|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Yoko.
Warlock
Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: z mHroku.
|
Wysłany: Pią 19:24, 11 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
- Dziewczyna Kosha.? - zapytała ze złośliwym uśmieszkiem Kanita.
- Nie czepiaj się... Mam misterny plan.. - powiedziała Bea stojąc przy oknie.
- Eee...
- Tak, tak. Intryga jakiej jeszcze nikt nie widział. - dziewczyna uśmiechnęła się tajemniczo i odgarnęła loki do tyłu.
- Wiesz co.. Idę grać.. - Kanita wstała, zamiatając fioletowymi włosami w powietrzu.
Beatrix usiadła przy stole i wpatrywała się tempo przed siebie. W pewnym momencie przyszedł Kosho jedząc jabłko.
- Jesteś moją dziewczyną.?
- Matko.. nie czepiaj się. Oczywiście, że nie.
- To dobrze.
Ta odpowiedź zupełnie zbiła dziewczynę z tropu. To ona tutaj była od odmawiania i odtrącania, nie on.
- Jak to dobrze.? - zapytała Bea i spojrzała na chłopaka.
- Po prostu. Nie jestem dla ciebie.
- Ale...
- Twój dziadek mnie o tym uświadomił. Co ja ci mogę dać.? Nic. Nie mam już najmniejszych szans na zdobycie dobrego wykształcenia, bo skupiłem się na graniu. Nie mam żadnej rodziny, nienawidzicie się z moją siostrą. Jestem wilkołakiem... - Kosho wstał z krzesła na którym siedział i wychodząc dodał - Więc odkręć to. Nie wiem jak, ale musisz to zrobić.
- Dlaczego.? - zapytała Bea. Jej głos był pozbawiony emocji, pusty. - Podaj mi jakiś jeden, cholerny powód.
- Wiesz... Za bardzo cię kocham, żeby z tobą być. - chłopak się uśmiechnął i wyszedł z pomieszczenia.
Bea nie posmutniała. Nie zapłakała. Uśmiechnęła się i pomyślała, że to straszny pech, że jest osobą taka ambitną i która za wszelką cenę dąży do celu. No i taki cel się pojawił.
Kiedy przyszedł... Nie... Kiedy Kurogane został wniesiony przez wujka Alexa, Bea posiedziała przy nim trochę, ale to jęczenie Shuna o tym, co mu się stało i że musi dokładniej obejrzeć wszystkie rany, doprowadzało Beatrix to furii. Udała się na poszukiwaniu Kanity. Znalazła ją w pokoju. Zawalona jedzeniem, papierkami i wszystkim czym można, siedziała przy komputerze i grała.
- NO CO TY KRETYNIE ROBISZ.? NO COOO.?! - wrzeszczała do postaci na monitorze.
- E... to ja wpadnę później.. - mruknęła wampirzyca zamykając za sobą drzwi.
Rozległ się dzwonek, więc zeszła na dół otworzyć. Ujrzała dosyć dziwnego i niezwykle sek.... se... se... sempatycznego człowieka. Ale nie.. człowiek to nie był. Miał czarne włosy... (teraz miejsce na głośnie AAAAH.!) i grabki opadające na twarz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Aqua
Administrator
Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Amestris
|
Wysłany: Sob 14:20, 19 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
- Witam młodą damę.- mężczyzna pocałował Beę w rękę.- Czy zastałem tutaj moją cudowną rodzinę?
- Ma pan na myśli...
- Roy??!!- Juri stała na schodach i patrzyła się na swojego chrzestnego. Podbiegła do niego i rzuciła mu się na szyję.
- Cześć, malutka kuleczko...- pogłaskał ją po głowie- gdzie są twoi cudowni starsi bracia??
- Siedzą i się uczą...
- Noc sylwestrowa a oni się uczą??- wszedł głębiej do domu i nagle zaczął wrzeszczeć z całych sił. Juri była na to przygotowana, dlatego też zatkała sobie uszy. Czarnowłosy miał naprawdę silny głos. I nie tylko głos.- Złazić mi tutaj wy łosie patentowane!!! Ja już zaliczyłem...znaczy, już byłem na czterech imprezach, a wy co??!!!
Po chwili ciszy Shun i Kosho wreszcie się sturlali na dół, przywitali się i gdy chcieli iść z powrotem, wujek chwycił ich za koszule i wyprowadził na pole. Bea szła za nimi, tak samo jak Juri.
- Włazić do samochodu!!- auto Roya było wielkie. Spokojnie zmieściłaby się cała szóstka. I właśnie o to tutaj chodziło.
Roy wyciągnął wszystkich z domu. dosłownie. Choremu wampirowi zaaplikował jakieś świństwo(nie pytajcie co), dzięki czemu spokojnie sam mógł zejść, a leżał dopiero 4 godziny. Kanita nie chciała się ruszać od komputera, lecz kiedy Roy wywalił korki, musiała coś z tym zrobić...dlatego weszła do auta.
- Wszyscy siedzą??- chrzestny siadł za kierownicą.
- Taaa...- jęknęła młodzież.
- No to ruszamy!!
Wylądowali w jakimś nocnym klubie. Wpuścili ich tylko dlatego, że byli z Royem, który podobno był bardzo częstym gościem. Alex został w domu i pilnował rudego kota (ale miał argument...). Kosho rozglądał się dosłownie wszędzie, ale kiedy zobaczył minę Bei, spuścił wzrok i patrzył się tylko na podłogę. Usiedli wszyscy przy barze.
- Roy, znalazłbyś sobie żonę...- mówiła Juri opadając na ladę- a nie łąził po takich o z gołymi laskami...
- One nie są gołe!! Tylko skąpo ubrane...
- Ta jasne...
- Przepraszam,- tym razem zwrócił się do barmana- poproszę raz, dwa...sześć piw...Kurogane, ty nie możesz...
Wampir nie zwracał na nic uwagi. Też rozglądał się, ale jakoś go to nie interesowało. Shun czytał książkę, więc nawet nie wiedział gdzie jest. Kanita znalazła laptopa, więc miała spokój na 3 godziny minimum. Kosho patrzył się na Beę, a Bea patrzyła się na Roya. Zaczęli o czymś rozmawiać.
- Czarny...
- Tak??
- Idź sobie pooglądać...- zaproponował mu Roy.
- Mnie to nie kręci...
- A ty Bea?? Tam jest miejsce dla kobiet.
- Nie...
- Ale wy sztywni jesteście... dobra, bawcie się, a ja idę na pokaz, który się zaraz zacznie!!- zeskoczył z lady i poszedł w nieznanym kierunku.
- Macie dziwnego chrzestnego, nie ma co...- Kurogane wypił sok, który dostał zamiast alkoholu.
- Taki prawdziwy zwierz...- mruknęła Bea.
- A ja to niby nie jestem zwierz??- Kosho się wkurzył. Juri nie interesowała dalsza kłótnia, dlatego też zamówiła sobie drugie piwo. Była godzina jedenasta. W drugim pomieszczeniu była jakaś dyskoteka. Tam poszedł wilkołak. Zaczęła tańczyć i nagle ktoś dotknął jej ramienia. Był to przystojny chłopak, który także wyrwał się z pomieszczenia obok. Nazywał się jakoś dziwnie. Może po prostu dziewczyna nie dosłyszała. Dopiła piwo. Nic więcej nie pamięta.
Post został pochwalony 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yoko.
Warlock
Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: z mHroku.
|
Wysłany: Sob 16:04, 19 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
- Zwierzem to jestem tu ja... - mruknął Kurogane i jednym łykiem wypił cały sok. Kanita nadal grała na laptopie, a Shun wciągnął się w książkę o życiu zwierząt i ich zachowaniach.
Wszyscy siedzieli w milczeniu. Beatrix wylała piwo do kwiatka stojącego w pobliżu, Kuroś zasnął (widać, ze był zmęczony i jakoś znudzony), Kosho siedział z papierosem i tępo wpatrywał się w podłogę. Wampirzyca rozejrzała się dookoła - było za spokojnie. Brakowało jednej, niezwykle wkurzającej osóbki.
- Kosho, gdzie jest Juri.?
- A bo ja to wiem... - chłopak wypuścił dym z ust. - Mam iść jej poszukać.?
- Nie, nie. Sama pójdę..
Dziewczyna wstała i odgarnęła włosy. Przechodziła między stolikami, kanapami... No na których niektórzy robili ciekawe rzeczy. Spojrzała na wielki wyświetlacz na ścianie - było trochę po jedenastej. Więc za niedługo nowy rok.. Bea udała się do pomieszczenia obok, gdzie znajdowała się dyskoteka. Nagle poczuła, że ktoś ją szarpie za nadgarstek i przyparł ją do ściany. Poczuła czyjś oddech na swojej szyi. Odsunęła się i zobaczyła dawnego znajomego, a mianowicie cudownego skrzypka Tetsu.
- Co taka zdziwiona.? - spytał Tetsu i chwycił ją za nadgarstek.
- E.. ja... muszę iść.. - Bea wyrwała się i szybkim tempem ruszyła w tłum w poszukiwaniu wilkołaka.
Co on tu do jasnej cholery robi.?! - pomyślała dziewczyna mijając jakieś osoby. Kiedy zobaczyła Juri, która odpychała jakiegoś chłopaka od siebie, a tym chłopakiem nie był Kurogane i to już pierwszy powód do złości. Beatrix szybko do niej podeszła i od razu poczuła alkohol. Chwyciła wilkołaka za kołnierz koszulki i szarpnęła.
- CO TY SOBIE DO JASNEJ CHOLERY WYOBRAŻASZ, CO.???!!!
- Ej no.. co jest... - Juri miała lekki problem z mówieniem. I trochę ze staniem w jednej pozycji.
Bea pociągnęła za sobą dziewczynę i zostawiła chłopaka, którego odpychała z oniemiałą miną.
- Bbeeaa.. co ty doisz..? Znaczy robisz...
- Brak klasy, żeby się upić durnym piwskiem.. Brak klasy, brak stylu..
- ZA PIĘTNAŚCIE MINUT NOWYYY ROOOOOK.!! - rozległ się głos w głośnikach.
Juri już nie mogła iść i nogi jej się plątały całkowicie. Wampirzyca przewiesiła jej rękę przez szyję, ale nie była w stanie długo tak iść.
- Pomóc.? - nagle obok pojawił się Tetsu i uśmiechnął się czarująco.
No i Bea musiała się zdecydować.
- Ugh.. Tak.
Kiedy wreszcie doszli już z prawdopodobnie śpiącą Juri do miejsca gdzie siedzieli wszyscy, posadzili ją obok Kurogane. Kosho patrzył to na Beę, to na chłopaka.
- No dzięki, możesz już iść. - mruknęła dziewczyna i usiadła obok wilkołaka.
- A kto to jest.? - zapytał Kosho.
Zanim wampirzyca zdążyła się odezwać, chłopak wyciągnął rękę.
- Tetsu Goto. Bliski przyjaciel Beiatrix. A ty.?
- Kosho Rozkoszny... W sumie to ledwie się znamy...
W tym momencie rozległo się odliczanie do nowego roku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aqua
Administrator
Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Amestris
|
Wysłany: Sob 20:02, 19 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Juri obudziła się w salonie. Obok siedział wujek Alex, a Kurogane i Roy kłócili się o coś.
- W-wujku...
- O, przebudziłaś się!-zawołał Alex. Kurogane oderwał wzrok od chrzestnego i popatrzył się na dziewczynę. Miał ręce oparte na biodrach, a tak robi tylko wtedy kiedy jest na kogoś wkurzony. Ale Juri nie była celem tej złości. Roy zaczął opowiadać co się z nią działo.
- Bea przyniosła cię z jakimś dziwnym...no, wampiry zazwyczaj tak wyglądają, sory Czarny...podszedłem do was, bo nie wiedziałem o co chodzi. Trzymałaś w ręce szklankę. Miałaś bardzo mocny uścisk. Od razu poczułem narkotyk, z którym na dyskotekach bardzo często się spotykam. Nie przedstawię wam nazwy, ponieważ i tak jej nie zapamiętacie. Kiedy Kurogane usłyszał od swojej siostry, że jakiś facet ciągnął ciebie, od razu tam poszedł...nie wiem jak, bo ziółka, które mu podałem już dawno przestały działać.
- Na początku nie mogłem go znaleźć- ciągnął tym razem Kurogane- ale nagle zauważyłem gościa...pewnie z nową ofiarą. Ale teraz już nie pójdzie nigdy na dyskotekę. Człowiekowi nie zregenerują się kręgi lędźwiowe, prawda?
Dziewczyna zakasłała i położyła głowę z powrotem na poduszce.
- A która jest godzina?
- Jest pierwsza, moja ty kuleczko- Roy pogłaskał ją po głowie, a Kurogane od razu walnął go w rękę.
- Zostaw ją.
- Przecież...
- To przez ciebie wpakowała się w coś takiego!!
- Jak to przeze mnie?? Kto miał ją pilnować??
- Ja ledwo żyłem!!
- Przestańcie oboje!!- wrzasnęła Juri opierając się na rękach.- Mogłam przecież tego nie pić!!
- Ale nie wiedziałaś, że on ci to wsypał...- mruknął Roy i przewiesił swój płaszcz na drugie ramię.- A teraz, przepraszam was, muszę pójść po resztę zgrai...
- To oni tu jeszcze nie wrócili??
- Nie...- wampir podniósł jej nogi, usiadł i położył je z powrotem. Trzymał na nich ręce. Dziewczyna nie przejęła się tym zbytnio i poszła spać spokojnie. On też po pewnym czasie zasnął siedząc przy niej.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yoko.
Warlock
Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: z mHroku.
|
Wysłany: Czw 20:36, 24 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
- Więc po to pojechałaś do Warszawy.?!
- To nie twój interes.!
- No tak, nie mój... W końcu nie jestem "bliskim przyjacielem Beatrix".!
Kosho i Bea kłócili się w samochodzie Roya, wracając do domu. Było już trochę po pierwszej, ale mimo to ulice były puste. Najwyraźniej wszyscy jeszcze balowali. Oboje siedzieli na tylnych fotelach i wrzeszczeli na siebie, Roy najwyraźniej nic sobie z tego nie robił, bo gwizdał pod nosem.
- Ale z ciebie hipochondryk.!
- A z ciebie puszczalska.!
- Zamknij się. - wysyczała wampirzyca i oparła się o szybę.
- Nie. Zwykła puszczalska, nic więcej..
- Zamknij się.
- Czemu się wcześniej nie domyśliłem... Nie byłoby tych durnych gierek..
Beatrix dosunęła się do chłopaka i go pocałowała. Mocno go całowała i długo, aż w końcu się oderwała.
- No co, musiałam ci jakoś zamknąć jadaczkę.. - mruknęła widząc jego zdziwioną minę.
Przez resztę podróży się do siebie nie odzywali.
Weszli do domu, w salonie spali Kuroś i Juri. Oboje udali się do swoich pokoi i tam zasnęli.
Rano Bea poczuła, że słońce świeci jej na skórę. Zakryła głowę poduszką i powiedziała:
- Kuroś... ja chcę jeszcze spać...
- Panienko Beatrix, przepraszam, że odsłoniłem, ale chciałem posprzątać...
Wampirzyca zerwała się z łózka i rzuciła się na szyję lokajowi.
- Wróciłeeeeś.!
- No tak, miałem być w nowy rok i jestem. Posprzątałem już na dole, teraz zostały mi sypialnie.
- Matko... to jest nienormalne...
- Nie... to tylko kwestia przyzwyczajenia. - uśmiechnął się lokaj.
- Walter... tylko jest pewien problem..
- Chyba wiem jaki. Chodzi o dziadka.?
- Skąd..
- Dzwonił do mnie i powiedział, że mam złożyć wymówienie.
- CO.?!
- Ale ja powiedziałem, że wszystko zależy od panienki. I jak przypuszczam, chcesz żebym został.
- Ta.. Tak. Tylko wiesz.. teraz będzie u nas krucho z pieniędzmi... Więc trochę zmniejszymy ci pensję..
- Żaden problem. Mogę nawet pracować za darmo.
- Nie wygłupiaj się... - powiedziała Bea i zeszła na dół, gdzie zastała Kosha śpiącego na stole w kuchni.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aqua
Administrator
Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Amestris
|
Wysłany: Czw 21:13, 24 Sty 2008 Temat postu: |
|
|
Juri po przebudzeniu poszła do kuchni. Koło niej nie było już wampira. To ją trochę zdziwiło. Zobaczyła jak Bea budzi Kosha. Tak dokładniej, to po prostu zepchnęła go na podłogę. od razu zaczęli na siebie wrzeszczeć. Więc Juri od razu straciła ochotę na śniadanie. Poszła do pokoju Czarnego. Uczył się. O godzinie 8 rano.
- Kurogane, czemu poszedłeś?
Nie odpowiedział.
- Hej, ja tu jestem...
- Wiem...wyjdź...
- C-co??
- Ty znałaś tego kolesia...specjalnie tam poszłaś...i wiedziałaś, że ci to wsypał...- Opierał się o biurko i patrzył jej prosto w oczy. Wkurzyła się. I to bardzo. Nic nie powiedziała. Obróciła się na pięcie i trzasnęła mocno drzwiami.
- Witam cię, Juri. Dawno nie słyszałem tego trzasku- Walter podszedł do niej. To był jego błąd.
- Niech pan ze mnie nie żartuje!! mam tego dosyć!! wszystkiego!!
Zeszła na dół i ubrała na siebie jakiś płaszcz. chciała zobaczyć jak idzie wujkowi Alexowi. Chciała już się wynieść z tego domu.
Dwa dni później. 3.01- urodziny Juri
- Ojej, Bea...kupiłaś mi prezent...- w malutkim pakunku znajdowała się strzykawka z jakimś płynem i zdjęcie całej paczki. Zdjęcie z czasów, gdy jeszcze Kurogane się do niej odzywał. Teraz siedział na górze. Nie chciał zejść, choć namawiała go nawet Bea.
- To szczepionka na pchły...
- ahaa...- mruknęła dziewczyna i odłożyła strzykawkę.- No...to był ostatni prezent...to teraz tort!!
Rozległa się cisza.
- Ej, co jest?? Co wy tacy smutni??
- Nie...nie jesteśmy smutni...my zjemy tort!!- wrzasnął Kosho i wziął jej nóż.
- No dobrze...
Dziewczyna odeszła od stołu i poszła na górę. Chciała z nim porozmawiać. Nie mogła już wytrzymać. Otworzyła powoli drzwi. Wampir szybko podniósł się z łóżka. Zamknęła za sobą.
- Czegoś chcesz??- Kurogane skrzyżował ręce na piersi i patrzył się na nią. ona ze spuszczoną głową zaczęła coś mruczeć.
- Chcę z tobą porozmawiać...Nie ufasz mi...rozumiem...jednak mówię prawdę. Bardzo mocno mnie skrzywdziłeś, kiedy powiedziałeś to dwa dni temu...- dziewczynie leciały już łzy z oczu i spadały pod jej nogi.- A jak ciebie nie ma...to boli jeszcze bardziej. Zaufaj mi chociaż teraz!!- podniosła głowę i załzawionymi oczami spojrzała na wampira- Mówiłam prawdę!!
Wyszła z pokoju. Nie czekała na jego reakcję. wytarła oczy i zeszła jak gdyby nigdy nic do reszty towarzystwa. Powiedziała mu to co jej leżało na sercu. teraz mogła spokojnie się przeprowadzić do swojego domu, który był już gotowy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yoko.
Warlock
Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: z mHroku.
|
Wysłany: Pią 17:56, 01 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
- Nie Walter... Nie dawaj mi żadnych proszków...
- Ale panienko..
- Nie dawaj mi nic..
- To pomoże..
- Walter... Ja nie jestem człowiekiem.. WEŹ ODE MNIE TO CHOLERSTWO.!
Beatrix właśnie strąciła ciemne ampułki z tacy trzymanej przez Waltera. Był czwartek, wszyscy poszli do szkoły, oprócz "chorującej" Kanity, a Bea też miała zamiar nie iść na zajęcia, bo bolała ją potwornie głowa.
- Rozumiem. - lokaj pozbierał buteleczki. - W takim razie miłego dnia. W razie potrzeby, będę na dole. - uśmiechnął się promiennie i wyszedł z pokoju. Wtedy to, Beatrix stwierdziła, że jej lokaj jest jednak nienormalny.
Dziewczyna przeciągnęła się, ból głowy na prawdę ją irytował. Podeszła do lustra, odgarnęła do tyłu długie, czarne, falujące się włosy i spojrzała na swoją twarz. Spojrzała na czarne oczy, które w nocy przybierały bordową barwę. Takie same, jak te, które posiadał jej ojciec. Szybko odwróciła wzrok, starając się o tym nie myśleć. Przebrała się i zeszła na dół.
Była jedenasta i słońce przebijało się przez zasłonięte okna. Wampirzyca spojrzała na fotografie zawieszone w holu, jej ojca, matkę i jakąś kobietę. Znów rozwiała przygnębiające myśli i udała się do salonu. Wyciągnęła DVD i zaczęła grzebać w filmach. Ale czegoś jej brakowało, po chwili się zorientowała czego.
Udała się po schodach na górę i weszła jak burza przez fioletowe drzwi. Nieco rozwichrzona postać siedząca przed komputerem drgnęła jak poparzona prądem i zwróciła twarz ku wampirzycy. Ta z miną, jakby zaraz miała kogoś zabić, podeszła do fioletowowłosej dziewczyny.
- Kanito Ausenkcjo Isauro Innocentyno Black... - wysyczała. - Teraz pójdziesz ze mną. - i złapała ją za nadgarstek.
- Ale.. ja.. komputer.. El dwa... - wymamrotała oniemiała dziewczyna.
- Twoja gierka, powiadasz.? - Beatrix podeszła do komputera i wyciągnęła wtyczkę z kontaktu. - Idziemy. - szarpnęła Kanitę za łokieć, która zszokowana nie wiedziała co zrobić i co powiedzieć.
Weszły do salony, Kanita usiadła na kanapie, Bea na ziemi i szukała filmu.
- Ale c-co właściwie się stało.? Ja n-nic nie zro-zrobiłam.. - mruczała Kanita.
- Obejrzysz ze mną "Mustanga z Dzikiej Doliny"... - odpowiedziała czarnowłosa od niechcenia, nadal szukając filmu.
Z czasem zaczęła już rzucać płytami i klnąc pod nosem, że nie może nic znaleźć. Jej siostra siedziała cicho na kanapie, nie za bardzo wiedząc co zrobić. Nagle obydwie usłyszały dzwonek do drzwi, które otworzył Walter, a po chwili na progu do salonu stał dziadek. Bei wypadły filmy z ręki, a Kanita zrobiła minę taką, że przypominała karpia. Mężczyzna zdjął kapelusz z głowy, rozejrzał się po pokoju, czy nie ma nikogo więcej i powiedział zdanie, które w rodzinie Black było niemalże przekazywane z pokolenia na pokolenie:
- The bird of Hermes is my name, eating my wings to make me tame.
- Amen. - odpowiedziały równocześnie zszokowane wnuczki.
Amadeusz przywołał kogoś ruchem ręki i po chwili koło niego pojawiła się młoda kobieta, z bardzo długimi, blond włosami. Na jej nosie spoczywały duże, okrągłe okulary, a w zębach trzymała cygaro.
- In the name of God, impure souls of the living dead shall be banished into eternal damnation. - powiedziała nieco zimnym i osłchym głosem. Beatrix miała przeczucie, że ją zna, ale nie wiedziała skąd. Na widok zszokowanych min dziewczyn, dziadek się uśmiechnął i odpowiedział spokojnie:
- Amen.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mitsu
Drużyna Asafy
Dołączył: 26 Lut 2007
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: a żebym to ja wiedziała
|
Wysłany: Pią 19:58, 01 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
15 minut później obie wampirzyce siedziały nadal w milczeniu i wysłuchawszy "pani Integry aktualnie siedzącej i palądej cygaro", patrzyły się to raz na dziadka, to na kobietę siedzącą naprzeciwko nich.
Kanita zastanawiała sie co powiedzieć, aby nie walnąć czegoś głupiego, a myślenie po tym co usłyszała przychodziło jej z naprawdę wielkim trudem, Bea również milczała, jednak powód zapewnie był inny.
- No drogie panny, skoro wiecie już czym DOKŁADNIE zajmował się wasz Ojciec...- zaczął dziadek zerkając na nie kątem oka -... to zapewnie domyślacie się chociaż, iż to was do czegoś zobowiązuje, prawda?
- A...a do czgo tak... dokładnie?- powiedziała niepewnie Kanita.
- Oferujemy... nie, w sumie powołujemy was do naszej organizacji, abyście jako potomczynie Alucarda dały przykład innym i były... wzorem do naśladowania- odparła spokojnie Integra wypuszczajac przy tym duży obłok dymu. Normalnie Kanita słysząc od kogoś, że ma być wzorem roześmiałaby mu się w twarz, jednak po tym co usłyszała czuła, że choćby miała się zarżnąć to będzie tym cholernym przykładem, jeśli być nim właśnie powiinna.
- A... co konkretnie mamy robić?- pytanie Bei przerwało powoli dłużącą się chwilę milczenia.
- Chcemy abyście zajęły się na początek wilkołakami, które jak wiecie mimo pozorów potrafią być groźnym przeciwnikiem- na te słowa Bea uśmiechnęła sie jednoznacznie.
- Nie chodzi mi tutaj o ich... unicestwienie panno Black- kobieta siedzaca na fotelu również się uśmiechnęła - Mamy na myśli bardziej... stosunki pokojowe- w tym momęcie Bei uśmiech z twarzy zszedł, a Kanita zrobiła minę pod kątem "No chyba was coś pieprzło normalnie".
- M.. mamy sie z nimi ee integrować?- powiedzialą totalnie zbita z tropu.
- Dokładnie- Integra zgasiła cygaro i popatrzyła sie na obie wampirzyce - Posiadanie wilkołaków, a przynajmniej zawarcie z nimi sojuszu byłoby dużym wsparciem i pomocą dla organizacji. Tak więc, jaka jest wasza decyzja?- obie siostry popatrzyły sie na siebie, nie były tutaj potrzebne słowa. W takich sytuacjach nie trzeba wiele mówić, kiwnęły sobie tylko potwierdzajaco głową, po czym Bea jako pierwsza odparła pewnym tonem:
- Oczywiscie...
- że sie zgadzamy- dokończyła Kanita sama zdziwiona swoją powagą.
- W takim razie, macie około tygodnia na przypomnienie sobie wszystkiego, co umieć powinnyscie, nikt nie powiedział przecież, że wszystko obejdzie się w pokojowych warunkach. W razie problemów zwróćcie sie do Waltera- tutaj kobieta spojrzala sie na lokaja, który ni z tąd, ni z owąd zjawił sie w salonie.
- Życze miłej nocy- powiedział dziadek zakładając Integrze płaszcz na ramiona - A i jakby co... to tej romowy nie było- dodał po czym oboje wyszli z domu. Na sali zapanowała cisza.
- O k***a- powiedziała Kanita nadal siedząc nieruchomo na kanapie, Bea nadal milczała.
- Wiesz...- zaczęła nagle - jak go najpierw zobaczyłam to miałam ochote go zabić, ale teraz...- młodsza wampirzyca tylko się uśmiechnęła.
- Spoko, wiem co chcesz powiedzieć. Cóż, wygląda na to, ze "Mustanga" to my sobie dzisia nie obejrzymy- powiedziała wstając.
- Walter, byłbyś tak miły i zapalił w kominku... a i przynieś te tabletki na głowę, za dużo wydarzeń jak na jeden dzień- Bea korzystajac z tego faktu rozłożyła się na sofie.
- No to witaj w Hellsingu siostra- mruknęła Kanita podajac jej ręke
- Witaj- odparła czarnowłosa uśmiechajac sie do niej.
Resztę popołudnia spędziły gapiac sie w ogień w kominku, dopóki, dopóki nie wróciła "hałastra" ze szkoły.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mitsu dnia Pią 20:06, 01 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yoko.
Warlock
Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: z mHroku.
|
Wysłany: Pią 21:21, 01 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Drzwi otworzyły się z hukiem i weszli Shun z Koshem, a za nimi Juri. Właściwie to oni nie weszli, tylko jakoś tak wpadli do holu, faceci się przepychali, aż w końcu Kosho oberwał tak, że poleciał na wieszak i walnął się o coś w głowę.
- Co ty sobie kuźwa wyobrażasz, co.? - wrzasnął na Shuna. Juri popatrzyła na nich i poszła na górę.
- Um... Stary... czego ja sobie nie wyobrażam... - odpowiedział srebrnowłosy, podając bratu rękę.
Śmiejąc się weszli do salonu i rozwalili się na fotelach. Czarnowłosy pociągnął nosem.
- Kto tu palił.?
- Skąd... - zaczęła Kanita.
- Mam dobry węch, Nitka. - odpowiedział, wyciągnął głowę do przodu i zaczął nią machać tak, jakby chciał się pochwalić, że w ogóle ma nos. Kanita i Shun wybuchnęli śmiechem, po chwili przyłączył się do nich Kosho. Bea z twarzą nie wyrażającą żadnych emocji podniosła się i poszła do pokoju.
- A ty gdzie idziesz.? - zawołała za nią Kanita.
- Położyć się, źle się czuję. - odpowiedziała wampirzyca.
Weszła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi na zamek. Przyłożyła ucho do drzwi, żeby wiedzieć czy ktoś idzie. Tak było zawsze. Przez siedemnaście lat jej życia. Same kłamstwa, nikt z nikim nie był szczery i nikt nikomu nie ufał, chociaż była to rodzina. Dziewczyna szybko ubrała spodnie, założyła czerwony pas, zaczepiła o niego katanę, otworzyła okno i zeszła na dół po drewniany szczebelkach przymocowanych do ściany, na których pięły się zwiędłe już kwiaty.
Beatrix zeskoczyła na ziemię i poczuła, że jej potwornie zimno. No tak, miała na sobie bluzkę na ramiączkach, a na dworze było jeszcze pełno śniegu. Żeby się troszkę ogrzać, postanowiła pobiec. Biegła gdzieś przed siebie, nawet nie wiedziała gdzie.
Powoli robiło się coraz ciemniej, a śnieg zaczął prószyć i osiadał wszędzie dookoła. Kiedy dziewczyna dobiegła do polany, zatrzymała się i rozejrzała dookoła. Już było ciemno, ona sama była cała mokra, ale mimo to chwyciła za koniec bluzki i mocno pociągnęła w bok. Zawiązała sobie oczy kawałkiem materiału, wyciągnęła katanę i udała się w głąb lasu. Sprawdzała czy dalej ma takie wyczucie i będzie w stanie omijać drzewa. I wtedy zapaliła jej się lampka w mózgu i doszła do tego, dlaczego tak źle się ostatnio czuła - prawie w ogóle nie piła krwi. Zdjęła szybko opaskę z oczy i już chciała iść do domu i napić się, kiedy zorientowała się, że nie jest sama.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Yoko. dnia Pią 22:40, 01 Lut 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mitsu
Drużyna Asafy
Dołączył: 26 Lut 2007
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: a żebym to ja wiedziała
|
Wysłany: Pią 22:50, 01 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
" A to był mistrz Yoda ze swym mieczem świetlnym, chcący zwerbować cię do armii przeciwko Lordowi Vaderowi xP"
Tymczasem w salonie próba podjęcia jakiegokolwiek tematu za każdym razem kończyła się wybuchami śmiechu i po paru minutach Kanita chcąc koniecznie zachować powagę, trzymajac sie za brzuch powoli usiłowała wejść po schodach opuszczając pokój z dwoma braćmi w środku, bądź wewnątrz jak kto woli.
W końcu, po dotarciu do swojego pokoju zdołała się uspokoić i już z totalną FMP, przypominając sobie przedpołudniową rozmowę weszła do srodka, po czym nie zwracając zupełnej uwagi na bałagan, który był naprawdę godny miana bałaganu rzuciła sie na łóżko.
Przez prawie kolejne dwie godziny leżała na wznak gapiąc się bezmyślnie w sufit, no moze nie całkiem bezmyślnie. W sumie to cały ten czas poświęciła na rozmyślaniu nad następnym tygodniem i tym czego sie dzisiaj dowiedziała. W końcu wstała z łóżka z zamiarem znalezienia tego czego będzie zamiar miała użyć w przypadku zagrożenia. Podeszła do biurka i starym mosiężnym kluczem, który zawsze nosiła na szyi i nigdy nie zdejmowała otworzyła ją. aby zabrać rzeczy które jej będą potrzebne. Wyjęła całą szufladę i położyła sobie na kolanach, w środku znajdowałay się wszystkie jej zdjęcia z dziecioństwa, razem z resztą rodziny, tej całej i tej już po śmierci rodziców. Usmiechnęła się blado sama do siebie, zastanawiając się dlaczego nigdy z Beą o tym nie rozmawiała. Tłumacząc to sobie tym, że poprostu nie było ku temu sposobności i że w najbliższym czasie napewno to zrobi. Wspomnienia wspomnieniami, jednak jak już wiadomo nie zdjęcia aktualnie interesowały młodą wampirzycę, szukała swojej krótkiej katany i pudełka z dwoma dużymi, srebrnymi krzyżami na długich. również srebrnych łańcuszkach. Jednak ich tam nie było.
- O JASNA CHOLERA- wrzasnęła Kanita stwierdzając że prócz zdjęć i paru innych starych pamiątek tego czego szukała zniknęło.
- O kurde, o matko, O dziadku, żono i kochanku gdzie ja to wsadziłam- gadała do siebie przekopując wszystkie szuflady po kolei, a raczej wyrzucajac całą ich zawartość na środek pokoju, powodujac tym samym powstanie jeszcze wiekszego bałaganu o ile to było możliwe.
- Niiieee, ja tego nie mogłam zgubić, nie mówcie mi że to zgubiłam to nie może być- mruczała pod nosem wywalając zarartość szafki pod biurkiem na podłogę. Po 10 minutach dosłownie wszystko co miała w pokoju, w szafkach, szufladach, na półkach, w szafie- włącznie z całą garderobą leżało na dywanie, pośrodku tego siedziała Kanita, w pozycji medytującej i z zamkniętymi oczyma usiłowała sobie przypomnieć gdzie mogła wsadzić tak cenne dla niej rzeczy, bo o zgubieniu nie mogło być mowy. Siedząc tak przez pewien czas w końcu doznala olśnienia i jak wariatka rzuciła się pod łóżko wywalając całą zawartosć jaka pod nim była również na środek pokoju, jednak z pozytywnym rezultatem, gdyż w końcu udalo jej się znaleźć to co chciała. Sięgnęla ręką, wyciągając sie przy tym niezmiernie, ale siegnęła, po czym szybko przyciągnęła pudełko bliżej siebie, otworzyła je stwierdzajac z ulgą że wszystko jest na swoim miejscu, włącznie z kataną, którą najwidoczniej też tam wsadziła.
W tym właśnie momecie do pokoju wszedl Shun, jednak po otwarciu drzwi zdołal powiedzieć tylko jedno:
-O w dupe...
Kanita zerwala sie na równe nogi przywalajac przyu tym głową w deskę od łóżka.
- Kurdeeee- zawyła donośnie
- A co ty tutaj wampirku robisz co?- Shun najwidoczniej ominąwszy stertę wszystkiego podniósł narzutę do góry i z uśmiechem spojrzał sie na dziewczynę.
- Eeee szukałam... tego- odparła Kanita przyciągając ręką pierwszą lepszą rzecz jaka wpadła jej w rękę. Był to stary, wyświechtany kozioł- maskotka w stanie wręcz tragicznym, wampir spojrzał się na Shuna, który zmarszczył czoło najwyraźniej lekko zdziwiony przedmiotem dla, którego przez pokój przeszedł huragan. Kanita spojrzała się na koziołka.
- Aha- powiedział srebrnowłosy
- No, ale w sumie...to nie jest mi już potrzebny- mruknęła wampirzyca upychajac go gdzieś tam z tyłu.
- Choć, pomogę Ci wyjsć- wilkołak znów się uśmiechną i podał jej rękę...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yoko.
Warlock
Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: z mHroku.
|
Wysłany: Pon 18:19, 04 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
Przed nią stał mężczyzna. Bardzo wysoki mężczyzna. Mimo to, że była wampirem, to nie widziała prawie nic; śnieg zaczynał zamarzać jej na rzęsach, krople wody i płatki śniegu spływały jej po twarzy.
Beatrix odgarnęła włosy i powoli zaczęła się zbliżać do nieznajomego. W lesie było ciemno i głucho, echem odbijały się kroki dziewczyny. Poczuła, że robi jej się słabo, a najchętniej to położyłaby się spać w jakieś ciepłe miejsce. Nagle mężczyzna rzucił się na Beę, popchnął w stronę drzewa i zaczął dusić. Wampirzyca krzyczała i próbowała za wszelką cenę się wyrwać, lecz bezskutecznie. Tak czy siak, zdawała sobie sprawę z tego, że nikt nie jest w stanie zabić jej poprzez uduszenie; ale będąc w takim stanie wolała się nie narażać na jakikolwiek ból.
Czarnowłosej wydawał się być znajomy zarys tej postaci, lecz zanim zdążyła się nad tym głębiej zastanowić, czując coraz bardziej jego palce zaciskające się w okół jej szyi, chwyciła pewniej katanę i zadała cios prosto w brzuch. Mężczyzna opadł twardo na ziemię. Wtedy Beatrix przypomniała sobie, kogo jej przypominała ta sylwetka. Znała tylko jedną osobę, która jest tak wysoka i ma czarne włosy.
Wampirzyca kucała nad ciałem martwego mężczyzny. Łzy z jej oczu zlewały się ze śniegiem; kto normalny zabija swojego brata.? Dookoła padał śnieg i mieszał się z krwią. Niespodziewanie, Beatrix usłyszała za sobą jakiś szelest i kroki.
- Tutaj jesteś... Wszędzie cię szukam.! Potrzebuję ćwiczenia do chemii.. - rozległ się głos spomiędzy drzew.
Czarnowłosa wstała i błyskawicznie rzuciła się na szyję Kurogane.
- Bea.. co ci się stało.? Jesteś cała mokra... Ej.. czy to krew.?!
- Ja... Myślałam... T-ty... - wampirzyca zaczęła zgrzytać zębami i przytuliła się do brata.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aqua
Administrator
Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Amestris
|
Wysłany: Wto 15:26, 05 Lut 2008 Temat postu: |
|
|
<ja cię zabiję normalnie...myślałam że po zeszyt z chemii przyszedł Kosho...>
Juri zeszła do salonu i zobaczyła swych cudnych braci. Siedzieli nad jakimś zeszytem i szeptali do siebie cały czas. Wilkołak podszedł do nich i oparł się o ramię Kosha tak, aby zobaczyć o czym tak gadają. Kanita była w kuchni i oglądała jakieś dziwne coś, czego dziewczyna nie mogła normalnie określić.
- Już mamy strasznie dużo wilkołaków zapisanych do grupy...ale to sami młodzi są...- mruczał Kosho pod nosem.
- Czyli możemy zacząć akcję pokojową??
- Jaką akcję??- wyrwało się dziewczynie.
- No...z wampirami...
- Czyli że niby...
- Tia...ostatnio dostaliśmy jakąś propozycje listem...czy coś...
- No to będzie fajnie.- Dziewczyna uśmiechnęła się. Ale oni wiedzieli, że to nie jest szczery uśmiech. Od tygodnia już była naburmuszona i smutna. Omijała Czarnego jak wampir światła. Srebrnowłosy dał swoje włosy za uszy i zaczął coś skrobać w zeszycie. Nagle ktoś wszedł szybkim krokiem do domu. słychać było bieg po schodach jednej z tych osób, a druga weszła do salonu. Kurogane rozebrał się i rzucił kurtkę na jedno z krzeseł. patrzył lepkim wzrokiem na Juri ale ona robiła się wtedy jeszcze smutniejsza.
- Cześć...- usiadł na krześle, na którym była jego kurtka. wtedy dziewczyna szybko odskoczyła od kanapy i wyszła z salonu. Chłopak tylko spuścił głowę.
- Mógłbyś coś z nią zrobić.- mruknął Kosho patrząc się w zeszyt i pisząc jakieś tajemnicze szyfry.- pogadać z nią, może...i powiedz jej do jasnej cholery wszystko a nie siedź jak ten ciołek!!! Jak się raz powiedziało to trzeba tak jeszcze kilka!! Bei na przykład to trzeba...- nagle się zaciął.- A...nieważne...róbta co chceta...
***
Juri stała w kuchni. Dziś miała wolne. Testy próbne klas czwartych. Była godzina 13. Ekipa miała wracać. Kanita siedziała w pokoju. Słychać było tylko trzaski, niekiedy przekleństwa, a czasem błogosławieństwa. Wilkołak zrobił sobie kanapkę z szynką surową. Z bardzo dużą ilością szynki. siadł przy stole i spokojnie gryzła. Popijała jakimś sokiem jabłkowym. Nagle do kuchni wskoczył Shun z Koshem. Nawet nie wiedziała kiedy przyszli. Zaczęli wrzeszczeć jeden przez drugiego i opowiadać o teście. Bea stała w progu, uśmiechnęła się do niej. Szczerze. Juri pierwszy raz czuła tak mocne ukłucie w brzuchu. Wampir nigdy do niej się nie uśmiechał. No chyba, że chciał z niej drwić. Nie wiedziała o co chodzi. Może chciała ją tylko pocieszyć? Ale czemu? To wszystko przez...niego?
Nagle Kurogane wszedł do kuchni z grobowa miną. podszedł szybko do Juri i podniósł ją. Wyniósł ją do ogrodu przez drzwi tylne. Dziewczyna chciała się wyszarpać. Wrzeszczała jak opętana. Popatrzyła się zła na Beę. Ona dalej się uśmiechała. Czyli jednak chciała drwić...
Wampir opuścił ją w połowie ich wielgaśnego ogrodu, do którego zaliczał się pobliski lasek. Stali właśnie na jego krańcu.
- Co ty robisz?!! Co to ma...
- Zamknij się i mnie słuchaj!!- wycedził chłopak klękając przed nią aby dobrze widzieć jej oczy. Już się nie odezwała.- Nie chciałem cię skrzywdzić...jestem jakimś kretynem...
- A to o to ci chodzi...- wilkołak odepchnął jego ręce i odwrócił się w stronę lasu. Liście na drzewach były oszronione tylko z jednej strony, ponieważ ciągle wiał wschodni wiatr. Dziewczyna wpatrując się w liście mówiła jakimś nieswoim głosem. Odpłynęła.- Nie przejmuj się mną. Znajdź sobie kogoś innego. Na pewno dużo dziewczyn za tobą lata. Zainteresuj się inną. Może jej zaufasz...wiem że wiele przeszedłeś- popatrzyła na niego. W jej błękitnych oczach, w których odbijała się biel śniegu, pojawiły się pierwsze łzy. Kurogane przyciągnął ją do siebie i spokojnie zaczął mówić jej do ucha.
- Mówiłem ci już...znasz moją przeszłość, ale to nie znaczy że masz się nią zajmować lub przejmować. To jest moja sprawa. A po drugie...- przytulił ją jeszcze mocniej do siebie. Poczuł zapach rumianku. Jej włosy zawsze tak pachniały.- Nigdy nie miałem dziewczyny i nie zainteresuję się inną, a na pewno nie zaufam innej...ufam tylko tobie.Ty jesteś moją pierwszą...i ostatnią dziewczyną...
***
Wampir siedział przy stole i patrzył się na płynne ruchy Juri, która wiedziała już dokładnie co jest gdzie w ich kuchni.
- Chcesz herbatę?- popatrzyła mu w oczy. Kurogane nie odpowiadał na takie pytania. Ale ona wiedziała kiedy mówi nie, a kiedy mówi tak.- Czyli gorzka zwykła...okej...
Do kuchni wszedł Kosho z nietęgą miną. Juri nie słyszała o co chodzi, ale to było coś poważnego.
***
Luty...zima dopiero się rozkręcała. Rodzinka Rozkosznych "bachorów", jak to ich nazwała Bea, była w swoim własnym domu już od trzech tygodni. Urodziny Kosha zbliżały się...
- Chłopie, powiedziała że pomyśli!! Co to znaczy?? Ile można myśleć...- Kurogane leżał tak jakby zrozpaczony na stole.
- Ej, a co mnie obchodzą związki między tobą a Juri?? A co do jej myślenia...oj chłopie, długo sobie poczekasz...
Poklepał go po plecach i wyszedł z kuchni, w której rozmawiali już z godzinę. Wszyscy przygotowywali się do wyjazdu szkolnego w góry. Zbiórka miała być jutro o 7 rano. Wilkołak patrzył jak Bea męczy się z zapięciem swojego plecaka, przy czym wrzeszczała na biedną Kanitę, która grała w L2.
- Dobra, to ja spadam do chaty, bo jeszcze Shun spakuje pół swojej biblioteczki, a młoda nie weźmie niczego...
Jak powiedział, tak też zrobił. Gdy wszedł do nowego "starego" domu, nie spodziewał się uciekającej siostry przed srebrnowłosym z mieczem...
- Ludzie, naćpaliście się, czy wam coś się w głowę stało??!!
Usłyszał tylko pisk dziewczyny i nagły wybuch śmiechu dobiegający z salonu. Zamknął drzwi frontowe i poszedł do pokoju. Szedł powoli. Patrzył na ściany w korytarzu. Nie było już na nich śladów kolorowych długopisików Juri, które dostała na swoje czwarte urodziny. Nie było także dziury, którą sam wydłubał kiedy interesował się drewnianymi śrubokrętami. Odbicia mokrych listków Shuna, także zniknęły... Ale i tak wiedział, że warto było spalić ten dom. Wszedł do pokoju i zaczął się pakować. Nie zapomniał o niczym. Słyszał ciągle jakieś wrzaski z dołu, lecz po kilku minutach ucichły. Miał tylko nadzieję, że nic sie tym kretynom nie stało. Zawsze mówił do nich tak czule, jak go wkurzali swoim zachowaniem. Lecz kiedy zobaczył Juri uwieszoną na jakimś sznurze i Shuna otrzepującego ją z kasy, sam zaczął się śmiać i dołączył do wspaniałej i mądrej zabawy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aqua dnia Sob 15:17, 22 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yoko.
Warlock
Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: z mHroku.
|
Wysłany: Sob 16:02, 22 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
- Beeeeeeaaaaaaaaaaaaaaaaa.... - Kurogane rzucił się od tyłu (bez skojarzeń .xD) na siostrę i przytulił ją. No, prawie zgniótł.
- K.. Kuroś.. Puść mnie... KUROGANE, PUŚĆ MNIE DO CHOLERY JASNEJ.!! - wrzasnęła wampirzyca. Kiedy już się znalazła na ziemi, zapytała - Co się stało.?
- No bo... ja nie wiem co z Jurii... - mruknął chłopak, rozczochrując włosy. - Powiedziała, że pomyśli...
- Kurogane. Naprawdę nie interesują mnie twoje niuanse miłosno seksualne z Juri - wampir uniósł brwi - ale do ciebie to najwyraźniej nie dociera.
- Alee..
- Słuchaj, nie jestem kącikiem złamanych serc... A na miłości i innych niepotrzebnych pierdołach znam się tyle, ile ty na projektantach mody i ich najnowszych kolekcjach. - brat już chciał jej przerwać, ale Bea do tego nie pozwoliła - Jak nie wiesz co masz zrobić to.. hm... napisz do Bravo, może on ci pomogą. A teraz wybacz... WALTER.! CHODŹ TU, BO NIE MOGĘ SOBIE PORADZIĆ Z PLECAKIEM.! - wampirzyca wrzasnęła i po chwili znów zwróciła się do Kurosia. - A zamiast tak przejmować się Juri, zainteresowałbyś się trochę pracą, bo długo nie pociągniemy na oszczędnościach... A biorąc pod uwagę zużycie prądu przez Kanitę.. - oboje się uśmiechnęli i przyszedł Walter.
- Chciała coś panienka.?
- Tylko nie panienkaa... - mruknęła bezgłośnie Beatrix. - Tak, rozwalił mi się zamek w plecaku, a to mój jedyny plecak.. mógłbyś coś zrobić...
- Oczywiście. - lokaj się uśmiechnął i wziął plecak.
- A ty masz już coś na oku.? - zapytał Kuroś, biorąc jabłko.
- Tak. I teraz tylko czekają na moje papiery. - uśmiechnęła się dziewczyna, siadając na przeciwko.
- Aha... słyszałem, że nie przyjęli Kosha do szkoły muzycznej..
- To TEŻ mnie NIE interesuje.
- Ej no... Kłócisz się z nim jak pięciolatka.
- Ja się z nim nie kłócę..
- Jasnee... jeśli ostatnio nie słyszeli was w pobliskim mieście to byłby cud...
***
- Kosho... ona też jedzieee.? Ja się bojeee... - jęczała Juri, która chowała się za brate, wodząc wzrokiem za panią Armstrong.
Wszyscy uczestnicy wyjazdu w góry, stali pod szkołą i czekali na autobus.
- O kur**... ona tu idzie.. - mruknął Kosho.
- Wy byliście w składzie "Męczących Sajgonek" - zapytała kobieta, odgarniając kosmyk włosów z twarzy.
- Tak.. Dokładniej to "Skuczących Sajgonek".. - uśmiechnął się krzywo chłopak.
- Zapewne.. Więc będziecie grać na ostatnim balu w tym roku szkolnym... Dla czwartych klas... Szesnastego lutego...
- Łoooooo..... - Juri zrobiła wielkie oczy.
- Przekażcie reszcie tego waszego zespołu... - blondynka odeszła.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aqua
Administrator
Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 1/5 Skąd: Amestris
|
Wysłany: Pią 22:55, 04 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Juri zaczęła wymyślać układ muzyczny do ich nowego występu. Stała na chodniku i wpatrywała sie w chmury. To jej pomagało, choć nikt jej w to nie wierzył. Kosho poszedł gdzieś...nie wiadomo gdzie. Ona nawet tego nie zauważyła. Patrzyła i układała sekwencje muzyczne, czy jak to tam jeszcze można inaczej nazwać. Nagle na jej ramieniu spoczęła czyjaś ręka. Od razu wiedziała do kogo należy. Nie spuściła wzroku z nieba.
- Cześć, Kurogane...
- Namyśliłaś się?
- Jeszcze 2 dni...- spuściła wzrok. Udawała brak zainteresowania chłopakiem. Tak na prawdę korciło ją strasznie, żeby odwrócić się i rzucić na niego, lecz postanowił wytrzymać... jeszcze troszkę.- A co tam u was??
Wampir odwrócił ją o 180 stopni i pokazał Kanitę trzymającą pod pachą laptopa.
- Nie...tylko nie to...
- Bea wyciągnęła jej procesor...
Juri pierwszy raz pomyślała, że Bea jest inteligentna.
- No to bardzo dobrze... będę miała z kim gadać w autobusie...- podeszli do pojazdu, aby spakować plecaki i sprzęt narciarski.
- To ze mną gadać nie zamierzasz??
- A kto ci tak powiedział??- uśmiechnęła się tylko i podeszła do wampirzycy trzymającej kurczowo czarny, prostokątny przedmiot, zwany laptopem. Zaczęły rozmawiać o jakichś sprawach szkolnych. Wilkołak nie przywiązywał wagi do tej konwersacji. Ciągle myslała nad tym, co by tu zrobić z Czarnulkiem...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Yoko.
Warlock
Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/5 Skąd: z mHroku.
|
Wysłany: Sob 17:30, 12 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
- ...albo jak Shun jeździł za wszystkimi i wrzeszczał, że mają jeździć na nartach, a nie na snowboardzie, bo one niszczą stoki... A pamiętasz jak Kosho gapił się za tymi laskami co miały rozgrzewkę i wjechał w drzewo.? - Kurogane uśmiechnął się pod nosem. Właśnie siedział w kuchni i oglądał zdjęcia z Rysianki, które wywołał wczoraj Walter.
- Ta... Jak Kanita wpadła do góry śniegu i nikt nie wiedział gdzie jest, też było fajne... - Bea siedziała naprzeciwko, popijając krew.
- Ktoś coś o mnie mówił.? - fioletowo włosa dziewczyna zbiegła po schodach i o mały włos nie zabiła się, potykając się o niezawiązane sznurówki swoich glanów.
- Tak. - powiedział chłopak.
- Nie. - w tym samym momencie powiedziała czarnowłosa.
- Aha... - Kanita uniosła brwi. - Wy nie idziecie do pracy.?
- O k*uwa... - Bea zerwała się jak poparzona i pobiegła do pokoju. Za sobą słyszała Kurosia.
Dziś był pierwszy września, rozpoczęcie roku szkolnego i inne takie bajery. Bea musiała iść do pracy w szkole, Kuroś musiał iść do pracy w szkole. Do wyjścia zostało im mniej więcej pół godziny.
- Co ja mam ubrać, co mam ubrać... - wampirzyca grzebała w stercie ubrań, które na pewno nie nadawały się na rozpoczęcie roku szkolnego. W końcu znalazła jakąś ciemną sukienkę. Walić to, że była za krótka - ważne, że była
- Beaaaa.! Pomóż mi.. - dobiegł z korytarza głos Kurosia, który nie mógł sobie zawiązać krawatu.
- Jak siebie kocham... Im szybciej znajdziesz sobie laskę, która ci będzie umiała zawiązać krawat i im szybciej się do niej wyprowadzisz, tym bardziej będę szczęśliwsza.. - mruknęła.
- Ja ciebie też, siostrzyczko. Powodzenia. - czarnowłosy ubrał marynarkę, zbiegł na dół i wyszedł z domu. Wkrótce to samo zrobiła jego siostra.
Jak zwykle spóźniona. Beatrix szukała w tej durnej szkole pokoju nauczycielskiego. Biegła po schodach, wbiegła na pierwsze piętro i.... DUUUP.
Sobie dziewczyna zaliczyła glebę (i nie chodzi mi tu o to, że zaliczyła finalistę You Can Dance .xD).
Kiedy się podniosła, ujrzała śmiejącą się twarz. Wyraz tejże twarzy oznajmiał, iż jej właściciel jest przygłupem. To samo mówiły niebieskie oczy i czarne włosy, które opadały głupiej twarzy na twarz ( cokolwiek).
- CO TY DO CHOLERY JASNEJ TUTAJ ROBISZ.?! - wrzasnęła Bea.
- No to jesteśmy w domu.. - uśmiechnęła się przygłupia twarz, przygłupiego Kosha.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Yoko. dnia Sob 17:33, 12 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|