rzuciła się na niego. On podniósł ją i zaczęli się kręcić dookoła. Dziewczyna śmiała się, a on tulił ją mocno.
- Podszedłeś do tego jak do zaręczyn- dziewczyna uśmiechnęła się patrząc mu w oczy. Wisiała na jego szyi i przez to nawet nie sięgała podłoża.
- Dla mnie to jest tak samo ważne...a w dodatku stoimy pod jemiołą...
- Wiedziałam, że po coś mnie tutaj prowadzisz...- Juri dalej się śmiała. Pocałował ją czule. Aż dziewczynie zrobiło się ciepło. Wampir nie wypuszczał jej z rąk, lecz w końcu musieli wracać do domu...
- Kosho!!!- Juri weszła tylko do domu i już zaczęła wrzeszczeć- Shun, gdzie Kosho??
- E...pojechał...
- Gdzie??
- Do Warszawy...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yoko.
Warlock
Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: z mHroku.
|
Wysłany: Pią 19:43, 14 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
- No to do zobaczenia. - powiedział Tetsu naciągając czarny płaszcz i zamykając za sobą drzwi. Bea udała się w głąb mieszkania, ciesząc się, że gość już poszedł. Opadła na fotel i zamknęła oczy. Już była tym wszystkim zmęczona. Dla niej, życie w duży mieście, gdzie wszystko biegnie tak szybko, było przytłaczające. Za dwa dni miał minąć tydzień jej pobytu w Warszawie, a ona już chciała wracać.
Z Luckiem widywała się mało, bo albo miał przesłuchania, albo próby nagraniowe do filmu, ale siedział u siebie w firmie kalkulując straty i zyski. Ruri i Hari ciągle mu towarzyszyły i co jak co, ale miały na niego uspokajający wpływ.
Tetsu. Bez niego, wampirzyca pewnie zanudziłaby się na śmierć. Widywali się codziennie. Chłopak oprowadzał ją po mieście, pokazując wszystkie uroki Warszawy. Po tym wszystkim zazwyczaj szli gdzieś coś zjeść, a potem razem ćwiczyli grę na skrzypcach. Początkowo Beatrix była nim oczarowana, rozsądny, odpowiedzialny.. Ale po jednym dniu już zaczynał jej ciążyć.
Był już wieczór. Ruri i Hari godzinę temu wrócił z zakupów, oglądnęły wspólnie jakiś program w telewizji i kobiety udały się do siebie do pokoju, a Bea została w salonie. Rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu swojej katany, bo gdzieś ją tutaj zostawiła. W końcu ujrzała ją pod stołem, podniosła, usiadła i położyła na kolana. Zauważyła, że jest trochę brudna, więc wzięła się za czyszczenie.
W pewnym momencie rozległ się szczęk zamka. Do mieszkania wszedł zmęczony Lucek ubrany w białe luźne spodnie i dużą, czarną koszulkę. Na ramieniu wisiała granatowa torba, z której wystawały dwie rękojeści mieczy. Jej kuzyn walczył zawsze dwiema katanami i był w tym świetny, ponieważ uczył się od dziadka, który jest uważany za specjalistę w tej "dziedzinie''.
- Yo mała. - mruknął na widok dziewczyny, rzucił torbę na najbliższy fotel i ściągnął kurtkę.
- Dzień dobry. - odpowiedziała Bea nie podnosząc wzroku.
- Co tam.? - mężczyzna usiadł na przeciwko wampirzycy i zaczął pić wodę.
- A dobrze. A u ciebie.?
- Nie mam siły.... Byłem na sesji zdjęciowej do Gali, potem na treningu... Trener mnie wykończył..
- Po co właściwie trenujesz.? - dziewczyna nadal nie podnosiła wzroku znad katany.
- Nie chcę wyjść z formy. - Lucek lekko się uśmiechnął - A ty dalej z tym skrzypkiem chodzisz po stolicy.? Wybacz, sam bym cię po oprowadzał, ale jak widzisz to nie mam czasu..
- Ale dobrze jest. Przynajmniej jest miło.
- Dobrze, że się z nim spotykasz.
- Że co.?
- No spotykasz się.. - mężczyzna rozwalił się na fotelu i odgarnął do tyłu włosy. - To lepsza partia niż ten zawszony wilkołak... Jak mu tam było.. Kosho..
- O czym ty do cholery jasnej gadasz.?!
- Że już nie chodzisz z tym popaprańcem Koshem, tylko wreszcie z kimś normalnym... On przecież nie miał za grosz kl..
Gdyby nie świetny refleks Lucka, pewnie byłby ciężko ranny, bo Bea rzuciła się na niego z kataną. On szybko sięgnął po swoje i zaczął się bronić przed dziewczyną walczącą jak wariatka. Dużo razem ze sobą walczyli, już odkąd byli małymi dziećmi, ale mężczyzna musiał przyznać, że jego kuzynka tak dobrze jeszcze nigdy nie walczyła. Lucek był zmuszony do ostateczności i żeby odeprzeć jej ataki, musiał sam ją zranić, ale to w ogóle nie skutkowało. Co jakiś czas rozcinał jej bok, raz lewy raz prawy. On sam miał rozcięty cały prawy policzek i bark. Z obydwóch tryskała obficie krew. Tułów Bei był cały porozcinany, więc dziewczyna ledwo się mogła poruszać. Lucek natomiast, czuł że ma złamane więcej niż jedno żebro, i że ma pokaźną ranę na udzie. W końcu wampiry był zmuszony do ostateczności i kopniakiem wytrącił Beatrix katanę z ręki. Ta stała łapiąc z trudnością oddech. Lucek chciał jej pomóc, ale ona go odepchnęła, ubrała płaszcz i wyszła z mieszkania.
Przez całą drogę na dworzec, kipiała za nią krew i ludzie dziwnie się na nią patrzyli. Na jej szczęście zostawiła portfel w kurtce i mogła kupić bilet. Najbliższy pociąg miała za pół godziny. Poszła w międzyczasie do apteki znajdującej się na dworcu i kupiła bandaże. W ubikacji starała się opatrzyć swoje liczne rany, ale właściwie cały jej tułów był pokaleczony, a na dodatek rana, którą zadał Kosho się otworzyła. Opatrzyła się jak najlepiej umiała i poszła na pociąg.
Bea z trudnością weszła do swojego domu. Nie mogła już ustać w miejscu, nie miała siły. Otworzyła drzwi i usiadła na pobliskim krześle. Była dziesiąta wieczorem. Domownicy usłyszeli, że ktoś przyszedł i wbiegli zgrają do przedpokoju.
Juri miała minę, jakby zobaczyła ducha, Shun nie wiedział o co chodzi, Kanita przypatrywała się siostrze tak, jakby ją skądś znała, ale nie mogła sobie przypomnieć skąd. Natomiast Kurogane chyba w ogóle nie poznał Bei bo podszedł do niej i chwycił za brzeg płaszcza.
- Co to za sweet curevka się panoszy w moim domu.?!!! Co to ma być.??! WYNOCHA.! - i już prawie wyrzuciłby dziewczynę z domu, gdyby ta nie wrzasnęła:
- Co.?! Traktujesz mnie jak jakiegoś zapchlonego wszarza.?!! MNIE.?! MNIIIEEE.?!!
Chłopak otworzył usta i postawił dziewczynę na ziemi. Bea rozejrzała się po towarzystwie i zamyśliła się.
- Kogoś tu brakuje.... Hmm... A.. Gdzie Kosho.?
- E.. no wiesz... - zaczął Shun.
- Pojechał cię szukać. - dokończyła z rozbawieniem Juri.
- Serio.? - Bei trochę trudno było w to uwierzyć. Poczuła ból w boku i bojąc się, że ktoś zauważy co jej się stało, powiedziała szybko. - Ale stara Beatrix jest zmęczona, więc musi iść spać. Dobranoc. - udała się szybko na górę i w swoim pokoju zdjęła bluzkę i przemoczone już bandaże. Chwyciła do ręki pierwszy lepszy kawałek materiału i pomimo bólu, starała się zatamować krwawienie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mitsu
Drużyna Asafy
Dołączył: 26 Lut 2007
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: a żebym to ja wiedziała
|
Wysłany: Pią 20:29, 14 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Choć Kanita przez krótszą chwilę rozważała czy pójść za siostrą tym bardziej, że "z niej kapało" Jak to sama określiła, to jednak szybko zaniechała tego pomysłu gdyż widać było że dziewczyna nie jest w dobrym humorze wiec jej chęć pomocy mogłaby zostać odebrana wręcz negatywnie. Wszyscy w salonie siedzieli w milczeniu, a każdy gapił się w jakiś inny punkt, ale tak aby przypadkiem spojrzenie jednego nie zetknęly sie z drugim. Wampirzyca majac juz serdecznie dosć patrzenia sie na starego, zapyziałego, wypchanego orła sterczącego nad kominkiem postanowiła pójść sie wykąpać i w spokoju i samotności pozbierać swoje myśli i przeżycia z ostatnich dni do jakiejś całości. Jak postanowiła tak też zrobiła, więc nie tracąc wiecej swojego czasu wstała z lekkim ociąganiem z fotela i cicho ruszyła po schodach. Wychodząc z salonu uśmiechnęła się tylko sama do siebie widząc, że reszta była tak pochłonięta własnymi sprawami że nawet nie zuważyła jak wychodzi. Gdy weszła do łazienki z cała swoją menażeria, puściła wodę z prysznica i powoli zaczęła zdejmować bluzkę. Urwała jednak swą czynność w połowie i popatrzyła sie na brzeg wanny z wrażeniem że czegoś jej tutaj brakuje. Stanęła przed prysznicem i starala się sobie przypomnieć dokładnie czego tutaj nie było, a być powinno.
- O F&^% - pwowiedziała sama do siebie spostrzegajac brak swojego szamponu do włosów krótkich&prostych. Z miną zdychajacego łabędzia ubrała bluzkę z powrotem i powolnym krokiem zeszła po schodach, w holu złapała płaszcz i włożyła swoje buty tak, żeby tylko jej z nóg nie spadły po czym bez jakiejkolwiek informacji wyszła na zewnątrz. Przez pewien czas szła ścieżką przez las wyzywajac pod nosem na to co za krAtyn postanowił wybudować ich dom prawie w środku lasu i to tak daleko od całodobowego sklepu "Żabka". Jednak szybko zrezygnowała z dalszych wyżaleń gdyż po 10 minutach właśnie do niego doszła. Pewną ręką pchnęła drzwi od sklepu i weszła do środka. Za ladą stała jakaś śnięta babka najwyraźniej zdziwiona jej obecnościa o takiej porze i takim wyglądem, jednak dziewczyna postanowiła nie zwracać uwagi na jej krytyczne spojrzenia i od razu przeszłą do regału z szamponami. Mimo długoch i bardzo dokładnych poszukiwań jej szamponu nie było więc złapała jakąś pierwszą lepszą, fioletowa butelkę i podeszła do kasy. Sklepikarka spojrzała sie na nia jeszcze dziwniej niż wcześniej o ile w ogóle było to mozliwe i skasowała towar.
- Piętnaście dwadzieścia- powiedziała sucho.
- Proszę bardzo- odwzajemniła sie jej tym samy Kanita zastanawiając sie jednocześnie co to musi być za szampon skoro tyle kosztuje.
Zapłaciła i wyszła ze sklepu kierując się prosto do domu z zamiarem natychmiastowej kąpieli i pójścia spać.
Gdy dotarała na miejsce weszła starajac się robić jak najmniej hałasu, idac na górę zerknęlą jeszce tylko do salonu i stwierdziął że sytuacja niewiele sie zmieniła nie licząc tego, Kurogane teraz gapił się w kominek, Juri w Kurogane a Shun najwidoczniej zasnął.
Kiedy wyszła już na górę udała sie do łazienki po czym w ekspresowym tempie się wykąpała. Ubrana już w swoją ulubiona bialo-czarną pidżamę w krowy zabrała się za rozczesywanie włosów. Wzieła swój grzebień do ręki, spojrzała się w lustro i momentalne zamarła. Stała tak chyba przez siedem minut nie wiedząc czy sie śmiać czy płakac czy poprostu wrzeszczeć, gdyż oto jej piękne, lśniące, czarne włosy stały się owszem miejscami czarnymi (te spod spodu) jednakże bez wątpienia tym razem w kolorystyce przeważał ciemny fiolet. Wzięła do ręki opakowanie z mniemanym "szamponem" i przeczytała etykietkę, po czym jeszcze raz spojrzała się w lustro. Cóż teraz przynajmniej wiedziała dlaczego ta ekspedientka tak dziwnie sie na nia patrzyła. Kanita postanowiiła jedynie westchnąć po czym zakryła głowę turbanem gdyż były jeszcze mokre i udała sie do swojego pokoju starając się wymyśleć jakaś sensowną wymówkę dla reszty domowników, bo przecież prawdy im nie powie...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mitsu dnia Pią 20:36, 14 Gru 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aqua
Administrator
Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Amestris
|
Wysłany: Nie 20:01, 16 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Juri nie była jakoś zainteresowana tym co się dzieje wokół niej. Kiedy zobaczyła nowe włosy Kanity, zaśmiała się tylko i to była jej jedyna reakcja dzisiejszego, jakże długiego, wieczoru. Beatrix, możliwe że spała, ale i tak Shun wstrzyknął jej kilka worków krwi.
- Idę umyć włosy...- powiedziała dziewczyna wstając i rozplątując cholernie długiego warkocza. Włosy sięgały jej co najmniej do pasa.
Tak w ogóle to już był tydzień przed świętami. Był już czas wolny i raczej wszystkim się nudziło. Kiedy dziewczyna zdołała uporać się z włosami, zwinęła je jakoś w ręcznik i zeszła na dół aby otworzyć drzwi. Był to Kosho, który niespodziewanie i bardzo szybko wrócił do domu. Minęły dopiero 4 godziny. Zasapany, szybko wbiegł do pokoju Bei, budząc ją swoimi krokami. Juri zamknęła za nim drzwi. Choć była ciekawa tego o czym para rozmawia, nie chciała podsłuchiwać własnego brata. Miała za dużo spraw na głowie, żeby jeszcze przejmować się sprawami brata. Zasnęła z mokrymi włosami...
Skutkiem tego czynu, była przemoczona poduszka i trochę kołdry. Była godzina siódma rano. Umówiła się z Kurogane, że pojadą po ozdoby choinkowe i po samą choinkę, ponieważ w ogrodzie Blacków nie było drzew iglastych. Zjedli szybko to co sami sobie przygotowali jeszcze wczoraj wieczorem i ruszyli w trasę. Pierwszym sklepem, jaki odwiedzili, była Castorama. Tam kupili pełno ozdób, złotych, czerwonych i trochę niebieskich, Jak sam wampir określił: Bea nie lubi zimnych kolorów. A Juri nie chciała się sprzeciwiać woli gospodarza domu. Pozbierali wszystko do kupy i jakoś zmieścili w samochodzie.
- Kurogane...skąd wy macie tyle pieniędzy??...
- Od dziadka...
- Yyy...
- Nasi rodzice byli dość zamożni. Wszystko ma teraz dziadek, dopóki Bea nie skończy osiemnastki. On daje nam co miesiąc pieniądze na życie. Mi oczywiście najmniej, bo uważa, że nie powinno się ufać jakimś sztucznym wampirom...
- Pier***
- Co powiedziałaś??
- To co słyszałeś... nie jesteś udawanym wampirem...gryziesz na prawdę...realnie- tutaj podrapała się po szyi. Miała jeszcze małą bliznę po wbiciu się zębów wampira.
Kurogane zaczął się śmiać. To samo udzieliło się Juri.
Kiedy dojechali do domu, wszyscy byli w jakimś strasznie jak na ten dom wesołym humorze...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|