Czyli nasze opowiadania XD
FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Rejestracja Zaloguj

Szkoła na wesoło :)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum zUo Strona Główna -> Nasze Historie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Nie 16:48, 21 Paź 2007 
Temat postu:

- Nie bijemy każdego...
- Bez jaj...
- Nie zaczepiamy młodszych...
- co to za szkoła??
- Nie rozbijamy szyb...
-...musiałaś to zapamiętać??
- Renji!! Zostaw tego kota!!!
- O kotach nic nie mówiłaś!!- chłopak podniósł zwierze i zaczął do niego coś gadać po czym wyrzucił go przez płot szkolny.
- Rany boskie...zachowuj się jak uczeń...
- Nie chodziłem do szkoły od pięciu lat...nie no...właściwie to całe życie...Muszę się nauczyć tego slangu waszego...
- No ok...to się teraz odezwij do tego tam o...
Renji podszedł do kolesia wyznaczonego przez Juri.
- Joł ty @$@#%^%^- chłopaka zamurowało. Dziewczyna szybko podeszła do niego i pociągnęła go na bok.
- Do ludzi ze szkoły nie odzywamy się jak normalnie...
- A no to ciekawe...ta szkoła jest straszna...
- A z tym to się mogę zgodzić...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yoko.
Warlock
Warlock



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z mHroku.

PostWysłany: Nie 16:24, 28 Paź 2007 
Temat postu:

-A teraz kto nam przypomni na czym polega ruch jednostajnie zmienny... Może Beatrix.? - powiedziała nauczycielka siadając za biurkiem. Wampirzyca przerwała pisanie w notatniku i spojrzała na nauczycielkę robiąc minę, która jednoznacznie mówiła Ja-Nic-Nie-Wiem-Po-Kiego-Halucynogenka-Pani-Mnie-Pyta.
-Hmm.. No jakby to powiedzieć.. - zaczęła. - Ruch jednostajnie zmienny, tak.? No to będzie taki ruch co ma jednostajną prędkość.. Nie.. chwila.. on jest zmienny więc będzie miał zmienną prędkość a jednak jednostajną i będzie przechodzić jedna w drugą.. - Beatrix patrząc na jedno pionowe kreślenie w dzienniku przez nauczycielke, stwierdziła, że jest to szyte zbyt grubymi nićmi.
-Nie kończ. Na następnej lekcji zgłoś sie do mnie żeby poprawić tą jedynkę. - zamknęła dziennik i rozległ się dźwięk dzwonka. - Możecie już iść.
Wampirzyca spakowała swoje rzeczy, odrzuciła do tyłu włosy, które ciągle opadały jej na twarz i wyszła z klasy. Kiedy otwierała drzwi, usłyszała, że wylądowały one na czymś.
-^%*&^* mój nos.! Co to ^*&^ ma być.?! - rozległ się wrzask i zza drzwi wyszedł Kosho i trzymał się za nos. Bea uśmiechnęła się krzywo, pokazując białe kły. - Zawsze wiedziałem, że masz nierówno pod sufitem... - zanim wampirzyca zdołała coś powiedzieć, wilkołak pociągnął ją za łokieć pod ścianę, gdzie nie było tylu uczniów i nadstawił policzek.
-What the fuck.? - zapytała Bea.
-Masz mnie przeprosić. - Kosho jeszcze bardziej się nadstawił. Dziewczyna wzięła szeroki zamach i uderzyła go w twarz z otwartej dłoni. Na jego policzku widniały czerwone ślady jej palców. On skrzywił się i powiedział:
-Nie do końca o to mi chodziło...
-Rozmawiała z tobą pani Armstrong.? - zapytała Bea chcąc uniknąć bezsensownej rozmowy.
-O apelu.? Taa... Pewni..
-Więc przyjdź do mnie w środę o czwartej. - to mówiąc odwróciła się na pięcie zamiatając włosami w powietrzu.
Zeszła po schodach do szatni, ubrała czarny płaszcz i wyszła ze szkoły chcąc uniknąć jakiejkolwiek konfrontacji z Joshuą. Przechodząc przez główne drzwi, ujrzała chłopaka opartego o samochód i czekającego na nią. Przeklinając wszystko i wszystkich Bea podeszła do niego.
-Co jest.?
-A co ma być.? - Joshua nie umiał udawać.
-Zawsze ci się śpieszy w poniedziałki po lekcjach, bo masz trening.
-Eh... No dobra. Marvolo chce cię widzieć i z tobą rozmawiać.
Wampirzyca przełknęła ślinę. Marvolo Riddle to dziadek Joshuy i jedna z osób, których nienawidziła całym sercem. W domu chłopaka była tylko dwa razy. I o dwa razy za dużo. No i za każdym razem na pogadankę z Marvolo. Za pierwszym razem Bea miała piętnaście lat. Ostatni raz był około roku temu. I dzisiaj znów.?
-Po co.?
-Nie wiem.
-Rozumiem, że..
-Tak. Nie masz wyjścia.
Dziewczyna wsiadła do samochodu i zastanawiając się o co chodzi, dojechała do ich domu. Był to najstarszy dworek w mieście (zaraz po domu Beatrix). Był jeszcze bardziej szary i ponury, niż jej własny dom. Przeszła przez ogromne drzwi, ogromny i prawie czarny hol, żeby znaleźć się w małym, ciemnym gabinecie. Od jej ostatniej wizyty, nic się tutaj nie zmieniło. Biurko dalej w nienagannej czystości, dwie płonące świece, zasunięte zasłony, no i siwy mężczyzna w garniturze, siedzący w skórzanym fotelu.
-Zostaw nas samych, Joshua. - przemówił niskim głosem. - Siadaj Beatrix. - wskazał krzesło znajdujące się na przeciw biurka. Spojrzał na dziewczynę. - No, no. Zmieniłaś się.
-A ty jesteś nadal taki sam, Marvolo. - syknęła Bea.
-Oh.. w jednym pozostajesz nadal niezmienna. Zero kultury.
-Bez owijania w bawełnę. Czego chcesz.?
-Bea, Bea... Moja droga... Jesteś z moim wnukiem już od dwóch lat...
-Bo mi kazałeś. - warknęła z pogardą.
-Ale spokojnie. Wiem, że ci kazałem.
-Miło..
-Oboje macie po siedemnaście lat.. Więc za rok będziecie pełnoletni. Uważam, że czas pomyśleć o ślubie...
-Chyba kpisz.!!! - oburzyła się wampirzyca.
-Nie. - mężczyzna powiedział spokojnie i pokazał swoje kły. - W żadnym stopniu.
-Przecież.. ja do niego nic nie czuję.!
-Ale to mnie nie obchodzi. - Marvolo wstał zza biurka, podszedł do dziewczyny kładąc jej dłoń na policzku. - Ale zależy ci na twojej rodzinie...
-Co chcesz przez to powiedzieć.? - Bea piorunowała go spojrzeniem.
-Chyba nie chcesz, żeby coś stało się twojej siostrze i twojemu bratu, prawda.? A Walter, który był dla ciebie jak ojciec.? Nie chcesz jego śmierci, prawda.?
-Ty...
-Swoją drogą. Słyszałem coś o jednym wszarzu.. Kosho.. Wiesz, że wilkołaki zabić bardzo łatwo.
-Nawet się nie waż... - syknęła wampirzyca wstając z krzesła. Marvolo podniósł rękę i uderzył ja w twarz.
-Tak jak myślałem.. Tak się hańbić... Ale wracając do tego co chciałem powiedzieć.. Ja nie chcę niczyjej śmierci. Ty chyba też nie. Więc nie masz wielkiego wyboru.
-Czemu to robisz.?
-Oh.. Ja chcę po prostu zatruć ci życie i nie dopuścić do twojego szczęścia. Powiedzmy, że to taka zemsta dla twoich rodziców. A teraz.. idź już. I pamiętaj, że będę miał na ciebie oko.
Beatrix wyszła z impetem z domu, mijając samochód Joshuy i szybkim tempem poszła w kierunku domu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Pią 20:29, 09 Lis 2007 
Temat postu:

- Kuroganeee....
- No co?? To nie moja wina....
- Jak to nie twoja??!!- Dziewczyna miała łzy w oczach i patrzyła się wciąż na drżące dłonie chłopaka, który jej przed chwilą podał...zgniecioną puszkę po pepsi...
- Ty się lepiej popatrz na stan moich spodni!!
- Rany boskie, to ci je wypiorę!! Ściągaj je!!
-...yy..ale
- W tej chwili!!
- Jesteśmy w szkole!!!
- To dzisiaj idziesz do mojego domu!! Ja ci wypiorę a ty mi odkupisz!!
- Stoi!!
- Stoi!!
I poszli w dwa różne miejsca, choć lekcje mieli w salach obok siebie.

**************

- Ale czemu ja mam tam śpiewać...
- Bo tak...-odpowiedział Kosho. Shun gibał się na metalowej rurce przyczepionej do sufitu. patrzył się na nich z uśmiechem wisząc do góry nogami.
- A ty się nie śmiej...ty grasz na gitarze...- chłopak spadł z rurki wydając ciekawe dźwięki bólu.
- Ja gram na pianiniee...bas to Shun...wyjec Juri- tutaj wilkołak dostał po głowie- perkusja Kurogane...
- On gra na perkusji??- spytała się zaciekawiona dziewczyna.
- Tyle z nim czasu spędzasz a nie wiesz??- znowu dostał poduszką.- Tia...coś tam gra...
- No to co ci jeszcze zostało??- srebrnowłosy wreszcie pozbierał się z ziemi.
- Kontrabas...
- Kanita- Shun wiedział o czym mówi...niedawno dostał po głowie od Kanity z tego instrumentu
- No a skrzypce Bea- mówiła ziewając Juri.
- No to tyle...a...jeszcze jedno...kto zjadł mi obiad- czarnowłosy popatrzył na zgromadzonych w pokoju.
- Zrobię ci nowy...to nie jest taki wielki problem- wstała i pomaszerowała do kuchni, aby upichcić coś bratu. W międzyczasie bracia bili się o wczorajszą kolację. Po dwudziestu minutach Kosho miał dość, ponieważ zaczęło mu strasznie burczeć w brzuchu...

*****************

Po obiado - kolacji, cała rodzinka poszła do kina na jakiś film animowany, na który wejściówki załatwił Kosho. Jak to określił on ma "znajomości". Bilety widocznie wyciągnął od wujka Alexa...

*****************

- Kosho...już nigdy więcej nie kupię ci największego popcornu z masłem i coca- coli w mega kubku i...- wyliczała Juri obsmarowana masłem i polana coca- colą. Shun wyglądał podobnie tylko, że miał więcej masła we włosach, przez co stał mu pewnego rodzaju kogucik. Kiedy zjeżdżali na dół, srebrnowłosy zobaczył Kanitę. Próbował się schować, ale niestety...nie zdążył...
- O w dupę...- stwierdziła patrząc na cudnie ułożone włosy chłopaka. Kątem oka patrzyła na swoją koleżankę, która zaczęła ssać włosy całe pokryte masłem i na Kosha wysysającego płyn ze swojej koszuli.
- Wy jesteście nie normalni-określiła Kanita oddalając się od równo ustawionej w rządek trójki wykonującej czynności konsumpcyjne. Rzeczywiście, wyglądali jak dzieci ze śmietnika.
- To wszystko jego wina powiedziała chórem Juri z Shunem wskazując na "pijącego" Kosha.
- Babybibubibaa- rzucił w nich resztkami popcornu, co było znakiem, że wracają do domu. Pożegnali się z wampirzycą i pobiegli do uciekającego autobusu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yoko.
Warlock
Warlock



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z mHroku.

PostWysłany: Pią 21:37, 09 Lis 2007 
Temat postu:

Bea siedziała właśnie na swoim łóżku. Teoretycznie już powinna spać, ale oparta o dwie wielkie poduszki, szybko stukała swoimi palcami po klawiaturze laptopa. Kończyła pisać wypracowanie na język polski o tolerancji innych. Poruszając nogą w takt muzyki (Crush) usłyszała jakiś dziwny stukot. Poszukała w pościeli pilota i ściszyła wieżę. Nic nie usłyszała, więc doszła do wniosku, że musiało się jej wydawać. Wróciła do pracy, kiedy znowu usłyszała stukot. Odłożyła na bok laptopa, ściszyła muzykę i spojrzała na zegarek - było w pół do drugiej w nocy. Znów kilka uderzeń dobiegających ze strony okna. Podeszła szybko i otworzyła je z rozmachem. Wraz z lodowatym powietrzem, do pokoju wpadł Kosho i odgarnął do tyłu czarne włosy, które tak czy siak, zawsze opadały mu na twarz i przysłaniały błękitne oczy.
-E... - zaczęła zaskoczona Bea. - Czy ty wiesz, która jest godzina.? - zapytała i podeszła do okna, zamykając je.
-No nie za bardzo. - chłopak zdjął kurtkę i rozsiadł się na fotelu, jakby był u siebie. - A która jest.?
-Przed drugą...
-A to spoko.
-...
-No co.?
-Mniejsza... - wampirzyca usiadła na łóżku i włączyła z powrotem muzykę. - Czego chcesz.?
-Już wiem kto będzie stanowił pozostały skład naszego zespołu..
-Słucham.
-Gitara Shun..
-To już wiem. Załatwiłeś kogoś do wokalu.?
-Taa.. - sięgnął do wewnętrznej kieszeni swojej kurtki i wyciągnął batonika. Ugryzł i powiedział z pełnymi ustami. - Tumi...
-Możesz powtórzyć.? - Bea zmuszała się na uprzejmość.
-Juri.
-Beatrix jestem.
-Nie.. Juri będzie na wokalu.
-Żartujesz.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.!
-Nie..
-Tak.!
-Okej. Poddaje się. - wilkołak schował batonika i rozejrzał się po pokoju. Ściągnął kurtkę, wyłączył światło, wrócił do fotela i jeszcze bardziej się rozwalił.
-Co ty do cholery jasnej robisz.?! - wrzasnęła oburzona dziewczyna wstając i zapalając światło.
-No co.? - Kosho chyba nie wiedział o co chodzi dziewczynie. - Jest późno, jestem zmęczony, chcę się przespać.
-Ale tutaj.?!
-No a gdzie.? W końcu przyszedłem tu, żeby przekazać ci ważne informacje..
-A nie mogłeś zrobić tego jutro.?! - Bea już nie wiedziała co powiedzieć. Po prostu ją zatkało.
-Jakoś nie..
Wampirzyca podeszła do chłopaka i chwyciła go za rękę. On mrucząc pod nosem coś, co brzmiało w stylu "Ale tak od razu..?" wstał. Dziewczyna pociągnęła go w kierunku okna. Lecz niefortunnie poślizgnęła się o własną bluzkę. Nie puszczając Kosha, runęła na ziemię, co spowodowało, że obydwoje znaleźli się w pozycji poziomej. Chłopak podniósł głowę z głowy wampirzycy, uśmiechnął się głupkowato i powiedział:
-Znowu razem leżymy...
Bea kopnęła go między nogi i w tym momencie drzwi do pokoju się otworzyły i wkroczyła Kanita z dzikim buszem na głowie.
-Zastanawiałam się, co robisz, że tak głośno je... - patrząc na podłogę, na roześmianego Kosha i Beę, która miała na sobie niezwykle skromną piżamę, otworzyła szeroko oczy. - E.. ja może wpadnę później... - i wyszła, zamykając po cichu drzwi.
Wilkołak zaczął się śmiać, wstał i podał rękę dziewczynie. Ta podniosła się i powiedziała:
-Wypad.
-No już, już. - czarnowłosy zbliżał się do okna, kiedy jego wzrok padł na szafkę nocną, na której spoczywał stary pierścionek, wysadzony błękitnym kamieniem. - Co to.?
-Pierścionek.
-A skąd.?
-E.. - Bea nie wiedziała co ma powiedzieć. - Kupiłam sobie.
-Aha. - chłopak wystawił jedną nogę przez okno. - Ale ty przecież nienawidzisz błękitnego.. - mówiąc to wyskoczył i udał się w sobie znanym kierunku.
Beatrix zamknęła okno i położyła się spać, myśląc o tym, jak wytłumaczy się Kanicie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Pią 22:52, 09 Lis 2007 
Temat postu:

- Gdzie żarłok??
- Poszedł dać informacje jędzy...
Rodzeństwo stało w jednakowych piżamkach w niebieskie pionowe paseczki i myło zęby po kolacji
- 5 zeto, że tam będzie spał...
- dycha, że go wywali- srebrnowłosy właśnie wypluł pastę do umywalki.
- No to jest akurat możliwe...
Nagle usłyszeli dzwonek do drzwi. Juri, nastawiona już na przegrany zakład, otworzyła drzwi czarnowłosemu bratu, który był cały mokry od deszczu. Dziewczyna od razu powiedziała mu gdzie leży jedzenie, gdzie piżama i na wszelki wypadek, gdzie pilot od telewizora. Chłopak tylko kiwnął smętnie głową i wciął resztę batonika.

****************

- Kocham niedzieleeee...każda niedziela powinna taka być...leżysz i nic nie robisz...
- Ale też trzeba się poruszać- mówił Shun robiąc brzuszki na rurce(nogi na rurce, wisi do góry nogami i się podciąga).
- Tobie po prostu bije- określił Kosho wcinając 7 batonika dzisiejszego dnia.
- Braciszkowiee...
- Co zaś...
- Kiedy pełnia...??
- Chyba jutro...
- Że co??
- No mówimy...
- Ale była przecież około dwa tygodnie temu to co wy...
- mówię "chyba"- Kosho rzucił papierkiem w siostrę i rozciągnął się na jej łóżku
- A tak nawiasem... to co wy robicie w moim pokoju?
W pokoju zapanowała niezręczna cisza.
- No bo wiesz...
- ja mam...
- tego no..
- ale wiesz...
- Nie mówcie, że znowu...
- Taak...- odpowiedzieli chórem.
- A więc...pędzę odkażać wasze cudowne pokoje...
- Powodzenia siostrzyczko!!
- Gut lak!!
- Nie wkurzajcie mnie!!!- wrzasnęła trzaskając za sobą drzwiami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yoko.
Warlock
Warlock



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z mHroku.

PostWysłany: Pią 23:31, 09 Lis 2007 
Temat postu:

-Kurogane.!! Cholera.! - wrzasnęła Bea na całe gardło tak, że cały dom zadrżał.
Wampirzyca stała nad swoimi skrzypcami, które miały struny powyginane w bardzo dziwny sposób.
-Boże.. - czarnowłosy mruczał sam do siebie, wchodząc do pokoju. - Za jakie grzechy ta dziewczyna ma taki głos...
-Co tam mamroczesz.?!
-Nic. Czego chcesz.?
-Powiedz mi... - zaczęła i wzięła do ręki skrzypce. - Co to k*** ma być.??!!
-Hmm.. jak na mój gust, wygląda to na skrzypce... - Kurogane podrapał się po głowie.
-Taaaakk... I prawda, że ostatnio próbowałeś na nich grać...
-E.. no tego..
-TYLE RAZY CI MOWILAM, ZE MASZ ICH NIE RUSZAC.!! - wrzasnęła na Kurogane.
Do pokoju z impetem wbiegła Kanita, trzymając w ręce miskę z popcornem. Zasapana spytała:
-Zdążyłam jeszcze.? Będzie się bić.? O taa... - usiadła na łóżku i zafascynowana przyglądała się rodzeństwu. Kurogane i Beatrix wyczuli od niej dużą ilość nestea i stwierdzili, że tego tematu teraz nie będą poruszać. Chłopak wziął do ręki instrument i powiedział:
-Idę kupić ci nowe struny..
-A ja idę na spacer.! - oznajmiła pośpiesznie Bea patrząc na Kanitę.
Wybiegając z domu wpadła na Lucka, który ćwiczył właśnie kroki do samby i śpiewał w niebogłosy (chociaż śpiewaniem nie można było tego nazwać).

Zwalniając trochę tempa, udała się do pobliskiego parku. Powoli przemierzała uliczki skąpane w liście mieniące się wszystkimi kolorami. Upajała się gęstymi kroplami deszczu, spływającymi po jej twarzy i włosach. Od pewnego czasu miała wrażenie, że ktoś za nią idzie. Odwróciła się powoli, ale nic nie dostrzegła.
Po chwili usłyszała podniesione, znajome głosy.
-Kretynie.! To była blondynka.!
-Nie.! Mówię ci, że miała brązowe włosy.!
Zza rogu wyłonili się Kosho i Shun, kłócąc się o coś.
-Ty kretynie.! Widziałem lepiej.! - wrzasnął Shun.
-Srebrnowłosy pedałku.! A kto był z nią pod na.. - Kosho urwał na widok Bei.
-O cześć Bea. - powiedział.
-Cześć szmato. - odezwał się Shun.
-Jak ją nazwałeś.? - oburzył się czarnowłosy.
-Tak jak słyszałeś.!
Beatrix patrzyła na tą scenę z niedowierzaniem, odwróciła się na pięcie i poszła w kierunku domu.
Idąc ulicą, zauważyła, jak za rogiem znika skraj czarnego płaszcza. Już nie miała wątpliwości. Ona wróciła. Uśmiechając się do siebie krzywo, przyspieszyła kroku i poszła do domu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Nie 13:25, 11 Lis 2007 
Temat postu:

Kolejny poniedziałek. Jak zwykle, wszyscy pomaszerowali grzecznie do szkoły. Dzień jak każdy inny. Przez pierwszą lekcję zawsze łatwo przebrnąć...przez drugą też...ale przerwa między lekcjami może być najgorszą chwilą w całym naszym życiu.
- Masz to zrobić po apelu...
- Renji, ja tego nie zrobię...
- Musisz...inaczej nie spełnisz woli swoich rodziców...a oni też będą "rozczarowani", jeżeli wiesz o czym mówię...
- Wiesz jak cholernie trudno było udawać, że nie umiem walczyć??
- Nieźle dałaś się zmasakrować...
- Ał...nie przypominaj mi nawet- Juri dotknęła boku, którego tydzień temu nie miała.
- Jutro apel...chodźmy lepiej do reszty bo pomyślą sobie coś jeszcze...
- Zbok...- powiedziała dziewczyna biegnąc do Kanity, która męczyła się nad kolejnym zadaniem matematycznym. Tym razem były to układy równań. Wilkołak tłumaczył jej to dużo razy, ale widocznie ona nie pojęła tego do końca. Momentami spoglądała na Renjiego, który gadał z Kurogane i jej braćmi. Widocznie mięli jakiś temat...

******************************

- Kurogane...po kiego chcesz iść do muzycznego??
- Muszę kupić struny do tego czegoś...- pokazał skrzypce swojej siostry i dokładniutko zjechane struny.
- Eyłł- wykrztusiła Juri patrząc na resztki metalu- coś ty temu robił...
- Grałem...
-Ahaaa... raczej zmasakrowałeś...
- Ty lepiej powiedz swojemu bratu co mu ostatnio z fortepianem zrobiłaś...
-Zamknij się!!
- Czekolada się zmarnowała...
- Siedź cicho!!- dziewczyna próbowała mu przywalić, ale on był za szybki. Zachwiała się na jednej nodze i gdyby nie chłopak, wybiłaby sobie zęby na chodniku.
- No i widzisz...trzeba być ostrożnym...- w jednej ręce miał ją a w drugiej skrzypce.
- Puść mnie!!
- Proszę bardzo...- Juri upadła z wielkim hukiem na ziemię, a Kurogane poszedł dalej w stronę sklepu muzycznego.
- Nie o to mi chodziło!!!

***************************

- Gdzie jest obiad!!!- wrzeszczał Kosho wracając do domu o godzinie 9 wieczór.- wilkołak wraca zmęczony z nocy pełnej przygód, a w domu nawet żarcia nie ma!!
- Te, nocy pełna przygód, sam se zrób obiad!- wrzasnął na niego Shun oglądając jakiś film w telewizji.
- A gdzie mały ciołek??!!
- Jeszcze nie wróciła!!
- To jest po prostu niemożliwe!! Moja własna siostra baluje dłużej ode mnie!!
- Ona nie baluje, tylko się uczy...
- Czego ona może się jeszcze uczyć??- Kosho podszedł do sofy, na której leżał srebrnowłosy.
- Chemii...
- A kto ją...co??...CO??- chłopak wybuchł śmiechem- no nie gadaj, że...??
- O taaaa...- Shun wziął pilota i zaczął przełączać, sprawdzając, czy są jakieś inne filmy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yoko.
Warlock
Warlock



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z mHroku.

PostWysłany: Nie 14:14, 11 Lis 2007 
Temat postu:

-Tu masz dwa kationy, a tu jeden anion.! Matko... Czy to tak ciężko zrozumieć.?! - Beatrix traciła cierpliwość. Właśnie pokutowała to, że złamała pałeczki do perkusji Kurogane. Stała nad Juri, która już ze zdenerwowania nie mogła utrzymać w ręce długopisu.
-Przestałabyś się na mnie drzeć, co.?! - oburzył się wilkołak.
-Nie.! Jesteś takim tumokiem, że to jest już chore.! - Juri już podnosiła się z krzesła, kiedy Bea położyła jej rękę na ramieniu i mocno popchnęła w dół tak, że dziewczyna usiadła z powrotem.
-Ej.. jest już dziewiąta...
-Siedź.!
-Ty psychopatko.!
-Stul mordę.!
Patrzyły się na siebie wrogo przez pewien moment. Juri odwróciła się do swojej kartki i powiedziała:
-Dyktuj.
-Dobra.. Teraz stężenia... W roztworze..

*Godzinę później*.
Bea zrezygnowana opadła na łóżko. Juri zakreślała już piątą kartkę A4, nie mogąc znaleźć rozwiązania.
-Ale ty mi tego w ogóle nie tłumaczysz i dajesz jakieś zadania, co ich się rozwiązać nie da.! - Juri odłożyła długopis.
-Twój problem, że jesteś idiotką. - wampirzyca podeszła do drzwi i otworzyła je. - Wynoś się.
-Co.? Przecież jutro mam sprawdzian, a ty mi nieźle w głowie namieszałaś...
-Wynoś się. Nie będę tracić czasu dla ciebie.
Wilkołak bez słowa wyszedł z pokoju. Dziewczyna runęła na łóżku i sięgnęła po laptopa, kiedy rozległo się pukanie.
Do pokoju wszedł Walter, rozejrzał się i spytał:
-Jest panienka sama.?
-Taa.. - dziewczyna usiadła i wyprostowała się. - Co się stało.?
-Jest przesyłka dla panienki. - mężczyzna wszedł i położył podłużną paczkę na łóżku. - Chciałem dać wcześniej, a nie była panienka sama..
-Od kogo.? - Bea popatrzyła trochę nieufnie na paczkę owiniętą w czarny papier.
-Heheh.. - Walter delikatnie się roześmiał. Zapanowała krótka cisza, dziewczyna nie chciała na razie tego otwierać. Dziewczyna podrapała się po głowie, połyskując pierścionkiem. Walter podszedł do niej i chwycił za rękę.
-Co to jest.? - spytał.
-Ee.. - Bea stwierdziła, że Waltera jednak nie okłamie. - Pierścionek zaręczynowy.
-Rozumiem. - mężczyzna spoważniał i udał się do drzwi. Zanim wyszedł powiedział - Wystarczy tylko jedno słowo, a pozbędę się problemu. - zamknął głośno drzwi.
Beatrix porwała szybko paczuszkę i pewnymi rękoma ją otworzyła. Na pościel wypadł bat. Był bardzo długi. Dziewczyna wzięła go do ręki, ale poczuła niezbyt miłe mrowienie pod palcami, które po pewnym czasie zaczęło parzyć. "A więc to srebro.." pomyślała i chwyciła za rękojeść.
Dopiero teraz zauważyła małą karteczkę w pudełku. Wzięła ją do ręki i przeczytała słowa, napisane drobnym, pochyłym pismem. "Poćwicz trochę." Beatrix uśmiechnęła się sama do siebie i schowała wszystko do szuflady.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Nie 18:26, 11 Lis 2007 
Temat postu:

- Dzisiaj apel!!!
- Wiem..- mruknął pod nosem Kurogane
- Cio takie dziecko nie wesiołe??
- Gram na nim..
- A ja śpiewam...i kto się ma gorzej??
- Ty...
-...cokolwiek...
- Właściwie to cała twoja i cała moja rodzina...
- Niezłe jajca będą- powiedziała Juri pocierając ręce. Nagle przypomniała sobie o rozmowie z Renjim. Wzięła to...ale nie jest pewna czy tego użyje...
- Jak ci poszedł sprawdzian z chemii??
Dziewczyna oderwała się od rozmyślań.
- E...no jakoś poszedł...a wy wymyśliliście nazwę dla naszego cudownego zespołu??
- Skuczące Sajgonki...
- Wypraszam sobie!!
- Nie, nie...to nazwa zespołu...
- A...ciekawa, powiem szczerze...
Dzwonek nagle zadzwonił. Do apelu została tylko jedna godzina, a Juri ani razu nie widziała swoich braci dziś w szkole. Kurogane powiedział jej tylko, że ciągle siedzą na sali i próbują coś tam uruchomić lub poprawić. Juri nawet nie wiedziała jaki będzie repertuar ich cudownego zespołu.

*************************

Matematyka przeszła bardzo szybko. Sprawdzian został napisany w 30 minut, pomoc Kanicie trwała całą lekcję. Pomaszerowały w końcu do sali aby sprawdzić, jak się wszystko układa. Szły i szły i szły, aż wreszcie, po długim przebijaniu się przez zgraję pierwszaków, doszły do sali.
Weszły za scenę, a tam czekała na nich cała grupa...w dość opłakanym stanie...Kurogane zgubił swoje nowe pałeczki, Bea ni umiała porządnie naciągnąć strun, Kosho odkrył co się stało z czekoladą, a Shun siedział zadowolony i wcinał jakieś bułki.
- Rany boskie...- wymamrotała Juri
- To za mało powiedziane...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yoko.
Warlock
Warlock



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z mHroku.

PostWysłany: Pon 20:21, 12 Lis 2007 
Temat postu:

Na widok Juri i Kanity wszyscy podnieśli głowy. Wampirzyca widząc minę Kosha, który podnosił się sprzed swojego fortepianu i podchodzi wolnym krokiem do siostry, zaczęła powoli przesuwać się w stronę Beatrix. Kiedy stanęła obok niej, spytała:
-Co jest.?
-Mały wszarz uczył się grać na fortepianie.. i w między czasie jadła czekoladę.. nie patrz na struny - westchnęła Bea.
Rozległy sie wrzaski na przemian wydawane przez Juri i Kosha. Pozostała czwórka siedziała spokojnie i czekała aż oni się uspokoją. Po jakimś czasie, wrócili do kołka w jakim siedzieli wszyscy i ustalali repertuar. Kosho wyglądał jakby przejechał po nim walec, a to, co było warkoczem Juri, już w ogóle go nie przypominało.
-Już sobie wszystko wyjaśniliśmy. - powiedział chłopak, rozwalając się koło Shuna.
-Słuchajcie.. nie kłóćcie się zaraz przed występem.. - zaczął srebrnowłosy. - Cholera jasna.! Kanita, ty kretynko.! Co robisz z moją gitarą.?!
Kurogane i Bea spojrzeli tylko na siebie i postarali się ukryć swoje zażenowanie. Kosho dorwał się do bułek Shuna i zaczął jeść, a Kanita wrzeszczała, że nie jest kretynką. Nagle rozległ się dzwonek na lekcje i wszyscy zerwali się z miejsca i pobiegli do wyjścia. Beatrix powoli się podniosła i powiedziała sama do siebie:
-Dzięki, że mi pomogliście..
-Ha ti omote... - odezwał się Kosho. Wyszedł spod fortepianu i przeżuwał bułkę.
-Co...?
-Ja ci pomogee... - przełknął głośno.
-E... no w sumie sama sobie... - wampirzyca chciała się jakoś wymigać.
-Dobra.. no to ja poćwiczę trochę. - usiadł przy fortepianie i rozłożył przed sobą nuty. Widząc zdezorientowane spojrzenie Bei, dodał - No co.. nie chce mi się iść na polski i historię.
Dziewczyna westchnęła i zabrała się za przygotowywanie sali.
Kiedy Kosho zaczął grać utwór "Dla Elizy", Beatrix nie wytrzymała i podeszła. Stanęła obok niego i uśmiechnęła się.
-Co.? - zapytał odrywając się od fortepianu.
-Nic... po prostu.. dobrze grasz.
-Chodź tu. - chwycił dziewczynę za rękę i przyciągnął do siebie. Stanął za nią i chwycił ją za ręce.
-Jak mam grać.? - zapytała Bea.
-Jak chcesz.. - Kosho chwycił dziewczynę za szyję i przyciągnął w swoją stronę. Zbliżył swoje usta do jej ust i pocałował. Całowali się tak przez parę minut, naciskając kolejno klawisze instrumentu, kiedy Beatrix zaczęła płakać. Wilkołak spojrzał na dziewczynę i spytał:
-Hej.. co jest.?
Wampirzyca odwróciła wzrok, otarła oczy i spojrzała na niego.
-Nienawidzę cię.. jak.. - powiedziała cicho.
-Co.?
-NIENAWIDZE CIE.! - wrzasnęła i wybiegła z sali.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Pon 23:56, 12 Lis 2007 
Temat postu:

"wtf?? o so ozi?? cokolwiek..."


Juri wytrzymała jakoś lekcję muzyki z jej "ulubionym" panem. Facet ją tak wkurzał swoimi tikami i odruchami, że dziewczyna na lekcji zawsze siedziała z mp3 na uszach.
On gadał swoje, a ona spokojnie słuchała jakiejś muzyczki zupełnie nie związanej z lekcją. Później pytała się zanudzonej na śmierć Kanity, co ogólnie brali na tej, jakże miłej lekcji. Wampirzyca miała minę, jakby miała ją zaraz zabić.
- Jak zwykle...
- I ty to bidna wytrzymałaś przez całą lekcję??
- Jego śpiew trzeba wytrzymać...
- Kiedy jest ten apel??
- A co to za zmiana tematu??- dziewczyna przypatrzyła się uważnie wilkołakowi- Te, a co ci się dzieje...zdenerwowana jesteś??
- No...-mówiła trzęsąc się- jakoś tak...
- Wściekliznę masz...to widać- Kanita dostała po łbie-... jest na 7 lekcji...
- Czyli, że niby tą lekcję mamy ćwiczyć??
- No chyba tak...inaczej pani Armstrong nas powiesi i utopi w wodzie święconej...
- A mi każe pić ze srebrnej miski...taa...niezła jazda...
Dziewczyny wzięły Kurogane z klasy...właściwie to Kanita wyciągnęła go z jakiejś "ważnej" rozmowy.
- Trza się już zbierać!!- ciągnęła go w stronę sali, ale on jakoś nie chciał tam iść.
- Oni tam zostali!- szepnęła Juri mu do ucha.
- Serio??
- Noooo- powiedziały dziewczyny chórem.
Weszli cicho do sali i wdrapali się na scenę. Przy fortepianie siedział smutny Kosho, który miał odbitą dłoń Bei i mocne zadrapanie pazurami.
- hahahahahahhaahah!!!!- Juri zaczęła się tarzać po ziemi ze śmiechu- mówiłam, że Bea to nie jest jakaś tam laska z twojej klasy!!
- Zamknij się...
- Ale ty tak słuczasz!! Shun to samo ci mówił!!
- Zamknij się!!!- Kosho przywalił w fortepian tak mocno, że nogi instrumentu odpadły.
- No to trzeba przynieść ten z piwnicy szkolnej...- wymamrotał Kurogane biorąc za rękę Kanitę- Zaraz wracamy...

*************************

- Shun z nim porozmawiał??- spytała się Kanita
- Taaa...
- Dowiedział się czegoś??
- Nie...Kosho siedział tak cicho jak ze mną...na prawdę przesadziłam...ale, że on...ON tak to wziął do siebie??
- No...to jest akurat dziwne...
Nareszcie przyszła Bea, która także nie była w zbyt dobrym nastroju. Rozmawiała tylko z Kanitą, ponieważ uważała, że nigdy więcej nie powinna poniżać się rozmawiając z "zawszonymi kundlami". Kosho, słysząc to, wydarł się na nią i zaczęli gadać nie wiadomo o czym. Na scenie zapanował chaos. Juri zatkała sobie uszy, Kanita poszła załatwić popcorn, a Kurogane próbował uspokoić dwójkę. Wreszcie oboje odeszli w dwie różne strony. Bea po lewej, Kosho po prawej. Nie wyglądało to zbyt ciekawie. Zawsze trzymali się bliżej siebie. Nigdy nie byli aż tak uparci...no może oprócz Kosha. Juri raz zdarzyło się widzieć brata w takim stanie...ale wolała teraz o tym nie myśleć...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mitsu
Drużyna Asafy



Dołączył: 26 Lut 2007
Posty: 204
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: a żebym to ja wiedziała

PostWysłany: Czw 22:49, 22 Lis 2007 
Temat postu:

"Kanita? Po łbie? A jakim prawem xD i jak można ręką walnąć w fortepian tak żeby nogi odpadły O o"

Kanita weszła akurat gdy Kurogane wyszedł z przodu, bea z jaj lewej, Kosho z prawej (nadal naburmuszony), Shun leżał na schodach a Juri widać nie było.
-O Kanita- powiedziałą Bea na widok siostry, ta spojrzała sie na nią będąc w dużym szoku.
Taaak?- odpowiedziała zatrzymujac się w połowie drogi.
- Dobrze że jesteś, powiedziała byś moze temu Panu stojacemu naprzeciwko mnie że jest głupim, tępym, zapchlonym, zawszonym i kompletnie skrAtynowaciałym bezmózgim stworzeniem które nigdy nie powinno zachować się w taki sposób i że to było kompletnym szczytem jego breku jakiegokolwiek taktu i klasy potwierdzajacym to że bardziej by sie nadawał do ZOO o ile w ogóle by go tam przyjęli?
Kanita wybałuszyła na nią oczy:
- Że co? Eeee mogłabyś powtórzyć?
- Naturalnie- odpowiedziała Bea i znowu zaczęła swój monolog.
Kanita tym razem słuchała uważnie i przekazała wzystko Koshowi stojacemu 5 metrów dalej.
- Dzięki. A czy mogłabyś jej piowiedzieć że to wcale nie tak i że to ona tak nie powinna się zachowywać i ze nie ma w niej za grosz romantyzmu?- mruknał Kosh
Kanita znowu podreptała do Bei i przekazała jej to co powiedziałą jej Kosho.
- Oh naturalnie. Powiedz mu, że między romantyzmem a bezwstydnym dobieraniem sie do dziew... ee znaczy sie drugiej osoby jest bardzo duża różnica i choć on i tak tego pewnie nie zrozumie to ja nie jestem pierwszą lepszą panienką która sie daje innym na prawo i lewo.
Więc kanita znów potruchtała do Kosha i przekazała komunikat na co on kazał je powiedzieć ze wcale się do niej nie dobierał i że żźle zrozumiała jego intencje.
- W takim razie powiedz mu...- zaczęłą znowu czarnowłosa jednak Kanita miała już tego serdecznie dosyć.
- Kurde jak cos do siebie macie to sami se ze sobą pogadajcie a nie traktujcie mnie jak krótkofalówkę- powiedziała w końcu i ruszyła w stronę schodów ukradkiem dostrzegajac pełen oburzenia wzrok Bei. " Nie ma to jak dobra atmoswera przed występem" pomyślała uwalając się obok Shuna na schodach i wcinajac przy tym popcorn.
- Jak na pogrzebie- mruknął smętnie chłopak nie odrywając wzroku od ściany.
- Co ty nawet tam jest weselej- odparła Kanita uśmiechając sie złośliwie. Bea usiadła na najbliższym krześle i z wyjątkowym zainteresowaniem zaczęła zajmować się swoimi skrzypcami. Kosho stał opierając się o ścianę z miną umierajacego jelenia, a kurogane uznajac że i tak nic tutaj nie zdziała rozłożył się na podłodze.
Po jakiś 10 minutach grobowej ciszy weszła Juri a trzasnawszy wcześniej drzwiami wpadła wesoła na scenę, jednak mina zeszła jej szybko, nawet szybciej niz się chyba pojawiała.
- A wy nadal na siebie obrażeni?- zwpytała w sumie już znając odpowiedź- Normalnie jak dzieci...
- Zamknij się wszarzu- warknęla Bea patrząc sie na nią lodowym wzrokiem
- Nie mów tak do mojej siostry- powiedział Kosho odrywając wzrok od swoich butów.
- Nie będziesz mi tutaj mówił jak mam się do niej zwracać...- Kanita wzniosła oczy w stronę nieba jakby oczekując jakiegoś cudu, Shun spojrzał sie na nia lekko zdziwiony jednak z własnego doświadczenia postranowił powstrzymać się od jakiegokolwiek komentarza. Czarnowłosa widząc że jej błagania spełzna na niczym usiadła po wstała po czym weszła na środek usiadła po turecku i zaczęła coś mruczeć po dnosem.
- Kanita, przepraszam Cię nbardzo ale powiedz mi co ty w ogóle wyprawiasz?- zapytał Sie srebrnowłosy patrząc się na dziewczynę lekko zdezorientowanym wzrokiem.
- Czytałam w takiej jednej gazecie że to ponoć oczyszcza atmosferę- odpowiedziała również się na niego patrząc.
- Wierzysz w to?- w odpowiedzi Kanita wzruszyła tylko ramionami po czym dodała na zakończenie
- Nie wiem ale próbować zawsze warto- i wróciła do swojego zajęcia.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yoko.
Warlock
Warlock



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z mHroku.

PostWysłany: Czw 23:19, 22 Lis 2007 
Temat postu:

Kółko teatralne, nauczyciele.. wszyscy przygotowywali się na apel. Aktorzy ćwiczyli teksty, nauczyciele powtarzali w myśli to, co chcą powiedzieć w zamian za tytuł Nauczyciela Roku.. Każdy przygotowywał się na swój sposób. Bea siedziała wyprostowana na krześle i piłowała paznokcie, Kurogane i Shun kłócili się kto wygrał ostatni mecz; Kosho jadł kanapkę, którą wyżebrał od jakiegoś młodszego ucznia, a Juri potencjalnie ćwiczyła głos, chociaż dla Beatrix brzmiało to jak wrzaski do księżyca. Jedyna Kanita siedziała spokojnie obok Bei i wpatrywała się z zainteresowaniem w sufit. Nadeszła zaaferowana pani Armstrong i powiedziała wszystkim, odgarniając blond loka do tyłu:
-Za dwadzieścia minut zaczynamy. Jesteście gotowi.?
Wszyscy ją zignorowali i nikt nawet nie raczył spojrzeć na nią.
-Eee.. no.. aha. Rozumiem, że tak. Powodzenia.
Kurogane walnął Shuna w głowę za to, że obraża jego ulubioną drużynę piłkarską, usiadł przy swojej perkusji i powiedział:
-Nie no.. Stara ma racje. Cza zrobić coś w stylu próby. Tak czy siak są dwa kawałki, które nam nie wychodzą...
Wszyscy dobrali się do swoich instrumentów, mikrofonów i czego tam jeszcze ludzie pragną. Na znak wampira wszyscy zaczęli grać, lecz po pewnym czasie przestali.
-Co jest, Kanita.? - spytał Shun, widząc, że wampirzyca w ogóle nie gra.
-Eee... no bo..
-No bo.?! - naciskała Bea.
-Ee... Nie mam nut.? - powiedziała Kanita uśmiechając się krzywo i zanim jej siostra zdążyła zareagować, szybko podniosła się z krzesła i udała się na poszukiwanie nut. Za nią wstał Shun, twierdząc, że potem może nie trafić z powrotem na salę i ogólnie dziwiąc się, że ona nie jest blondynką.
-Boshe... - jęknęła Juri. Chciała się do kogoś odezwać, ale widząc Kurogane, który nerwowo uderzał pałeczką w talerze; Beę, która grała tak, jakby chciała rozciąć struny i Kosha, który zasypiał na fortepianie; rozmyśliła się.
-Hej... krwiopijco.! Jak tam, słonko nie przygrzewa.? - zapytała po chwili zgryźliwie.
Beatrix podniosła powoli wzrok i spojrzała na wilkołaka.
-Nie zaczynajcie znowu.. - mruknął zrezygnowany Kurogane, najwyraźniej zmęczony tymi ciągłymi kłótniami.
-A czy ty.. - zaczęła wampirzyca, lecz Kosho jej przerwał.
-Nie odzywaj się do mojej siostry.
-Dzięki braciszku. - uśmiechnęła się Juri.
-A ty.. - kontynuował chłopak. - Nie odzywaj się do mnie.
Siedzieli tak we względnym milczeniu, kiedy do sali wpadli zasapani Kanita i Shun. Wampirzyca biegła cała ucieszona, machając w powietrzu nutami.
-Mam jeee.! - dobiegła do wszystkich, usiadła na krześle i wzięła do ręki smyczek. - Zaczynajmy.

Po pięciu minutach zaczął się apel. Poszło gładko. No, jeśli pominiemy wrzaski Juri..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aqua
Administrator



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 1516
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Amestris

PostWysłany: Pią 15:34, 23 Lis 2007 
Temat postu:

- Skopię cię zaraz Bea!!!
- Musiałam cię zagłuszać własnym instrumentem, wszarzu!!
- To ty lepiej sama sobie stań przed całą szkołą i śpiewaj!! A że wilkołaki mają już taki a nie inny styl muzyczny to nie moja wina!!
- To jest w ogóle jakiś styl muzyczny??
- Zamknijcie się obie!- wrzasnął Kurogane i stanął między nimi.- Było dobrze!! Ta piosenka akurat na tym polegała, Bea, a ty, Juri, nie czepiaj się mojej głuchej siostry!
- Jak mnie nazwałeś??- wrzasnęła Beatrix wskakując na swojego brata. Juri stała i patrzyła na wyczyny rodzeństwa, a także dopingowała Bei, ponieważ nie wiedziała jak pociągnąć brata za włosy, co Juri opatentowała bardzo wcześnie.
- Wystarczy już może...- powiedział poważnym głosem wilkołak- trzeba zanieść ten fortepian... Czarny, idziesz ze mną??
Wampir wydostał się z ucisku swej siostry i wziął z jednej strony fortepian. Jego włosy były w nieładzie, a Bea wyglądała jakby wyszła z miksera.
- Chodu...


****************************


Piwnica szkolna nie jest zbyt miłym miejscem dla uczniów, tak samo jak dla nauczycieli. Tam są przechowywane różne dziwne rzeczy, które w dawnych czasach służyły do wychowywania dzieci uczęszczających do tej szkoły. Znaleźć można tam drewniane linijki, młotki, kowadła, a nawet w niektórych zakamarkach tego przedziwnego miejsca, można znaleźć szubienicę z zerwanym, zakrwawionym sznurem. Bea zawsze sądziła, że tak prawdziwi nauczyciele karali "zawszone kundle". W końcu Kurogane i Juri doszli do pustego pomieszczenia, w którym powinny być instrumenty. Woźny wytłumaczył im wcześniej, że zostały przeniesione do sali muzycznej. Nie było tam jednak miejsca na ten stary fortepian, dlatego woźny może na nim spokojnie grać i zawsze go stroi. Para przyjaciół postawiła na miejscu fortepian. Wampir zakrył go starą płachtą. W powietrze wzbił się kurz.
- Kurogane...- chłopak odwrócił się w stronę dziewczyny. Stała w rogu. nie widział jej jeszcze wyraźnie, ale gdy kurz opadł zobaczył, że trzyma w ręku pistolet.
- Juri...co ty...
- Kazali mi...jeżeli tego nie zrobię zabiją...- nagle łzy poleciały jej z oczu, ale nie opuściła wzroku z wampira.- Powstrzymaj mnie, jeżeli chcesz żyć!
- Juri uspokój się...
- Kurogane, zabij mnie!!!- wrzasnęła na całą piwnicę. Wampir szybko do niej podszedł i przyłożył sobie broń do serca.
- To ty mnie masz zabić- powiedział szeptem i wbił kły w jej szyję. Dziewczyna wypuściła broń z ręki. Więcej już nic nie pamięta. Wie tylko tyle, że poczuła ulgę, nie cierpienie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yoko.
Warlock
Warlock



Dołączył: 10 Lut 2007
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z mHroku.

PostWysłany: Pią 20:34, 23 Lis 2007 
Temat postu:

Bea chowała skrzypce do pokrowca. Kiedy podniosła głowę i zobaczyła, jak plecy Kosha znikają za drzwiami, pośpiesznie zapięła zamek, i pobiegła za chłopakiem. Poszedł do szatni, wziął kurtkę i udał się w stronę wyjścia. Wampirzyca wbiegła za nim do szatni, założyła płaszcz i znów za nim pobiegła. Kiedy go dogoniła i zrównała się z nim, chwyciła go za rękę.
-Poczekaj.
-Czego chcesz.? - wilkołak nie patrzył na nią.
-No bo... no...
-?
-Nie możemy tak... Musimy wszystko sobie wyjaśnić.
-Ja tu nie widzę nic do wyjaśniania...
-Ale... - Bea już się nakręciła, kiedy błysnęły reflektory i rozległ się cichy warkot silnika. Przed szkołę przyjechał Joshua. Wysiadł z samochodu, podszedł do Bei i Kosha, i rzucił wampirzycy:
-Wsiadaj.
-Ale...
-Powiedziałem, WSIADAJ.
Beatrix dobrze wiedziała co oznacza ten ton. Powoli kierowała się do samochodu. Chłopak trzymał ją za rękę tak, jakby chciał ją złamać. Oboje wsiedli do samochodu i w milczeniu zmierzali w kierunku knajpy, "Krwawa Mary".
Gdy dojechali na miejsce, weszli do starego budynku. Przeszli przez śmierdzący korytarz i znaleźli się w dużej, zadymionej sali. Przeszli przez całą salę i minęli napakowanego wampira, stojącego przy dziurze zasłonionej czerwoną płachtą. To pomieszczenie było już mniejsze. Znajdowało się tam kilka duży kanap, na których przeważnie siedzieli stare wampiry ze swoimi "koleżankami".
Joshua i Beatrix usiedli tam, gdzie zawsze. Po chwili do chłopaka przyszła szczupła, o platynowych blond włosach, dziewczyna, usiadła mu na kolanach i zaczęła obsypywać pocałunkami.
Bea rozsiadła się wygodnie, skinęła głową na kelnera i powiedziała:
-Cześć Sakura.
Dziewczyna oderwała się od chłopaka.
-Cześć Beatrix.
-Nie myślałam, że Joshua aż tak bardzo się poniży i zacznie sypiać z ludźmi.. - mruknęła brunetka.
Chłopak powiedział coś Sakurze na ucho, ta się uśmiechnęła, wstała i oddaliła się.
-A ja nie myślałem, że zaczniesz zadawać się z wilkołakami. - powiedział spokojnie.
-Wypraszam sobie.
Joshua wstał, chwycił Beę za nadgarstki i podniósł. Wziął zamach i uderzył ją z pięści w twarz. Takie zamachy powtarzały się sześć razy. Następnie popchnął dziewczynę mocno, ta straciła równowagę i uderzyła się o kant stołu. Spojrzała z nienawiścią na chłopaka i szybko wyszła z pomieszczenia. Zamieniła się w pumę i pobiegła do domu.
Drzwi otworzył jej Walter. Widząc liczne siniaki na jej twarzy i łzy w oczach, wyprostował się, sięgnął do kieszeni i wyciągnął swoje czarne rękawiczki. Naciągnął je na dłonie mówiąc spokojnym głosem:
-Posprzątać śmieci.?
Bea tylko pokiwała głową i zmęczona padła na fotel.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum zUo Strona Główna -> Nasze Historie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6 ... 10, 11, 12  Następny
Strona 5 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
MSHandwriting Theme Š Matt Sims 2004
phpBB  © 2001, 2004 phpBB Group
Regulamin